Seks we troje
EDYTA HETMANOWSKA • dawno temu„Bo do tanga trzeba dwojga...“ – śpiewa Krzysztof Cugowski z Budki Suflera. Prawda, przytaknęłabym odruchowo. Są jednak tacy, których nie zadowala „dwoje“. W poszukiwaniu nowych doznań i ekscytujących wrażeń niektórzy na parkiet zapraszają dodatkowego tancerza. Kręcą ich trójkąty. A was?
„Bo do tanga trzeba dwojga“ – śpiewa Krzysztof Cugowski z Budki Suflera. Prawda, przytaknęłabym odruchowo. Są jednak tacy, których nie zadowala „dwoje“. W poszukiwaniu nowych doznań i ekscytujących wrażeń niektórzy na parkiet zapraszają dodatkowego tancerza. Kręcą ich trójkąty. A was?
Ewa, młoda graficzka, szczupła szatynka, ubrana w bikiniarskie rurki i obcisłą bluzkę podkreślającą smukłą sylwetkę patrzy na mnie, uśmiechając się z przekąsem.
— Pytasz: dlaczego? Sama siebie pytałam. Zrobiłam to tylko raz. Dla niego. Bo chciał. Zadzwonił i zaproponował. Początkowo sądziłam, że to jakiś niesmaczny żart. W naszym związku zaczęło się psuć. Coraz częściej czułam się osamotniona. Nie chciałam utracić namiastki bliskości, jaką mimo wszystko mi dawał. Nie od razu się zgodziłam. Po miesiącu zaproponował ponownie. Czułam, że jeśli tego nie zrobię, nigdy więcej go nie zobaczę. Umówiliśmy się. Ja, on i ona – Anna. Przyniosłam ze sobą wino, bo bez procentów trudniej było się zdecydować. Siedzieliśmy i próbowaliśmy prowadzić normalną rozmowę, która w ogóle się nie kleiła. Atmosfera stawała się coraz gęstsza, a i wypity alkohol robił swoje. Zaczęliśmy się dotykać i całować. Przeszliśmy do sypialni. Tak bardzo tego chciał, a zupełnie nie wiedział, co ma robić, którą z nas najpierw się zająć.
Minęło dużo czasu, zanim zrozumiałam, że on uwiódł mnie dla niej. Ona nie mogła żyć bez kobiet, a on bez niej, więc uzależnił mnie od siebie i wystawił dla niej… Mam żal do siebie, że dałam się nabrać i do niego, że mnie oszukał. Skończyłam z nim. Teraz nie jest mi łatwo patrzeć w lustro.
Renata, energiczna trzydziestolatka, urodzona we Francji, miłośniczka rewolucji i swobody seksualnej. Ciągle podkreśla, jak męczy i dusi ją polska zaściankowość i katolicka pruderia. Można pomyśleć, że lubi i akceptuje swoje ciało. Opowiada o Marcinie – chłopaku młodszym o 10 lat i o Grażynie.
— Byliśmy na wernisażu naszej znajomej. Dużo wina. Wieczór był taki przyjemny. Nie chciało nam się kończyć. Marcin zaproponował, że pojedziemy do nich. Widziałam jak na mnie patrzy… Ja pragnęłam w równym stopniu Ggrażyny jak Marcina, bałam się tylko, że to nie jest im potrzebne. Ale skoro tego chcieli. Kochaliśmy się we troje, było bardzo przyjemnie i mam nadzieję, że uda nam się to powtórzyć.
Marek – architekt, lanser, lubi modne ciuchy, modne knajpki, modne dziewczyny i chłopaków. Śmieje się, że jest metroseksualny. Dla niego eksperymenty to chleb powszedni.
— Zacząłem bardzo wcześnie, próbowałem różnych rzeczy. Po pewnym czasie nic mnie już nie podniecało. Kiedyś z moją dziewczyną poszliśmy na seksparty i spodobało nam się. Spotkaliśmy tam ludzi, którzy lubią to co my. Bardzo kocham moją dziewczynę. Trójkąty to jedynie urozmaicenie naszego seksu. Dzięki temu, że robimy to razem, żadne z nas nie ma poczucia, że zdradza czy jest zdradzane. Ale do tego potrzebne jest ogromne zaufanie i nie można drugiej strony do niczego zmuszać.
Agnieszka – dziennikarka, pół roku temu wróciła ze stażu we Francji. Tam mieszkała w pokoju z pewną Czeszką.
— Czeszka mnie wszystkiego nauczyła – mówi Agnieszka, patrząc gdzieś ponad moją głową.
— Pochodzę z małego miasteczka pod Gdańskiem. Wychowałam się w katolickiej rodzinie. O seksie, fizyczności w ogóle nie mówiliśmy – to był temat tabu. Francja dała mi oddech w wielu sferach życia. Moja współlokatorka była taka wyzwolona i otwarta. Początkowo gorszyła mnie to do tego stopnia, że wychodziłam z domu. Pewnego razu wciągnęła mnie do zabawy i tak się zaczęło. To było sprzeczne z moim wychowaniem, dlatego trochę trwało zanim zrozumiałam, że nie robię nic złego. Gdyby rodzice dowiedzieli się o tym, chyba by umarli. Jak widzisz, nadal pozostało we mnie trochę z katolickiej hipokrytki, ale pracuję nad tym - śmieje się Agnieszka.
Tomek – 37 lat. Tuż po rozwodzie. Dowcipny i cyniczny. Przystojny. Wygląda jak młody grecki bóg i dobrze o tym wie.
— Jak to dlaczego? Bo to przyjemne. Bo szukam czegoś nowego. To nie o to chodzi, że z jedną partnerką się nudzę i nie potrafię inaczej. Poza tym kobiety to lubią.
Mówię mu, że nie wszystkie. Mam wrażenie, że zaraz wykrzyczy mi w twarz, że wszystkie kobiety to prostytutki.
Dlaczego kochają trójkąty? Bo to szalenie podniecające, pikantne, bo szukają nowych wrażeń, bo czasem zmusza ich ślepa miłość do partnera, bo we trójkę trzy razy więcej miłości, no właśnie bo…
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze