Diamentowy kolczyk
CEGŁA • dawno temuMoja historia jest tak obrzydliwa, że wydaje mi się, jakby cuchnęła na odległość. Siedzę i segreguję pranie z 2 tygodni (byłam w delegacji). Trzepię poszewki na poduszki. Jak by to był amerykański film, może wytrzepałabym diamentowy kolczyk. Nic z tego! „Jedynie” część bielizny – znaną mi, lecz - nie moją. Niech piekło pochłonie to, co nazywamy bliskością. Trzeba przejrzeć na oczy i dorosnąć. Wreszcie to zrobiłam, ale nie wiem, ile jeszcze dorosłości zniosę.
Droga Cegło!
Moja historia jest tak obrzydliwa, że wydaje mi się, jakby cuchnęła na odległość. Jakby wszyscy w tramwaju czy sklepie wiedzieli TO o mnie i się nabijali. A w zasadzie są to dwie historie, bo znalazłam się na przecięciu promieni rażenia dwóch najbliższych mi osób. A zresztą, niech piekło pochłonie to, co nazywamy sobie bliskością. Trzeba przejrzeć na oczy i dorosnąć. Ja wreszcie to zrobiłam, ale nie wiem, ile jeszcze dorosłości zniosę.
Mam rodzinę nietypową, niezwiązaną ślubem. Kiedy 4 lata temu rodziła się nasza córeczka, wydawało nam się to szalenie romantyczne: przysięga „na polanie, pod rozgwieżdżonym niebem”, bo papierek jest BE i nikomu do niczego niepotrzebny. Mieliśmy po babci mojego nie-męża skromne, niepełnowartościowe mieszkanie, które wspólnie wykupiliśmy, w którym wspólnie dopasowaliśmy każdy kafelek i każdą deseczkę. Moje kochanie pracowało w pocie czoła na troje, żebym mogła być w domu z małą. To pierwsza historia.
Mam przyjaciółkę. Poznałyśmy się latem w restauracji – dorabiałyśmy na studiach kelnerowaniem. Prze rok mieszkałyśmy razem. Potem ja dokończyłam studia, ona poszła inną drogą: podkochiwał się w niej właściciel knajpy, zrobił z niej menedżerkę. Kiedy się „rozstawałyśmy”, kupiłyśmy sobie na znak przyjaźni identyczne pieski – miniaturowe jamniczki, takie z nadgryzionym uszkiem czy zgiętym ogonkiem, których nikt nie chce, bo nie nadają się na wystawy… Sentymentalne z nas laski. To historia druga.
Sentyment do restauracji i do menedżerki mi pozostał. Wpadałam kilka razy w tygodniu na pogaduchy. Potem już razem z nie-mężem. Potem z nie-mężem i z brzuszkiem. Było super. Wkrótce uczucie mojej przyjaciółki do właściciela wygasło (czy odwrotnie) i zatrudniła się gdzie indziej jako barmanka. Przenieśliśmy się z nie-mężem solidarnie za nią, zostaliśmy bywalcami innej knajpy. Pomogliśmy znaleźć niedrogie mieszkanie. Wylizaliśmy każdy kabelek, kiedy ona była „zdruzgotana” po rozstaniu. Za jakiś czas córka poszła do przedszkola, a ja do pracy, żeby odciążyć nie-męża. I tutaj obie historie się zazębiły, aż kurz poszedł.
Siedzę sobie i segreguję pranie z 2 tygodni (byłam w delegacji). Trzepię poszewki na poduszki. Jak by to był amerykański film, może wytrzepałabym diamentowy kolczyk. Nic z tego, niestety! „Jedynie” część bielizny – znaną mi, lecz — nie moją. Ot, plon wspólnego babskiego wypadu na zakupy, aż głupie, że go zapamiętałam. Nie-mąż wzrusza ramionami – trudno, „się wydało”, może to i dobrze.
Mam się wyprowadzić z mieszkania, bo jest „jego”. To znaczy, mogę zostać, on już „stracił serce” do tego miejsca, ale muszę go spłacić w 2/3 ceny rynkowej: za siebie i za małą, żeby mógł kupić inne, dla siebie i dla niej. Tak, oni chyba zamierzają być ze sobą i to już trochę trwa – dokładnie, odkąd mam pracę i „go zaniedbuję”. Rodzina pociesza mnie na potęgę, tylko czasem słyszę stąd lub stamtąd syknięcie: a nie mówiłam? Trzeba było przeć na ślub! Nie zostałabyś przynajmniej z pustymi rękami!
Cegło, moje ręce nie są puste. Mam pracę, stać mnie na opiekunkę, pewnie dam radę wynająć mieszkanie. Puste jest moje serce, moja głowa. Co się stało? Jak, kiedy, dlaczego? Proszę, wytknij mi moje błędy, ponieważ ja ich dostrzec nie potrafię! Dlaczego życie dopadło mnie w łazience, z cudzymi gaciami w ręku? Przepraszam – z gaciami najlepszej przyjaciółki? I kim jest człowiek, z którym poczęłam dziecko? Chwilowo jestem zamroczona i szukam odpowiedzi po omacku.
Nie-żona
***
Moja droga!
Pewnie nie uwierzysz, ale chcę Ci najpierw pogratulować. Dwóch rzeczy: że wszystko rozleciało się z hukiem i że zachowujesz zimną krew. To Twoje światełka w tunelu, pozytywy, które musisz dostrzec i pielęgnować na dalszą drogę. Ma ona bowiem tylko jeden możliwy kierunek.
Chwilowo jesteś osamotniona i jednoosobowo odpowiedzialna za córkę – dopóki nie weźmiesz się w garść i za pomocą instrumentów prawnych nie podzielisz się hojnie tą odpowiedzialnością z nie-mężem. Zgodzisz się chyba ze mną, że jako ojciec w pełni zasługuje na zaszczyt współfinansowania swojego dziecka przez najbliższe 20 lat – albo więcej, jeśli mała zechce skończyć dwa fakultety… Nie odpuszczaj tego! Jesteś w szoku i brzydzisz się myśleć czy rozmawiać o pieniądzach? Ten jeden raz bądź cyniczna i weź przykład z niego: on się nie brzydzi sugerować Ci wyprowadzki ani stawiać skandalicznego ultimatum finansowego. W tej części historii nie ma niuansów ani kilku odcieni szarości. Proszę, nie dołączaj do korowodu dumnych kobiet, które „niczego nie chcą od tego drania”. Zamiast o honorze, pomyśl przez sekundę o jakości swojego życia i prawach waszego dziecka. Zapewniam Cię, że z perspektywy czasu będziesz się z tym o wiele lepiej czuła.
Teraz, kiedy załatwiłyśmy już kwestie najbardziej przyziemne (a jednak ważne!), pora przejść do bardzo trudnych pytań, które sobie zadajesz. Jak się domyślasz, nie wiem niczego ponad to, co sama napisałaś… Z doświadczenia mogę powiedzieć tylko tyle: dla ludzi pozbawionych skrupułów i wyobraźni przyjaźń dość często kończy się tam, gdzie zaczyna się interes własny. Zmierzają oni najprostszą drogą do celu, nie zastanawiając się na tym, że zrobienie komuś krzywdy – podobnie jak kłamstwo czy przestępstwo – z reguły powraca, wychodzi na jaw, mści się w ten czy inny sposób. Jesteście wszyscy troje, jak sądzę, młodymi ludźmi, jeszcze przed trzydziestką. Niektórym w tym wieku wszystko wydaje się możliwe, mają poczucie bezkarności. Lub inaczej – sądzą, że wszystko im się należy, wystarczy po to sięgnąć. Jedno z tych dwojga – Twoja przyjaciółka lub facet – zrobiło krok w tym kierunku. Szczegółowego scenariusza nie znamy – i Tobie serdecznie odradzam babranie się w tych detalach, analizowanie, nie daj Boże rozmawianie z którymkolwiek, gdyż na tym etapie niewiele wniosą, z wyjątkiem kolejnej porcji Twojego cierpienia.
A skoro męczą Cię domniemania – cóż, wersji do wyboru jest niewiele. Przyjaciółka po rozstaniu ze sponsorem dostrzegła materiał na pocieszyciela i wyhaczyła go, zapominając o tym drobiazgu, że jest zajęty i to – cóż za niefortunny zbieg okoliczności – akurat z Tobą. On „zapomniał” powiedzieć Ci o kilku swoich frustracjach, być może związanych z Waszym wspólnym życiem – zamiast tego uznał, że łatwiej będzie odreagować je gdzie indziej, skoro trafia się okazja. Można filozofować na ten temat, ale fakty są nagie. Zdrada na dwóch frontach jest zawsze obrzydliwa i bolesna – powiedziałabym nawet, że nie ma większego znaczenia, czy popełnia się ją w białych rękawiczkach czy na odlew i po chamsku. Tak samo dotyka, równie trudno się z niej podnieść tej osobie, która została totalnie zaskoczona. A rozumiem, że tak właśnie było z Tobą.
Według mnie nie masz już tu i teraz, z tymi ludźmi, nic do wywalczenia ani do wygrania – z wyjątkiem przyszłości swojej i dziecka. Zadbaj o siebie. Przed Tobą mnóstwo czasu i możliwości. Możesz znaleźć nowych przyjaciół – takich bez cudzysłowu i nowego partnera, który spełni minimum norm etycznych i zaspokoi Wasze potrzeby emocjonalne – Twoje i córki. Człowieka na tyle mądrego, żeby potrafił zrozumieć, że kobieta z przewagą ambicji zawodowych nad kulinarnymi to społeczna i psychologiczna norma, a nie nieprzewidywalne dziwadło, które odwraca reguły gry i zaniedbuje dom. Zapewniam – nietrudno takiego człowieka spotkać. A Twój, Bogu dzięki, nie-mąż jest zwykłym dinozaurem, pod każdym względem: mentalności, epoki, z której się urwał, grubości skóry i finezji w zalotach. Zapomnij!
Mocno, mocno życzę Ci powodzenia.
Cegła.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze