Od czego są przyjaciele...
CEGŁA • dawno temuMiałam naprawdę beznadziejny urlop. Nie rozumiem dlaczego, bo pojechaliśmy w „sprawdzonym” składzie: ja, mój chłopak, moja najlepsza przyjaciółka i jej mąż. Już prawie od 2 lat spędzamy razem większość wolnego czasu i raczej poważniejszych konfliktów nie było. A ten wyjazd był dla mnie koszmarem, mimo że wynaleźliśmy sobie fantastyczne miejsce - hotel nad jeziorem, urządzony w gotyckim zamczysku.
Witaj, Cegło!
Miałam naprawdę beznadziejny urlop. Na dodatek, nie rozumiem dlaczego, bo pojechaliśmy w „sprawdzonym” składzie: ja, mój chłopak, moja najlepsza przyjaciółka i jej mąż. Już prawie od 2 lat spędzamy razem większość wolnego czasu i raczej poważniejszych konfliktów nie było. A ten wyjazd był dla mnie po prostu koszmarem, mimo że wynaleźliśmy sobie fantastyczne miejsce — hotel nad jeziorem, urządzony w gotyckim zamczysku i w ogóle. Wyrzucone pieniądze, tak to podsumuję.
Od samego początku zauważyłam, że układ naszego „czworokąta” się zachwiał, przede wszystkim chodzi o to, że szwagier, jak żartobliwie nazywamy Jurka, męża Sylwii, dziwnie się izolował. Pomyślałam po raz pierwszy, że on chyba jest alkoholikiem, jakoś wcześniej nie przyszło mi to do głowy. Sylwii nie zapytam przecież o to otwartym tekstem, zresztą, akurat w tym momencie nie chciałam i jej psuć wakacji. Jurek raczej nie chciał z nami pływać na łódce ani pograć w bilard, ani pójść na grilla. Nic mu nie pasowało, „nuuudy” – bez przerwy to powtarzał, cokolwiek zaproponowaliśmy. Za to sporo pił, zaczynał piwem dzień, a potem już regularnie „płynął”. Na dodatek bardzo angażował sobą mojego Rafała, a mnie to złościło, ponieważ w czerwcu się zaręczyliśmy i chciałam się tym nacieszyć, jeszcze to wszystko w sumie do mnie nie dotarło, że na Boże Narodzenie biorę ślub! Nie żądam, żeby Rafał był do mnie przyklejony 24 godziny na dobę, ale to, co chłopcy wyprawiali, to już była dla mnie lekka przesada.
Prawie codziennie po śniadaniu mój narzeczony wymykał się do sklepiku, niby po fajki i tak dalej, ale w rzeczywistości przynosił skacowanemu Jureczkowi piwko (sam nie pije, to muszę przyznać i to mnie bardzo cieszy, ale tym bardziej dziwiło mnie takie służalcze zachowanie). Potem z reguły Jurek znów szedł spać aż do obiadu, a my we trójkę jakoś zabijaliśmy czas w nieswojej atmosferze, jednak żadne z nas tego nie komentowało. Niestety, Rafał kontynuował swoją usłużną misję także wobec Sylwii: a to smarował ją pianką, a to uczył sterowania, czasem nawet coś tam sobie poszeptywali na boku. Może dostaję paranoi, ale po raz pierwszy miałam wrażenie, że Sylwia jest wpatrzona w Rafała jak w obrazek, zamiast zająć się własnym mężem, rozruszać go jakoś…
Z upływem dnia było tylko gorzej. Jurek pił mnóstwo alkoholu do obiadu, potem szedł na samotny spacer, żeby „odparować”, potem zaczynał od nowa. A najgorsze były wieczory, z reguły w klubie. Ja z pijanym Jurkiem pilnowaliśmy, jak to się mówi, stolika, Rafał tańczył z Sylwią. Z Jurkiem pogadać się nie dało, przysypiał, ale to i tak lepsze, niż gdyby miał być agresywny. Około 23.00 Rafał kładł go spać, dosłownie. Wracał do nas i ciągnęliśmy wieczór we troje, ale nic nie poradzę na śmieszną arytmetykę – czułam się jak piąte koło u wozu.
Raz próbowałam porozmawiać z Rafałem w naszym pokoju, przed spaniem, ale się wymigał. Powiedział, że musi wypocząć — wstaje o 4.00 i zabiera Jurka na ryby, bo mu to „dobrze zrobi”. Wybuchłam wtedy, żeby Sylwia poszła z nim na ryby, skoro to takie ważne. Usłyszałam jakieś mruknięcie, że jestem „bez serca” i Rafał jak gdyby nigdy nic poszedł spać, tematu nie podjął. Na te ryby oczywiście poszli i nawet ten jeden raz Rafał też się napił, bo potem czułam.
Powrót do Warszawy był sądnym dniem.
Przyjechaliśmy na wakacje dwoma samochodami, ale Jurek pił do 3.00 nad ranem i nie było mowy o tym, żeby prowadził. Sylwia nie ma prawa jazdy. W rezultacie ja wzięłam ich auto, Rafał zabrał Jurka do naszego. Sylwia milczała całą drogę. Ja jej nie pomagałam, to prawda, byłam wściekła. Pod domem powiedziała tylko „dziękuję” i „przepraszam”. Rafał zaprowadził Jurka do mieszkania, pomógł z bagażami.
Minęły 3 dni, a ja chodzę jak struta. W poniedziałek oboje wróciliśmy do pracy, nie było czasu, ale chyba i chęci na poważną rozmowę, zwyczajnie weszliśmy w kierat. Mamy tzw. ciche dni, przy czym inicjatywa jest po stronie Rafała, to znaczy wyczuwam, że to on się na mnie boczy i nie wiem dlaczego. Jeśli nie zakochał się w Sylwii, to o co chodzi? Cegło, nie wiem nawet, jak do niego zagadać!
Domini
***
Droga Domini-ko, jak się domyślam:)
Jeśli zaglądasz czasem do kącika, zauważyłaś zapewne, że często doradzam – głównie dziewczynom, żeby zdobyły się na odrobinę egoizmu, dla własnego dobra… Tobie chciałabym doradzić coś wręcz przeciwnego: rozejrzyj się wokół siebie — może zauważysz, że nie jesteś pępkiem świata?
Z mojej perspektywy sytuacja wygląda tak, że troszkę się zagalopowałaś w ocenach, a rozleniwiłaś — w uczuciach i analizach. Jak to możliwe, że nie znasz problemów swojej najlepszej przyjaciółki (bo chyba więcej o nich wie Twój chłopak)? Przecież kłopoty Jurka musiały zacząć się wcześniej, jeszcze przed Waszym wspólnym urlopem. Pamiętaj: to, że Sylwia Ci się nie zwierzyła, nie zwalnia Cię od pytań, nawet tych niewygodnych. Milczenie i przyzwolenie nie zawsze jest najlepszym dowodem przyjaźni — w krytycznych momentach trzeba zapomnieć o źle pojętej dyskrecji, o tym, co „wypada”, a co nie. To po pierwsze.
Po drugie, w moim odczuciu Rafał odczytał po swojemu to, co się dzieje i zadziałał instynktownie, doraźnie. Zrobił to, co w danej chwili mógł/jego zdaniem należało zrobić: zaopiekował się obojgiem. Dlaczego? Bo to on jest z boku, nie Ty. Jemu te niewygodne pytania zadać dużo trudniej. „Bieganie po piwko”, które Cię tak oburza, to nic innego, jak pielęgnowanie chorego, dogadzanie mu, kiedy się nie ma lepszego pomysłu (od tego jest lekarz). A co do smarowania Sylwii pianką – mogłaś się włączyć do sprawy i wziąć ten intymny rytuał na siebie, na pewno by nie protestowała. Ona również potrzebowała dowolnej formy wsparcia – może bardziej niż mąż, który i tak był mało przytomny… Czy wpatrywała się w Rafała jak w obrazek? Nie wykluczam tego. W chwili osobistego kryzysu dostrzegła obok człowieka, który się w kryzysowej sytuacji sprawdza i wie, co jest ważne. Możliwe, że poczuła przebłysk zazdrości, bo masz, Dominiko, wspaniałego narzeczonego. Doceń to!
Moja rada: „otwórz” Rafała, ale nie pretensjami o zaniedbywanie, bo wtedy Jego negatywne wrażenie co do Twojej nieczułości jeszcze się pogłębi. Zapytaj o konkrety dotyczące Sylwii i Jurka, jako punkt wyjścia do szczerej rozmowy z przyjaciółką. Dowiedz się, co Rafał wie – wygląda na to, że Sylwia to i owo mu powiedziała. Może Jurek ma kłopoty w pracy lub przeżywa jakiś osobisty dramat? Bierność Sylwii oraz to, że mimo wszystko są razem, stwarza nadzieję, że nie chodzi bezpośrednio o nieporozumienia w ich związku… Podpytując Rafała, nie tylko pokażesz mu, że umiesz wznieść się ponad własne potrzeby emocjonalne, lecz przede wszystkim zyskasz wiedzę, jak pomóc Sylwii, z której strony „ugryźć” problem.
A potem przestań myśleć o „zepsutych” wakacjach i ruszaj z odsieczą – chyba nie zapomniałaś, od czego są przyjaciele? Rafał nie zapomniał.
Gratuluję Ci zaręczyn z tym facetem i życzę powodzenia!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze