Zmory przeszłości
CEGŁA • dawno temuCzuję się bardzo zraniona. Mój chłopak po obejrzeniu serii moich zdjęć z dzieciństwa - ze szkoły, z wakacji, stwierdził, że jestem kobietą z przeszłością. Zaczął zadawać głupie pytania: a kto to, a z kim, a dlaczego, używając przy tym plugawego słownictwa. To mnie męczy. Do tego przyjaciółki uważają, że to moja wina i że mężczyźni są po prostu zazdrośni. Nie umiem tego dłużej znosić i nie wiem co robić!
Witaj, Cegło!
Mam problem: czuję się bardzo zraniona, jakkolwiek wiele znanych mi ludzi powiedziałoby — a nawet już powiedzieli mi wprost – że zraniony to się może czuć zupełnie ktoś inny, na pewno nie ja. Niestety, uważam, że to niesprawiedliwa opinia, a ciekawe, co Ty sądzisz o tym.
Mój chłopak „nagle” stwierdził, że jestem kobietą z jakąś, podkreślam, jakąś przeszłością, i zaczął mi na ten temat, wybacz, przysrywać! Ja bardzo przepraszam, ale odkąd się poznaliśmy, mamy dowody osobiste, co teoretycznie znaczy, że jesteśmy w jakimś sensie dorośli. Ja go nigdy nie wypytywałam, kto był przede mną i ile tych ktosiów było. On tak samo. Szło nam świetnie, czułam, że robimy krok po kroku do przodu, rozwija się to uczucie w dobrym kierunku i może z tego wyjść coś naprawdę długofalowego, a on teoretycznie podzielał moje wrażenia.
Nie w tym rzecz, że ktoś wbił mi nóż w plecy czy nadzialiśmy się na imprezie na mojego byłego. Zwyczajnie, był w styczniu taki jeden bajeczny weekend, a raczej tylko sobota, łaziliśmy z naszymi psami do zmordowania po lesie, wszystkie domy, obojętnie – z betonu czy z prawdziwej cegły :) - wydawały się tak daleko. Odreagowaliśmy wszelkie stresy, cały ten nie zawsze piękny świat. Wieczorem pojechaliśmy do moich rodziców na jedzonko i coś mnie napadło, wyciągnęłam ze swojego dawnego pokoju tekturowe pudło ze zdjęciami – ze szkoły, z wakacji, w każdym razie stare, przedpotopowe, na papierze, nie na płycie czy w kompie. Czułam euforię, że znalazłam wreszcie tę osobę – wiesz, o co mi chodzi, taką, z którą mogę i chcę dzielić się wszystkim, nawet głupawymi wspomnieniami. Widziałam w tamtym momencie, że on też się dobrze bawi – wiesz, to nie był dwugodzinny pokaz fotek z Maroka, małpka po małpce, które po 10 minutach robią się nudne dla wszystkich poza tym, kto je zrobił. To był kawałek mojego śmiesznego życia – jeszcze bez niego. Nic poza tym i… aż tyle! Dla mnie.
Nic mnie nie tknęło, gdy przeglądał niektóre koperty ze zdjęciami po kilka razy, pytał, czy może coś wybrać, zabrać, ewentualnie sobie oprawię… Odłożył na bok te „ulubione”. Zabraliśmy je do domu (w zasadzie do naszego pokoju, bo wynajmujemy na razie z inną parą), przez kilka dni było OK, bez sygnału. Potem nagle się zaczęło.
Wróciłam do domu, całe łóżko zasłane fotami. Ułożone chronologicznie – jak on to zapamiętał po jednym wieczorze, były przecież nieopisane? Wódzia napoczęta – rzadkość w naszym życiu, ale nie to krytykuję. I jazda! A kto to, a dlaczego na pontonie mnie obejmuje… A ten to kto, patrzy na mnie, jakby chciał mnie ze… A ten tutaj, a tamten? Oczywiście, pytania były w przeważającej większości niewcelowane – to byli koledzy, nie zestaw starych miłości. Tylko chora wyobraźnia! Do tego – nieoczekiwanie, dość plugawe jak dla mnie słownictwo. No nie, Cegło, myśmy dotąd tym językiem nie rozmawiali i wolałabym, żeby tak zostało.
Co mogłam zrobić? Zapewne coś mądrzejszego, niż zrobiłam. Bo, przyznam, pokazałam uległość. Jeśli coś było na rzeczy, na przykład całowałam się z kolesiem w szkole, to się przyznałam. Tłumaczyłam się, idiotka! Nie jest tego wiele, Boże mój. Nie jestem zdzirą, jaką on próbuje teraz ze mnie uczynić, niszcząc mnie dzień po dniu, godzina po godzinie nawet. Pocałowałam się pierwszy raz w wieku 16 lat, o innych sprawach nie wspominając. A on jest taki okrutny, szyderczy w swoich aluzjach, popija teraz często nie dlatego, że lubi, tylko żeby mnie wkurzyć, tego akurat jestem pewna. Zamęcza mnie! Doszło do tego, że po pracy włóczę się po mieście, a jak już wracam i on zaczyna swoją śpiewkę, to idę do drugiego pokoju, do tych ludzi, u których podnajęliśmy, i z nimi oglądam telewizję, póki on nie zaśnie.
To trwa już prawie 2 tygodnie, jestem bliska załamania, bo moje przyjaciółki twierdzą na przykład, że za wiele generalnie wymagam od faceta – facet zawsze będzie zazdrosny, będzie miał poczucie własności i nic na to nie pomoże. A skoro rozłożyłam przed nim karty i wszystko o sobie powiedziałam, to sama jestem sobie winna, bo jak on ma się z tym czuć? Że niby po co się przed nim chwaliłam? Cegło, dla mnie to kretynizmy. Gierki nie są w moim stylu, nie były zresztą w „naszym” stylu. On jest zraniony i może mną pomiatać?! A to z jakiego powodu? Czy któreś z nas jest winne, że nie spotkaliśmy się w piaskownicy?
Jestem załamana, kilka razy dziennie myślę o powrocie do rodziców. Nic im jeszcze nie mówiłam, nie chcę się radzić, bo strach mnie ogarnia, jak pomyślę, że moja mama też zacznie wstawiać teksty na moją niekorzyść… Chcę tylko kochać swojego chłopaka i mieć w tej miłości siłę. Nie bać się, że wszystko utracę z powodu szkolnych fotek sprzed pięciu czy dziesięciu lat. Jak to w ogóle jest możliwe!
Gulka
***
Witaj, Gulko!
„Nie zazdroszczę” - to delikatnie powiedziane. Trafiłaś do świata groteski i spory trud przed Tobą, jeśli chcesz powrócić w normalność. Szczerze mówiąc, ja na Twoim miejscu raczej bym nie chciała powracać tam z nim. Ale na Twoim miejscu nie jestem.
Wierzę, że kochasz chłopaka i zależy Ci na nim, niemniej, widzę tylko dwa wytłumaczenia Twojej matni: albo on tamtego dnia wstał lewą nogą i do dziś śpi po feralnej stronie łóżka – albo zbyt krótko się znaliście i dopiero teraz to nadrabiacie, w najgorszy z możliwych sposobów. Tak czy inaczej, musisz niestety przestać się izolować, ponieważ on w swojej niedojrzałości bierze to prawdopodobnie za przyznanie się do „winy”. Na to nie pozwól za żadne skarby – bez względu na to, jak potoczą się wasze dalsze losy. Bardzo ważne dla Ciebie, z jakim uczuciem wyjdziesz z tej sytuacji. Nie powinnaś robić niczego kosztem siebie, ryzykować wiary w swój system wartości. Wszystko jest z Tobą w porządku!
Nadmuchana, histeryczna reakcja na szkolne zdjęcia świadczy o dziecinności i wielkich kompleksach, co samo w sobie zbrodnią nie jest. Teoretycznie każde doświadczenie w życiu wiedzie nas nieuchronnie ku dojrzewaniu. Każdy ukradkowy pocałunek, uśmiech, toast spełniony pod namiotem. Potem rzeczy, zdarzenia związki coraz ważniejsze, trwalsze… Mało kto znajduje „za pierwszym razem” – a i nawet wówczas bywa to pomyłką. Widać jednak Twój chłopak potrzebuje więcej czasu (lub jakichś szczególnych okoliczności), by tę prostą prawdę odnieść także do siebie — własnych przeżyć, które przecież są jego własnością, i pogodzić się z nią… I nie wiem, na ile jesteś w stanie mu w tym sekundować. Zwłaszcza przy takim „życzliwym dopingu” ze strony koleżanek… Naprawdę, kiedy czytam takie rady oraz komentarze, ogarnia mnie bezsilność w kwestii kobiecego wyzwolenia – pozostaje już tylko wiara w porzekadło, że nie od razu Rzym zbudowano. Jasne, troszkę żartuję, żeby nie zrobiło się zbyt ponuro.
Gulko! Nie uciekaj do drugiego pokoju, jeśli nie nabroiłaś, bo w przeciwnym razie też okażesz się nie dość dorosła. Żyj i wytycz swoje granice. Wiesz najlepiej, kim jesteś. Musicie pogadać na temat tego, co w ogóle kwalifikuje się w związku pod osąd (jeśli już trzeba sądzić drugą osobę). Na pewno nie przeszłość, na którą, póki co, nie mamy wpływu. Tym bardziej nie przeszłość fałszywa, zbudowana z brzydkich domysłów i schematów.
Jeśli natomiast prosta, uczciwa, ale twarda rozmowa nie poskutkuje, nie zdoła odbudować zaufania między Wami — to daj sobie spokój. Świat jest pełen dziewczyn, które nie mogą wyjść z dołka, bo jakiś kretyn odebrał im poczucie wartości, nie mając własnego… Proszę, nie powiększaj ich grona!
Pozdrawiam,
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze