Kobieta bluszcz?
CEGŁA • dawno temuZnowu rozleciał mi się związek. To już czwarty raz. Nie umiem nikogo zainteresować, utrzymać przy sobie dłużej niż kilka miesięcy. Nie rozumiem, co robię źle? Czy jestem tak nieciekawa, że wszyscy odchodzą do innych dziewczyn. Staram się bardzo, nie ranię czyichś uczuć, nie jestem zołzą, nie zdradzam. To jednak okazuje się za mało.
Droga Cegło!
Mam 19 lat i jestem w rozpaczy, znowu rozleciał mi się związek. To już czwarty raz w moim życiu, nie umiem nikogo zainteresować, utrzymać przy sobie na dłużej. Zawsze to trwa najwyżej 3–4 miesiące, a potem słyszę coś nieprzyjemnego, a nie rozumiem, jak sobie na to zasłużyłam, co zrobiłam źle. Nie wiem, czy jestem tak nieciekawa, że oni odchodzą do innych dziewczyn, bo nikt mi tego wprost nie powiedział, chociaż pytałam, a tak by chyba było uczciwiej, ale tego niestety nie dowiem się nigdy. Staram się bardzo, nie ranię czyichś uczuć, nie jestem zołzą, nie zdradzam. To jednak okazuje się za mało.
Ostatni raz był naprawdę fatalny, Bartek, mój chłopak, wymówił się takimi pretekstami, że aż się popłakałam, jak można zmyślać takie argumenty, wolałabym, żeby ktoś wywalił mi prosto między oczy, że to koniec, zamiast kombinować i robić ze mnie kretynkę. Na dodatek przy innych ludziach! A odbyło się to tak, że dużo wcześniej kupiliśmy sobie bilety na koncert. Impreza zaczynała się o 21.00, czyli wracać trzeba by bardzo późno i akurat tego dnia było zimno, padał deszcz. Po południu Bartek wysłał mi SMS-a, że przeprasza, ale się przeziębił i żebym poszła z jakąś koleżanką. Napisałam, że nie chcę iść bez niego, zgodnie z prawdą. Odpowiedział, że w takim razie może pójdę pod klub i odsprzedam bilety (faktycznie, były drogie), a jak mi się nie uda, to żebym się nie przejmowała, on zwraca całą forsę.
Sprzedałam bilety bez problemu, nawet z górką 10 zł, bo nie miałam reszty. Strasznie się ucieszyłam. Kupiłam w aptece jakieś lekarstwa, witaminę C, w sklepie miód i sok malinowy, pomyślałam, że mu zawiozę, żeby się podkurował, ma przecież studia i pracę. Nie wiem, co w tym mogło być złego, ale widocznie było, sądząc po tym, jak mnie potraktował.
Bartek wynajmuje mieszkanie z kolegą. Kiedy przyjechałam, zgrywali akurat jakąś muzykę z komputera na komórki. Był zakatarzony i przede wszystkim… bardzo zdziwiony na mój widok! Dlaczego nie poszłam na koncert? Myślał, że jak pojadę pod klub, to jednak nabiorę ochoty i wejdę. Po co troszczę się o niego jak kwoka? Nic by się nie stało, gdybyśmy jeden wieczór spędzili osobno. Pewnie przyszłam sprawdzić, czy naprawdę jest chory? I tak dalej w tym tonie. Nie było mi miło, ale Bartek rozwinął skrzydła dopiero jak kolega wyszedł do kuchni. To był atak na moją osobę i na nasz związek, który w oczach Bartka nagle okazał się bez sensu! Usłyszałam, że jestem niesamodzielna i zaborcza, że nie mam żadnych zainteresowań poza miłością — to słowo podkreślił złośliwie. Że nie umiem być sama przez jedno popołudnie, widocznie tak się ze sobą nudzę. Że mogłabym go zadusić kanapkami i obiadkami, a nie mam czasu przeczytać porządnej książki (to było wyjątkowo podłe). Że on chciałby swojej dziewczynie przynosić do łóżka… gazetę i rozmawiać z nią przy kawie o poważnych sprawach, a ja go zmuszam do rozstrzygania epokowych – znowu ta złośliwość! — problemów, czy chce na śniadanie kajzerki czy grahamki.
Nie widziałam już dłużej dla siebie miejsca w tym pokoju. Spytałam tylko, czy może już znalazł taką dziewczynę, chociaż wiem, to było głupie, ale nie mogłam się powstrzymać. Popłakałam się i uciekłam stamtąd.
Bartek nie dzwoni od 2 tygodni. Ja też się nie odzywam, bo i po co? Żeby znów usłyszeć, jaka jestem beznadziejna, jak się za nim uganiam czy coś w tym stylu? Znów to samo, ale ja już nie płaczę. Zastanawiam się tylko, ile trzeba z siebie dać, żeby druga strona była zadowolona, na ile warto być szczerym w uczuciach? Czy ja dawałam za dużo, za bardzo się otwierałam? Przecież chciałam tylko zawieźć lekarstwa dla mojego chłopaka, żeby się nie rozchorował. Jaka to zbrodnia?
Baźka
***
Droga Baziu!
Boję się rozgrzebywać świeżą ranę, a co dopiero otwierać stare. Ale tylko Ty wiesz dokładnie, jak przebiegały Twoje poprzednie związki i w jakich okolicznościach chłopcy decydowali się je zakończyć. I musisz niestety odtworzyć to sobie dokładnie, by zrozumieć, na czym polega prawidłowość. Co się w tych związkach powtarzało – poza tym, że rozpadły się nie z Twojej inicjatywy? Na pewno coś takiego było. Zdaję sobie sprawę, że to bolesny proces, ale musisz go przejść, by zrozumieć troszkę lepiej… samą siebie.
Bartek – Twój ostatni chłopak – zachował się bardzo niedelikatnie. W moim odczuciu nie wyglądało to jednak na ukrywanie prawdziwej przyczyny zerwania – raczej na napad histerii. Czym spowodowany? To jest pytanie dla Ciebie, do rozważenia na spokojnie. Namawiam Cię bardzo do tego, byś nie popadała w krańcowości. Nie obwiniaj się za wszystko. Ale też… nie rozczulaj się nad sobą i nie stawiaj się w roli wiecznej ofiary. Zamiast tego spróbuj określić, czego oczekujesz od partnera i co sama masz do zaofiarowania. Bo niestety, udany związek przypomina trochę biznes: żeby z niego wyjąć, trzeba najpierw włożyć (wybacz obrazowe porównanie).
Mogę tylko zgadywać, że jesteś dziewczyną wrażliwą, samotną, spragnioną uczuć i — ważne! — ich dowodów. Także trochę nadopiekuńczą i nieufną. I być może nieświadomie trafiasz na chłopaków, dla których jest to zbyt wiele, ponieważ akurat drażni ich nadmiar troski. Być może zbyt szybko przekraczasz pewną granicę bliskości, prywatności, na co oni nie są jeszcze gotowi. Nie twierdzę, że postępujesz źle. Po prostu, nie trafiłaś dotąd na człowieka o potrzebach współgrających z Twoimi.
Zważywszy jednak na fakt, że sytuacja się powtarza, warto może, byś odrobinę zweryfikowała te potrzeby. Model „papużek nierozłączek” nie musi być jedynym, w którym poczujesz się komfortowo. Jest jakaś racja w tym, że każdy musi mieć swój margines swobody, chwile samotności, takie tylko dla siebie. One w niczym nie zagrażają uczuciu. Jeżeli faktycznie masz z tym problem, powinnaś z nim zawalczyć. Odnaleźć w sobie umiejętność przeżywania, ciekawość świata (na pewno je masz), które pozwolą Ci odróżnić samotność od samowystarczalności. Ta druga jest czymś bardzo wartościowym i potrzebnym. Na dodatek jest to cecha pociągająca dla innych – w przeciwieństwie do totalnej otwartości, o której piszesz. Nie namawiam Cię do tego, żebyś przestała być szczera. Szczypta dystansu i tajemniczości nie czyni nas fałszywymi. Raczej fascynującymi.
Nie dzwoń do Bartka. A jeśli on zadzwoni, bądź gotowa na poważną rozmowę i ewentualny kompromis – chyba, że już Ci na nim nie zależy. Na pewno doradzam Ci jedno: kiedy pojawi się na Twojej drodze kolejna szansa na miłość, zwolnij tempo. Posmakuj gry, jaką jest sam początek, flirt. Może na początek lepiej być łaskotliwym piórkiem zamiast ciepłym szalikiem?
Trzymam kciuki!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze