Czwarty muszkieter jest w dołku
CEGŁA • dawno temuMówi się - pożycz pieniądze, stracisz przyjaciela. Ja czegoś takiego nie uznaję, uważam, że ludzie powinni sobie pomagać. Ale ostatnio zwątpiłam i to w bardzo dobrą koleżankę. Dzielę pensję, podsuwam jej różne ogłoszenia o pracę, nie sprawdzam, czy gdzieś dzwoni, pisze, bo nie mam na to czasu. Widzę tylko, że śpi w dzień, nie pomaga w sprzątaniu czy praniu, jakby straciła ochotę do życia.
Droga Cegło!
Mówi się — pożycz pieniądze, stracisz przyjaciela. Ja czegoś takiego nie uznaję, uważam, że ludzie powinni sobie pomagać. Ale ostatnio zwątpiłam i to w bardzo dobrą koleżankę, no, po prostu moim zdaniem przegina. A ja nie umiem jej nic powiedzieć, bo jesteśmy z jednego miasta. Razem ruszyłyśmy na podbój świata, bardzo śmieszne, prawda? Ale jej nic się nie udaje no i kilka osób za to słono płaci, pisząc dosłownie.
Jest nas w sumie cztery, z tej samej miejscowości, z tej samej szkoły od małego. Przyjechałyśmy do Warszawy z mocnym planem, rzeczywistość nam trochę dała po łapkach. Na razie pracujemy, może za dwa lata uda się pójść na studia, chociaż trzyletnie, zobaczymy.
Sprawa rozbija się o to, że Ola, nasza Lusia, jak do niej mówimy na co dzień, jest mało zaradna. Owszem, nie twierdzę, są ludzie bardziej przebojowi i mają to w swojej naturze, a wcale nie każdy musi taki być, bo by się wszyscy pozabijali. Ale jeśli my trzy jakoś ciągniemy pracę od roku, a ona jedna traciła już cztery razy, zmieniała, nie przesadzę, co dwa miesiące i od czerwca nie ma żadnej, to chyba coś jest lekko nie halo. A wynajmujemy razem mieszkanie, chyba nie muszę dodawać, ile to kosztuje w Warszawie, trzeba też sprawiedliwie dzielić inne koszta, żeby każda mogła coś odłożyć. Inaczej po co tu siedzieć? Mnie na przykład kluby i dyskoteki nie rajcują, mam tego po kokardy.
Luśka, nawet jak miała jakąś pracę, zarabiała strasznie mało, od tego trzeba zacząć. Myśmy praktycznie cały czas się do niej dokładały – prosiła, obiecywała, że przy lepszej pensji się z nami rozliczy. Teraz, kiedy siedzi w domu, dzielimy trzy pensje na cztery części, po prostu. Podsuwamy jej różne ogłoszenia, ja tam nie sprawdzam, czy gdzieś dzwoni, pisze, próbuje załatwić, bo nie mam na to czasu. Widzę tylko, że śpi w dzień, nie pomoże nam w sprzątaniu czy praniu, jakby straciła ochotę do życia. Ma fajnego chłopaka, który wpada czasem, coś ugotuje dla wszystkich, zajmuje się naszym kotem. Ale forsy też nie ma i nie może Luśce pomóc w inny sposób.
Nie myśl sobie, że coś knujemy, chcemy Lusię wystawić z mieszkania czy coś w tym rodzaju. Jesteśmy ludźmi i starymi kumpelkami. Ale nie możemy opiekować się nią i utrzymywać bez końca, jakby była małym dzieckiem. Żadne zachęty czy tłumaczenia na nią nie działają, zamknęła się, wciąż tylko narzeka na siebie i na swój los albo nas w kółko przeprasza. Nie umiemy zadziałać na nią w ten sposób, żeby się wzięła w garść.
Nic nie poradzę na to, że zaczyna mnie irytować jej podejście. Reszta dziewczyn też ma do niej pretensje, ale wszystkie równo pomagamy. Nawet dajemy jej pieniądze na fryzjera, żeby poprawiła sobie humor. Ale w sumie to nie działa. No, może przez godzinę.
Nie chcę, żeby nasze babskie stadło rozleciało się z hukiem, może Ty wiesz, jak na nią wpłynąć?
Mari
***
Droga Mari!
W powiedzeniu o pieniądzach i przyjaźni jest ziarno prawdy – porzekadła nie biorą się znikąd. Reszta to już sprawa indywidualnego podejścia bliskich sobie ludzi do konkretnej sytuacji.
Koleżanka ma ewidentny kryzys, a Wy, póki co, zachowujecie się jak przyjaciółki – utrzymujecie ją, próbujecie zmobilizować do szukania pracy, robicie drobne przyjemności. Tylko że ta sytuacja Was denerwuje i macie z tego powodu trochę wyrzutów sumienia. „Kto tu jest egoistą – ona czy my?” – zastanawiacie się zapewne. A zatem, tak czy inaczej układ nie jest stuprocentowo „czysty”.
Można jednak spojrzeć na to wszystko inaczej, bez wartościowania, kto tu jest dobry, a kto zły. Skoro przyjechałyście do Warszawy, żeby coś osiągnąć, a potem musiałyście przykroić swoje marzenia do realiów, to same najlepiej wiecie, że w życiu bywa pod górkę. Pomijając różnice charakterów, tak naprawdę każda z Was mogłaby się znaleźć na jakiś czas w sytuacji Lusi (mówię o braku pracy, niekoniecznie o nastroju). I nawet energiczne poszukiwanie nowego zajęcia nie zawsze owocuje sukcesem. Co wtedy? Wydaje mi się, że gdyby zła passa dopadła którąkolwiek z Was, reszta zachowałaby się tak samo. Na tym w skrócie polega przyjaźń i realizacja wspólnych planów: patrzy się perspektywicznie, a niepowodzenia traktuje się jako chwilowe, bieżące problemy, wymagające rozwiązania.
Namawiam Was do tego, byście nie szły tropem lenistwa czy wygodnictwa koleżanki, bo może okazać się fałszywy i krzywdzący. Człowiek bezradny i załamany nie równa się przecież pasożytowi, który z premedytacją wykorzystuje innych… Intuicja musi Wam podpowiedzieć, z czym macie do czynienia w tym wypadku – ale przecież koleżankę znacie od kilkunastu lat. Może po prostu jej oczekiwania i nadzieje były bardziej wyśrubowane od Waszych, a w rezultacie zderzenie z życiem okazało się boleśniejsze?
Podpowiadam inny trop: Lusia może mieć niestety początki depresji. Trzeba działać szybko, ale delikatnie. Nie w kierunku podsuwania kolejnych ogłoszeń. Powinnyście wybadać ją pod kątem tego, czy zechce pójść do lekarza. Jeśli nie ma ubezpieczenia, może zarejestrować się jako bezrobotna – prawdopodobnie nie uzyska zasiłku pieniężnego (zbyt krótko jest bez pracy, nawet jeśli Wam wydaje się to wiecznością), ale będzie miała tzw. ZUS: darmowe wizyty u specjalisty i tanie lekarstwa, co nie jest bez znaczenia w Waszej sytuacji.
Moim zdaniem tutaj potrzeba z Waszej strony czegoś więcej niż cierpliwości. Musicie być jak czterej muszkieterowie i przetrwać ten kryzys razem. Czyli – robić wszystko tak, jak dotąd, wspierać koleżankę i dokopać się do rzeczywistej przyczyny jej chandry czy bierności. Jesteście lojalnymi przyjaciółkami, dlatego to się po prostu musi udać!
Zapewniam Cię, że kiedy nadejdą lepsze czasy, będziecie ten okres wspominać z dumą i radością, a cała gorycz i bunt gdzieś się ulotnią…
Powodzenia!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze