Precz z wymoczkami, precz z macho!
CEGŁA • dawno temuMaksymalnie mnie wkurza ogólnonarodowa dyskusja nad tym, że faceci dzielą się na wrażliwców i zimnych drani, oraz co my, biedne laski, mamy z tym fantem zrobić. Bo tylko my zastanawiamy się nad tym na serio, więcej – poświęcamy na to mnóstwo czasu, który może warto by przeznaczyć na swój własny rozwój?
Witaj, Cegło!
Powiem bez wstępów: maksymalnie mnie wkurza ogólnonarodowa, że się tak wyrażę, dyskusja nad tym, że faceci dzielą się na wrażliwców i zimnych drani, oraz co my, biedne laski, mamy z tym fantem zrobić. Bo tylko my, jak dobrze wiesz, zastanawiamy się nad tym na serio, więcej – poświęcamy na to mnóstwo czasu, który może warto by przeznaczyć, z przeproszeniem, na swój własny rozwój?
Spoko, będę mówić tylko za siebie. Faceci uważają nas za egoistki i feministki? Szczęśliwej drogi! Jeszcze za mało pokazujemy egoizmu! Słuchamy bzdur, jakie wygadują, wpatrzone jak sroki w gnat, dopieszczamy, niańczymy, utrzymujemy przy życiu (dosłownie też, niestety!) leserów i wymoczków, a pozwalamy sobą pomiatać ostrym gostkom, którzy cierpią na nadmiar kapuchy i testosteronu, bo a nuż uda się coś przy nich skorzystać, chapnąć dla siebie. Bolesny schemat? Prawda w oczy kole? Wybaczcie, siostry. Niestety, sprawdza się w co drugim związku, sama czytasz, Cegło, te wszystkie listy, więc chyba wiesz lepiej ode mnie.
A ja się pytam z pijanym hałasem: co tu jest, kuśwa, grane? Że niby człowiek nie jest stworzony do samotności, a kobieta jest szczególnym przypadkiem człowieka i bez chłopa w ogóle nie ruszy z miejsca? W moim wypadku – zero głupot, ten numer nie przejdzie. Nie, nie urodziłam się taka. Ale życie (w tym faceci) nauczyło mnie, że: a) nie warto robić dalekosiężnych planów w żadnej dziedzinie, b) lepiej żyć w zgranym, sympatycznym stadzie, niż tkwić w miejscu z pojedynczym palantem.
Zgadłaś: ja właśnie na takich trafiałam. Horyzonty mieli zdefiniowane: najpierw „prask!” o łóżko, potem się zobaczy. To, co potem (i w trakcie) widziałam, nie było warte nawet cząstki „początkowej inwestycji”.
Nie, nie mam fioła na własnym punkcie i nie uważam się za niedocenioną gwiazdę filmową. Po prostu, w jakimś momencie postanowiłam, że to ja będę decydować, jak chcę żyć i od kogo lub czego chcę się uzależnić – jeśli w ogóle. Dlatego: gdzieś mam małżeństwo, wraz z jego niemożliwymi do spełnienia obietnicami, za to wyjątkowo upierdliwymi zobowiązaniami. Gdzieś mam konkubinat, użeranie się z byłymi żonami, niedoszłymi teściami i cudzymi dziećmi w trudnym wieku. Wolę zwiedzać świat w gronie zaufanych przyjaciół, spełniać się przez 12 godzin na dobę w pracy, którą kocham, oszczędzać na mieszkanie i samochód, bo żadna siła nie zmusi mnie do wzięcia czegokolwiek na kredyt, czy przyjęcia opcji: niech mi narzeczony czy mąż kupi. Sama wszystko sobie kupię. Jak będzie trzeba, to nawet wibrator! Tak! Jeśli już seks w wielkim mieście, to ja z koleżankami wolę rozmawiać przy klubowym stoliku o wibratorach. Faceci nie są warci rozmowy ani nawet myśli. Ci, których ja spotkałam. O tych, których jeszcze nie spotkałam, wypowiadać się nie zamierzam. Ale chwilowo robię wszystko, żeby tych nowych spotkań było jak najmniej. I dobrze mi z tym!
Zamieniam się w słuch: jestem egoistką, materialistką, oszołomką? A może lesbijką?Dziękuję za uwagę!
Twarda
***
Witaj, Twardzielko!
Nie mnie oceniać, czy jesteś egoistką i materialistką – prawdę znają Twoi bliscy: rodzina, przyjaciele. Dwa kolejne rozstrzygnięcia należą do psychiatry i seksuologa:))).
Na pewno jesteś dosyć cyniczna (to taka szczególna odmiana realizmu) i jak się domyślam, to życiowe doświadczenia sprawiły, że tak stwardniała Ci skóra. Cóż, nie oczekujesz chyba raczej pociechy z mojej strony – pozwolę sobie tylko na komentarz, że Twoja postawa w dzisiejszych czasach nie jest ani rzadko spotykana, ani tym bardziej szokująca. Nie zamierzam tego wartościować. Każdy ma prawo iść swoją drogą, z zastrzeżeniem, że byłoby miło robić to na własny rachunek, nie krzywdząc innych.
Na pewno masz wrażenie, że uczciwie i konsekwentnie realizujesz swoją twardą filozofię, wychodząc z założenia, że sama zostałaś skrzywdzona i więcej do tego nie dopuścisz. W Twoim rozumowaniu dostrzegam jednak pewne luki. Zwróć uwagę, że to, co się dzieje pomiędzy mężczyzną i kobietą, to zawsze rodzaj gry, rozgrywanej za obopólnym przyzwoleniem (wyjąwszy gwałt i przemoc). A gra grze nierówna. Ludzie przybierają pozy, zakładają maski, nie zawsze komunikują drugiej stronie swoje prawdziwe oczekiwania – tak wygląda jeden z możliwych rytuałów czy może scenariuszy. Jeśli wpadnie się w pułapkę takich wykoncypowanych „zalotów”, trudno się z niej uwolnić. A i po uwolnieniu trudno zmienić nawyki.
Pamiętaj, że jeden i ten sam człowiek może działać i czuć co innego, w zależności od sytuacji i od „przeciwnika” czy też „partnera”. Jeśli nawet wikłałaś się dotąd w krótkie związki, oparte na seksie, niekoniecznie oznacza to, że miałaś do czynienia wyłącznie z chmarą płytkich palantów – równie dobrze Ty mogłaś wysyłać jednoznaczne sygnały na temat tego, w co chcesz się bawić, a druga strona podchwytywała niezobowiązujące zaproszenie. Takie sygnały mogłaś wysyłać całkiem nieświadomie. Nie znaczy to wcale, że Twoje znajomości toczyłyby się według jednego, niezbyt romantycznego schematu, gdyby ktoś – Ty lub mężczyzna po drugiej stronie relacji – okazał potrzebę czegoś więcej. Upraszczając – potrzebę uczuć. Bo dużo piszesz o rozczarowaniach, a o uczuciach ani słowa. Może nie warto oskarżać facetów o chłód emocjonalny, jeśli samej choruje się dokładnie na to samo, a pójście do łóżka na pierwszej randce określa się mianem „inwestycji”?
Zgadzam się: masz prawo żyć, jak chcesz, wydawać po swojemu własne pieniądze i nie zawracać sobie głowy związkiem – luźnym czy usankcjonowanym. Jesteś tak skonstruowana, że nie jest Ci to potrzebne. Pozwól jednak innym przeżywać ich własne wzloty i upadki, związane z ryzykiem inwestycyjnym, jakie niesie miłość… Niech kobiety wpatrują się jak w sroki w gnat w swoich mężczyzn i wysłuchują ich tyrad, skoro im nie wydaje się to nudą ani żałosną stratą czasu. Niech dają im kasę albo ją od nich biorą – jak komu pasuje… Czemu akurat Ciebie to boli?
Czy chciałabyś, żeby cały świat stwardniał pod wpływem Twoich niewesołych refleksji? Bo ja nie!
Życzę Ci frontalnego zderzenia z miłością lub z… własnymi poglądami.:)
Pozdrawiam,
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze