Różnica płci to mit!
CEGŁA • dawno temuByłem „wszędzie”. Na randkach, na pornosach, w knajpach, w obcych krajach. Na studiach i na czatach. Na wozie i pod nim. Co nieco przeżyłem, przeczytałem, podsłuchałem. Wyciągnąłem osobiste wnioski. Różnica płci to mitologia! Dziewczyny, macacie nas wzrokiem tak samo jak my Was. Męsko-damski świat nie jest jednowymiarowy i nikt w nim nie dzierży nagrody fair play. W tej pięknej grze brak reguł i niech tak pozostanie. Osobiście lubię wychodzić z pewnych sytuacji ze zdumiewającym (wciąż) poczuciem przeżycia czegoś cennego, a nie z poczuciem krzywdy czy straty przemijającego bezpowrotnie czasu.
Droga Cegło!
Pozdrawiam Ciebie i wszystkie frustratki (dla pewności dodam – osoby ludzkie płci żeńskiej), które do Ciebie i innych kącików piszą, bo:
1. Mąż, ślubny zresztą, własny jak najbardziej, kocha za bardzo, ewentualnie nie dosyć. To samo z zarabianiem. Może nawet to drugie częściej (w sumie nie ma się czemu dziwić).
2. Chłopak nie chce ślubu, ewentualnie za szybko o nim wspomina. Kwiatów nie daje, a jeśli daje, to mu biada: albo zdradził, albo jest zbyt romantyczny (dziewczyny, czy można być ZBYT romantycznym? Z ciekawości pytam, ja taki więcej początkujący…).
3. Osobnik poznany na wakacjach nie wyraża woli przedłużenia znajomości. Odkrycie Ameryki, słowo daję!
4. Faceci tylko udają, że nie przeszkadza im skaza na urodzie: parę kilo więcej, fałdka, zmarszczka – wszyscy zgrywają się z wygodnictwa na zakochanych, a w rzeczywistości biorą na przeczekanie, aż znajdą… Aż znajdą… No, nie wiem, kogo? Kto jest teraz na topie babskiej frustracji? Penelope Cruz? Ania Przybylska? Jakieś inne wstrząsające bohaterki reklam szamponów ze średniej półki?
5. Nie można stworzyć związku – przepraszam, chciałem powiedzieć „relacji” - z człowiekiem, który interesuje się czymkolwiek POZA miłością. Pułapki Internetu (gołe zdjęcia i filmy, strony towarzyskie i hobbystyczne, Allegro, nasza-klasa, youtube), starzy kumple ze szczególnym uwzględnieniem wypraw na piwo czy na coś ciekawszego od piwa (wstaw cokolwiek), wtrącający się rodzice (przyszli bądź aktualni teściowie), bracia i siostry, generalnie rodzina i cała „dotychczasowość”, której wykreślić się jakoś nie daje (w tym byłe narzeczone), praca, nauka, polityka, sport – czy pominąłem jakichś wrogów idealnej miłości? Na pewno. Cóż, nie jestem Panem Bogiem. No i ciągle jestem sam! Zasłużenie…
A teraz trochę o sobie – a nuż to kogoś zainteresuje? Liczę na to. Szukam bezskutecznie bratniej duszy płci żeńskiej — ale koniecznie z duszą. A co, mam wymagania!
Byłem „wszędzie”. Na randkach, na pornosach, w knajpach, w obcych krajach. Na studiach i na czatach. Na wozie i pod nim. Co nieco przeżyłem, przeczytałem, podsłuchałem. Wyciągnąłem osobiste wnioski. Różnica płci to mitologia!
Dziewczyny, macacie nas wzrokiem tak samo jak my Was – to a propos tzw. pierwszego wejrzenia. Naśmiewacie się z „obciachowych” ciuchów, szukacie włosów w nosie, na plecach, a nawet tam, gdzie „mają prawo” być — moim zdaniem np. w gaciach czy pod pachami. Nie dajmy się do końca zwariować.
Zależy Wam na forsie, nawet, gdy same ją macie. Nie chcę rozwijać tego tematu ani nikogo wkurzać – mówię z doświadczenia. Nie oceniam. Stwierdzam fakt.Katujecie i szantażujecie swoich facetów wszelkimi dostępnymi środkami – argumenty macie mocne, przyznaję. Najmocniejszy to Wasze cudowne ciała. Ja jednak postanowiłem sobie (i tego się mniej więcej trzymam): we wspólnym domu nie będę palił na balkonie ani przepraszał za to, że zapomniałem kupić mleko. Gdzieś do cholery jest granica i może, ładując się w związek, obie strony powinny uważać, czy nie zamierzają jej przekroczyć. To jest granica sensu.Odstawiacie na bok swoją osobowość, a to nikomu nie służy. Dlaczego mężczyzna interesuje się światem, a Wy udajecie, że nie? Czytajcie jawnie książki i gazety, spotykajcie się z przyjaciółmi, bądźcie odrobinę bardziej samodzielne, miejcie odwagę mieć swoje życie. Nikt a priori od Was nie wymaga, byście prasowały skarpetki, polerowały kuchenne blaty i prowadzały nas do fryzjera, same to sobie narzucacie, a potem jest wielki płacz, że nikt tego nie docenia.
I wreszcie — nikt nie ma monopolu na lojalność, więc nie stawiajcie się w roli męczennic. To nudne i niezgodne z rzeczywistością. Wybaczcie, żyję dopiero od 31 lat, ale tak to właśnie widzę.
A teraz post — wakacyjny akcencik na koniec, żebym został optymalnie zrozumiany. W tym roku byłem we Włoszech na zlocie rowerowym. Fantastyczna impreza, nie moja pierwsza tego typu. Wykrystalizowały się grupy. Objechałem „buta” z piątką Polaków za grosze, wszystkim polecam, jeśli tylko umieją nasmarować rower i nie boją się trudów fizycznych – ale to tak na marginesie.
Była tam dziewczyna. Średniej piękności, dwa lata starsza ode mnie i dużo silniejsza na rowerze. Z innego miasta w Polsce, wręcz bardzo odległego, a zatem – utrudnienie już na wejściu. Ale nie myślałem o tym. Podobała mi się. Robiła w życiu może nieistotne, jednak dosyć ciekawe rzeczy, a ja już od jakiegoś czasu nie spotkałem kobiety, która potrafiłaby wyjść w rozmowie z zaklętego kręgu „odreagowuję mój ostatni związek” albo „kiedy ma się dzieci, zmienia się perspektywa”. A najśmieszniejsze, że jak większość ludzi, miała swoje obciążenia. Tylko że zostawiła je w domu, jadąc na urlop, zupełnie tak jak ja.
I co? I nic. Nic z tego nie wynikło, żałuję. To była twarda kobieta, zaprawiona w bojach i nie trudziła się, by to ukryć. Za to ją cenię, co z kolei Twoje Czytelniczki, Cegło, może zaboleć… Ponieważ, kiedy wchodzę do Twojego kącika, mam zawsze wrażenie, że wchodzę na forum uczciwości i praworządności. Bezwzględnej. Dla wszystkich.
Cóż się takiego wydarzyło? Ano, niewiele. Zbrataliśmy się na trasie, wydawało mi się, że nawet więcej. Każde opowiedziało o sobie to, co uznało za ważne. Było fantastycznie, z mojego męskiego punktu widzenia oczywiście. Robiło się niestety coraz gorzej i chłodniej, im bliżej do kraju.
Sytuacja klasyczna: nie byłem jedynym testowanym. Przeoczyłem pozostałych. Śmiej się – tak, straciłem czujność! Nie, w ogóle nie byłem czujny! Bo nie mam tego we krwi. Nie prześwietlam ludzi, daję im duży kredyt zaufania, równoległy w danej chwili z moją fascynacją.
Bożena obstawiła trzech facetów. Nie z totalną premedytacją, bo to niemożliwe na takiej wyprawie, ale jednak… Wyszło to w bardzo infantylnych okolicznościach, którymi nie chcę teraz zanudzać, w każdym razie fakt jest faktem: każdy z nas był „w odwodzie” i nie wiedząc o tym, rywalizował. O co dokładnie? Czy było warto? Czy to moralne? Nie wiem. Nie wygrałem tej rozgrywki, ale nie mam też pojęcia, kto (i czy w ogóle ktoś) mnie „pokonał”. Piszę o tym wyłącznie w intencji Was, dziewczyn, które użalają się nad sobą, bo po powrocie znad morza okazało się, że Wasz ukochany, wbrew pozorom, obskakiwał kilka pól namiotowych i kilka dyskotek, zamiast jednej.
Jak powiedziałem na początku – męsko-damski świat nie jest jednowymiarowy i nikt w nim nie dzierży nagrody fair play. Przypominam o tym delikatnie, tak mi się wydaje. W tej pięknej grze brak reguł i niech tak pozostanie. Ja osobiście lubię wychodzić z pewnych sytuacji ze zdumiewającym (wciąż) poczuciem przeżycia czegoś cennego, a nie z poczuciem krzywdy czy straty przemijającego bezpowrotnie czasu.
Napisałem, Cegło, bo ciągle wierzę, że spotkam w życiu jeszcze wiele ludzi i od każdego czegoś ważnego się nauczę. Aż znajdę TĘ osobę. Nie ma we mnie żalu do kobiet, nie generalizuję ich i bardzo bym im życzył (sobie też), aby nie czuły ustawicznego żalu do mężczyzn. Na swoje „pół” trzeba czasem poczekać. A czasem dojść po wertepach.
Uważam się za człowieka wyrozumiałego i pozbawionego histerii w pewnych tematach. Ale można mnie oczywiście odebrać jako cynika.
Krzysztof
***
Drogi, niesfrustrowany Krzysztofie!
Wow!
Na początku poraziła mnie długość Twojego listu, ponieważ, szczerze mówiąc, żal coś z niego wycinać… Nie robię tego zatem, trafiasz w całości na forum. Zasługujesz na to. Jesteś bardzo konsekwentny w poglądach lub potrafisz sprawić takie wrażenie – to rozstrzygnięcie nie jest najistotniejsze.
W kąciku porad nie bronię konkretnej płci – staram się bronić ludzkości, przed nią samą. To oczywiście żart – może nie do końca, ale zakładam, że lubisz żarty. Chcę powiedzieć, że atakujesz dziewczyny trochę na wyrost. To nie jest miejsce użalania się i nigdy go tak nie traktowałam, po prostu dziewczyny częściej piszą i stąd może Twoje wrażenie dysproporcji we wzajemnych cierpieniach, które sobie fundujemy. Ale nie mamy tu chyba do czynienia z sytuacją: debilizm pokrzywdzonych kobiet kontra rozsądek doświadczonych przez los mężczyzn? Niby nie chcesz dzielić świata, ale mimowolnie go dzielisz. Przemyśl to.Zgadzam się z Tobą w wielu punktach.
Kobiety są bardziej ekstrawertyczne, mają tendencję do otwierania się przed publiką. Jeśli śledzisz różne fora, mogłeś utrwalić w sobie wrażenie, że swoimi problemami – realnymi czy urojonymi – próbują zdominować świat. Ale nie to jest chyba ich głównym celem. Myślę, że zwyczajnie i szczerze szukają pomocy, czego mężczyźni dla odmiany robić nie lubią. Tak zostaliśmy wychowani i ukształtowani. Jesteś dość inteligentny, bym nie musiała Ci tego szerzej tłumaczyć.
To jednak, że mężczyźni nie dorównują kobietom w bezmiarze zwierzeń, nie oznacza wcale, że nie mają równoległych lub wręcz bliźniaczych wątpliwości na temat związków. Jesteśmy jednym gatunkiem, jesteśmy ludźmi. Dowodem Twój list, w którym niby bagatelizujesz „babskie” pretensje, a sam masz podobne, tylko odrobinę lepiej je kontrolujesz.
Oczywiście, ze wszyscy jednakowo potrafimy ocenić na zimno sytuację i nawet zadać ból – kosztem drugiej osoby, ale z korzyścią dla siebie. Odkrycie Ameryki, słowo daję!
Jasne, że większość z nas mniej lub bardziej kalkuluje, co się w życiu bardziej opłaci – z poprawką na osobniczy system wartości. Generalnie trzeba przyjąć, że filozofia Gandhiego jest w odwrocie: większość ludzi (nie „kobiet”) chce żyć powyżej poziomu morza i nic na to nie poradzimy. Nie wiem, czy zauważyłeś — piszą do mnie również dziewczyny, które nie dbają o pieniądze i są przerażone materializmem swoich partnerów (Ty oczywiście w to nie wierzysz). Nie wiem, może poglądy im się zmienią, nie wnikam. Ale ile znasz osób, które ze spokojem planują mieszkanie pod mostem? Czy jest to w ogóle opcja warta polecenia? Nie popadajmy w skrajności, proszę.
Podobnie jest z siłą woli, lojalnością… Inaczej ona wygląda na etapie inicjacji, inaczej wobec stałego partnera, inaczej w sytuacji poszukiwania sposobu na życie, nie da się tego ujednolicić. Chyba przez nieuwagę pomieszałeś nastoletnie porywy, rozterki i rozczarowania z „mądrością” człowieka, który już to i owo przeżył. To samo się tyczy układania wspólnego życia, kompromisów. To jest proces, wreszcie etap, do którego każdy musi (lub nie musi) dojrzeć. Twoje oceny są zbyt jednoznaczne, rygorystyczne – choć wydawałoby się, że buchasz tolerancją…
Namieszała tu Bożena:). Może jedna z wielu kobiet na Twojej drodze, może ta bardzo ważna. Nie wiem. Ale mam wrażenie, że sam szukasz idealnej miłości i wszystko, co odbiega od Twojej wizji, „masz za złe”. Chciałabym się mylić. Pozwól jednak nam, frustratkom, czuć to, co czujemy.
Osobiście nie uważam, byśmy marzyły wyłącznie o polerowaniu blatów i nie miały własnych zainteresowań. Ale — może faktycznie nie umiemy tego jasno przekazać? Wówczas punkt dla Ciebie.
Czekam na pozytywne wieści!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze