Oszołom czy tchórz?
CEGŁA • dawno temuLeszek nigdy nie pytał mnie, wbrew przeczuciom rodziców, o mieszkanie. Przyjął, jak mi się wydawało, nasze życie razem takim, jakie jest. Sam mieszkał z rodzicami, a w moim mieszkaniu tylko nocował. Gdy dowiedział się, że to mieszkanie na kredyt, który spłacam, nagle zwolnił zapełnione książkami półeczki i czmychnął bez wytłumaczenia.
Droga Cegło!
Wybacz, niestety rozczuliłam się nad sobą w Międzynarodowym Dniu Ludzi Bez Jaj (tak sobie nazwałam wiele lat temu 8 marca, to znaczy, nazwałam dosadniej, bez czego, ale nieważne. Święto ustanowiła, tak czy inaczej, mniejsza połowa ludzkości – ludzie z tym czymś). Stwierdzam, że nie mam obiektywnych przyjaciół. Nikogo, kto by mnie postawił do pionu, gdy sufit wali mi się na głowę.
To nawet nie jest pytanie o radę – zaraz się uśmiejesz po pachy i przyznasz mi rację. Tylko samotna potrzeba podzielenia się historyjką. Horrorem. Takim bez krwi, rozgrywającym się wyłącznie w głowie.
Poznałam swojego chłopaka w zeszłym roku, w pracy. Po 3 miesiącach sytuacja zawodowa samoistnie się oczyściła – dziś pracujemy oboje w różnych firmach, nie to było naszym problemem. Leszek był, może na swój sposób jest nadal, cudowny. Pierwsze poważne oczarowanie na miarę mojego krótkiego życia, pierwsza miłość z prawdziwym seksem, pozbawionym obaw, tymczasowości, wstydu, kompleksów.
Moi rodzice kręcili nosem z jedynego powodu: Leszek mieszka z rodzicami (28 lat), ja mam „swoje” mieszkanie, kupione na kredyt w tak zwanych lepszych czasach. Sama spłacam, wysiłek w sumie niewielki, jeśli porównać z tym, co dzieje się teraz. Uważaj – mówili. Sprawdź go, czy nie leci na gotowe – stary tekst wszystkich troskliwych rodziców na świecie, bynajmniej nie mam im tego za złe. Pomylili się! Nie leciał! Wręcz odwrotnie.
Jak Ci to opisać… Spotykaliśmy się na pół poważnie od maja zeszłego roku. Powoli przybywały Jego rzeczy: w łazience, w szafie, przy komputerze, książki na regale. Ale nigdy nie mieszkał na zawsze, nocował najwyżej 2–3 razy w tygodniu lub zostawał na weekend. Ciężko pracujemy, nie zdążyliśmy się zabawić w prawdziwy dom – jedliśmy czasem, jak popadło, a to On u swoich rodziców, ja u swoich, a to na mieście. Wszystko naturalnie i w zależności od sytuacji, bez przymusu. Nie było zresztą rozmowy o przyszłości, bo na razie działa się nowa teraźniejszość, to znaczy, wydaje mi się, że dla nas obojga zamieszkanie na stałe z kimś byłoby nową i pierwszą taką w życiu sytuacją. Było jednak fantastycznie, przepraszam, że się roztkliwiam. To z powodu spływu latem – wakacje to taka beczka soli zjedzona razem, nieprawdaż? I myśmy ją zjedli, a Leszek na pewno, bo ja jestem w takich sprawach niezdarna i tchórzliwa, a On po prostu wyniósł mnie, wypromował na bohaterkę…
Leszek nigdy nie pytał mnie, wbrew przeczuciom rodziców, o mieszkanie. Przyjął, jak mi się wydawało, nasze życie razem takim, jakie jest, póki co.
Zdarzyło się jednak tak, że pojechałam na kilkudniowe szkolenie, a w tym czasie na adres moich rodziców przyszła do mnie korespondencja z mojego banku, listem poleconym, za potwierdzeniem odbioru. Oni spanikowali, że jest coś ważnego, zadzwonili najpierw do mnie, nie odebrałam na czas wiadomości, rozmawiali przez telefon z Leszkiem. Przywieźli list do mnie do domu, Leszek się zainteresował — z powodu panicznej atmosfery, roztoczonej oczywiście przez moją rodzinkę. Do dziś nie rozumiem, dlaczego wciągnęli Go w tę sprawę, mając zastrzeżenia na zasadzie: Nie ufaj nikomu do końca.
W liście z banku było tylko głupie reklamiarskie napomknienie, że mój bank jest po mojej stronie, ułatwia mi życie na różne sposoby, i dlatego teraz proponuje mi w związku z moim kredytem różne nowe pomysły lokat, żeby go szybciej spłacić, etc. Przy okazji z wyszczególnieniem dotychczasowej sytuacji i podziękowaniem za nienaganną współpracę… Szkoda, że nie wymyślili sposobu na nienaganną dyskrecję. Odbiór listu podpisali moi rodzice na zasadzie wspólnego adresu, następnie Leszek, zdopingowany przez nich, dobrał się do środka – samego faktu nie mam mu za złe… Cóż!
Powiem tylko tyle. Kiedy wróciłam z delegacji, półeczki zapełnione przez Leszka ziały pustką. Zabrał ukochane książki o szachach, z których ja też się czegoś uczyłam, zabrał wybielającą pastę do zębów (narcyz!), nawet swoją starą skrzynię, w której trzymaliśmy buty (moje „kulturalnie”, trzeba przyznać, ustawił w przedpokoju w schludnym rządku).
Nie zadzwonił. Napisał maila. Przeczytaj, wsłuchaj się w to. Wybacz, kochanie. Spłacam już jeden kredyt, który podżyrowałem koledze 4 lata temu. W dalsze się nie ładuję. Szkoda, że nie byłaś ze mną szczera. Powodzenia. To już 2 miesiące. I wiesz, co Ci powiem, Cegło? Przyszedł mi ostatnio do głowy szatański pomysł! Jestem lekko niedosłysząca, noszę aparacik, niewidoczny spod długich włosów. Podobno dla niektórych takie ułomności są rajcujące… Tylko na wejście? Czy w takim razie jest możliwe, aby ukochany człowiek był aż do tego stopnia nieprzenikniony, że TO było prawdziwym powodem zerwania? Chwytam się różnych myśli, gdyż to, co się stało moim udziałem, jakoś nie mieści mi się w przygłuchej głowie. Gdzie moja druga połowa – druga połowa mnie, druga połowa ludzkości, ta z jajami?
Bywaj, Lechu. Też Ci życzę powodzenia. Wśród ludzi bez zobowiązań.
Danutka
***
Droga Danusiu!
Zastanawiam się, od czego zacząć. Od finansowej analizy zakazanego słowa zaczynającego się na literę „k”, a kończącego na „s” (w środku jest „r”, nie epatuję więc nazwami męskich członków)? Czy od prościutkiego stwierdzenia „Przemaluj mieszkanie i zapomnij”?
Sytuację ogólnopolską mamy taką, że na dźwięk słów „kredyt hipoteczny” głupieją najinteligentniejsze jednostki. Widać, że nawet szachiści. Owocuje to totalnym zastraszeniem, także w sferze emocjonalnej. Ofiarą zastraszenia padł między innymi Twój Leszek. Chłopak sprawdza się jako pierwszy poważny partner życiowy, w tym erotyczny, przewodnik na spływie… Ale ktoś – może podobnie, jak rodzice Ciebie, a może zupełnie ktoś inny – nauczył Go daleko idącej ostrożności w sprawach kasy. Dziś prawdopodobnie obracanie forsą to sport dużo bardziej ekstremalny niż kajaki na rzece pełnej prądów. No i mamy klasycznego urazowca. Ewentualnie oszołoma…
Szkoda, że Leszek nie powiedział Ci o swoim problemie z kolegą i kredytem. Szkoda, z drugiej strony, że nie doszło do rozmowy o statusie Twojego mieszkania. Na to już się nic nie poradzi. Ty, jak rozumiem, problemu ze spłatą nie masz – więc nie bardzo był z Twojej strony temat. Mogłabyś jednak, będąc w bardziej luksusowej sytuacji, podpowiedzieć Mu to i owo. Niestety, stało się tak, że On zapomniał lub wstydził się zwierzyć Ci ze swoich kłopotów, a Ty w ogóle nie uznałaś swojego mieszkania za temat do rozmowy. Na Jego plus działa tylko to, że nie zamierzał Cię swoimi sprawami obarczać. Tu był uczciwy.
Zrobił się klops, ale pamiętaj, że 8 marca może być co najwyżej Dniem Mrówkojada lub Jednorożca. Gdyby wymyślił to ktoś rozsądny. Nie traktuj siebie jak osoby „wyjątkowej inaczej”, nie buduj dziwnych konstrukcji myślowych w odpowiedzi na pytanie: „Czemu mnie zostawił?”. Tego wątku w ogóle nie poddajemy pod dyskusję, OK?
Sądząc z Twojej opowieści, Leszek okazał się, wybacz mi, tchórzem i mentalnym 28-letnim nastolatkiem — krótko rzecz ujmując, i z całym szacunkiem dla Jego bolesnych doświadczeń z żyrowaniem. A może jest cynikiem? Nie wiem. Byłaś z Nim rok. Co to za typ? Nie rozdaje drobnych na ulicy, twierdząc, że wszyscy żebrzący to narkomani, którzy powinni na siebie zarobić, kopiąc rowy? Złości się na wysokie ceny w knajpach i na nieprofesjonalnych kelnerów? Nikomu nie ufa, nienawidzi świata? Dlatego był aż tak skryty?
Wiem, że to bolesne pytania, ale muszę je zadać, by sufit nie walił Ci się nigdy więcej na głowę… Kochałaś tego człowieka, a On Ciebie. Czy umknęłabyś jak zając, gdyby Ci powiedział na pewnym etapie o swoich zobowiązaniach finansowych? Póki co, oboje macie pracę. Rozmyślanie o tym, że zawsze może być gorzej, było moim zdaniem pozbawione sensu. Ale – zawsze można ten sport uprawiać we dwoje. Gdy się ma odpowiedniego partnera.
Zerwanie Leszka było paskudne i gówniarskie, Danutko, sama to wiesz. Nie znaczy to zatem, że następną znajomość masz zaczynać od deklaracji: „Cześć, mam kredyt i słaby słuch”. Rób dalej swoje. Jesteś wspaniałą, inteligentną dziewczyną, z cudownym dystansem do siebie i świata. Podaruj to komuś, kto to doceni, i nie łam się.
Pozdrawiam mocno,
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze