Miłość za kredyt
MAGDALENA TRAWIŃSKA-GOSIK • dawno temuPrzyjaźń często poddawana jest próbom, a przyjaciele stają przed trudnymi wyborami. Gdy w grę wchodzi mężczyzna i duże pieniądze łatwo się pogubić. Miłość potrafi uśpić czujność, nie trudno wtedy zamienić przyjaźń w zazdrość, pomylić pomoc z frajerstwem i dać się wykorzystać.
Patrycja (30 lat, nauczycielka historii z Poznania):
— Postanowiłam napisać, ale nie o sobie, a o mojej przyjaciółce. Niedawno zrobiła aplikację, pracuje jako adwokat w jednej z poznańskich kancelarii. Zaczęła też sporo zarabiać. Dużo pracuje, również po godzinach, dlatego widujemy się coraz rzadziej. Kiedyś było inaczej, bardzo często chodziłyśmy na ploty i na piwo. Zawsze zwierzałyśmy się ze swoich problemów, głównie tych dotyczących mężczyzn. Jakoś obie nie miałyśmy szczęścia do miłości. Ja trafiałam na fanatyków seksu, z dwiema lewymi rękoma do roboty, a ona na kłamców, kombinatorów i zdrajców. Lata mijały i żadnej z nas nie udało się ułożyć sobie życia rodzinnego.
Rok temu moja przyjaciółka zaczęła coraz częściej odwiedzać ginekologa – jak się potem dowiedziałam miała ku temu poważne powody. Leczyła szyjkę macicy, a potem jajniki. Nigdy nie rozmawiałyśmy o tym w szczegółach, bo Anka nie za bardzo chciała mówić. Zrozumiałam tylko, że powinna jak najszybciej postarać się o dzieci, im będzie starsza, tym trudniej będzie jej zajść w ciążę. Miało to coś wspólnego z wizytami u ginekologa, ale ja nigdy nie drążyłam tematu, skoro ona nie miała ochoty opowiadać.
Od tego momentu stało się z nią coś dziwnego. Jej usilne szukanie kandydata na męża było żałosne. Wyciągała mnie do pubu, gdzie poznawała różnych mężczyzn, zapisywała się do internetowych serwisów dla singli i umawiała na randki w ciemno. Raz nawet zapisała się do biura kojarzącego pary i poszła na kilka randek – na szczęście nieudanych, więc zrezygnowała z tej formy poszukiwań. Stała się bardzo aktywna, co w sumie wyszło jej na dobre — z pulchnej Anki, stała się szczupłą. Zrobiła patent sternika i wyruszyła w rejs razem z grupą nieznajomych sobie ludzi. Niestety nie udało się złowić niczego, bo na pokładzie okazało się, że wszyscy są od niej o minimum 6 lat młodsi, a bosman, choć przystojny, mógłby być jej ojcem, a poza tym gustował w jej młodszych koleżankach z łodzi. Potem zaprzyjaźniła się z grupą ludzi, którzy planują podróż, jadą w nieznane, a potem pokazują slajdy z wyprawy. Tam poznała kilku bardzo fajnych mężczyzn, niestety wszyscy byli zajęci. Zaczęła grać w tenisa, bo spodobał jej się młody instruktor, niestety i z tych połowów ryby nie było, przynęta trafiła na zły grunt – instruktor okazał się gejem. Potem wyjechała na narty i kontakt z nią się urwał.
Wróciła nie sama. Okazało się, że na sylwestra wyciągnęła naszego wspólnego kolegę i miło spędziła z nim czas na nartach w Zakopanem. On traktował to jak koleżeński wypad, ona chyba inaczej. Na spotkanie ze mną przyszła rozpromieniona, taka jakaś świeża, szczęśliwa – wyglądała na zakochaną. Szybko jednak zauważyłam, że tylko Anka wpatrzona jest w Wojtka, on traktuje ją zwyczajnie, tak jak zazwyczaj, czyli jak koleżankę. Gdy wyszła do toalety, zapytałam go, ale on kategorycznie zaprzeczył i powiedział, że nie są parą, że tylko pojechali razem na narty i spędzili sylwestra, bo nie mieli innych propozycji. Anka zachowywała się tak, jakby Wojtek należał do niej lub jakby już była jego żoną. Nie umiem tego opisać, ale na przykład sugerowała, że sypiają ze sobą, że rano powie mu coś ważnego, poklepywała go czule po ramieniu, wodziła za nim oczyma, przytakiwała, była na każde skinienie. Nie poznawałam jej. Była inna. Pomyślałam, że jest zakochana i przy pierwszej nadarzającej się okazji zapytałam ją o Wojtka: mówiła dwuznacznie, nie chciała określić wprost czy są razem. Wojtek zaprzeczał. Powiedział, że Anka w ogóle mu się nie podoba, nie jest w jego typie, ale jest pomocna i nieoceniona. Chodzą razem do kina i pływają na basenie. Dziwna to była dla mnie historia. Ona na każdym kroku dająca mi do zrozumienia, że Wojtek należy do niej i on zaprzeczający, że tworzą parę. Przestałam się dopytywać, dałam temu spokój.
Anka kwitła, schudła jeszcze bardziej, zaczęła dużo wydawać na ciuchy, fryzjera, biżuterię. Poszła do dodatkowej pracy. Ciągle mówiła, że potrzebuje więcej gotówki. Któregoś dnia na wspólnej kolacji, oznajmiła mi, że razem z Wojtkiem budują dom. Zdębiałam dosłownie, ale ucieszyłam się, pomyślałam, że może Wojtek wreszcie się przekonał do Anki. Gdy zapytałam o ślub, znów powiedziała swoje tajemnicze: „nie wiem, nie wiem…”. Opowiedziała, że Wojtek marzył o domku z ogrodem pod Poznaniem. Miał za małą zdolność kredytową, więc kupili ziemię na spółkę, a ona wzięła kredyt, bo lepiej zarabia i właśnie stawiają fundamenty.
Przeraziłam się, zwłaszcza, gdy przez telefon od Wojtka znów usłyszałam, że nie są i nigdy nie będą parą, a Anka jest miła i po prostu mu pomaga. Boję się, że on ją wykorzystuje. Zauważył, że ma do niego słabość, że jest w niego zapatrzona i czerpie z tego korzyści. A Anka nie zauważa niebezpieczeństwa, żyje w wyimaginowanym świecie, ma nadzieję, że coś z tego będzie. Sama spłaca kredyt i myśli, że z powodu wspólnego kawałka ziemi, zamieszkają razem na zawsze, wezmą ślub i będzie miała swoje upragnione dziecko. Tak bardzo chce mieć męża i rodzinę, że działa na ślepo i bez opamiętania.
Najgorsze jest to, że nie mogę jej o tym powiedzieć, ostrzec ją. Ona uważa, że ja jej zazdroszczę, bo Wojtek mi się podoba i chciałabym go dla siebie, bo jestem sama. Rzeczywiście Wojtek mi się podoba i rzeczywiście od dwóch lat z nikim nie jestem. Jednak moje intencje są inne. Wojtek to tylko mój kolega, a Anka to aż moja koleżanka – nie chciałabym patrzeć bez słowa na to, jak wyrządza się jej krzywdę. Co robić? I jak jej wytłumaczyć, że jest wykorzystywana? Nie chciałabym, żeby się ode mnie odwróciła, żebym straciła koleżankę. Jednak czuję się zobowiązana otworzyć jej oczy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze