Zostańmy przyjaciółmi
CEGŁA • dawno temuMój chłopak powiedział, że nie umie się zaangażować, że zależy mu na mnie i nie chce mnie ranić, ale odchodzi. Na moje pytanie, czy wróci, kiedy sobie wszystko poukłada - odpowiedział, że niczego nie przekreśla, nie mówi „nie”, ale z drugiej strony, nie chce mi robić nadziei. Przesiaduję u niego tak samo, jak wtedy, gdy byliśmy razem, ale jako koleżanka. Chciał byśmy zostali przyjaciółmi.
Witam!
Mam 22 lata i spory problem sercowy. Jakieś pół roku temu rozstałam się z moim wieloletnim chłopakiem. Odszedł, bo, jak powiedział, przestał mnie kochać. Ale nie o tym chciałam pisać.
Nie tak dawno w moim życiu zaczęło się układać. Zaiskrzyło między mną a kolegą ze studiów. Chłopak, podobnie jak ja, ma za sobą bolesne przeżycia. I tu pojawia się problem. Byliśmy ze sobą jakieś półtora miesiąca. Nadmienię, że to on był osobą, która to wszystko rozpoczęła: on o mnie zabiegał, on zaproponował związek. Na początku było fajnie. Ale potem pojawiła się u niego blokada. Twierdził, że nie potrafi mi zaufać, że jest chorobliwie zazdrosny, że nie umie się poświęcić dla mnie — a wszystko przez to, co zrobiła mu jego „była”.
Parę dni temu odszedł. Powiedział, że nie umie się zaangażować. Ale powiedział też, że zależy mu na mnie i nie chce mnie ranić, bo widzi, jak bardzo jest dla mnie ważny. Na moje pytanie, czy wróci, kiedy sobie wszystko poukłada — odpowiedział, że niczego nie przekreśla, nie mówi „nie”, ale z drugiej strony, nie chce mi robić nadziei. Wiem, że to nie była próba spławienia mnie, ponieważ jest człowiekiem, który bardzo ceni szczerość i gdyby nie widział naszej wspólnej przyszłości w ogóle, to by mi powiedział prawdę, a nie mamił obietnicami.
Widujemy się nadal, na stopie koleżeńskiej. Przesiaduję u niego tak samo, jak wtedy, gdy byliśmy razem. Sam zresztą tego chciał — żebym przychodziła jak wcześniej, etc. Byliśmy ostatnio na wycieczce — widział, że płakałam. Siedział wtedy blisko. Przytulił mnie. Nie poszedł sobie, dopóki się nie uspokoiłam, chociaż mówiłam mu, że nie musi przy mnie siedzieć.
Co ja mam o tym wszystkim myśleć? Co zrobić? Chciałabym na niego poczekać, ale nie wiem, czy mam na tyle siły. Jestem zmęczona ciągłą niepewnością. I strasznie się boję.
Proszę o jakąś radę.
Pozdrawiam.
Myszak
***
Drogi Myszaku!
Być może jest tak, że odrobinę za szybko weszłaś w kolejny związek – co o tym sądzisz? Po tamtym rozstaniu pozostała jeszcze nie zagojona rana, tymczasem – następny chłopak i, niestety, następne porzucenie…
Byłoby chyba fajnie, gdybyś dała sobie czas, pobyła sama ze sobą, zastanowiła się, czego oczekujesz od drugiej osoby. Na przykład właśnie teraz. Bo ten układ chyba nie jest najlepszy – takie niby-rozstanie.
Dajesz do zrozumienia, że podoba Ci się w tym chłopaku jego szczerość. Przyznam jednak, że to określenie pasuje bardziej do Twojego poprzedniego partnera. On też zadał Ci ból, zrobił to jednak definitywnie, nie pozostawiając furtek – nawet jeśli odebrałaś to jako pewne okrucieństwo, wydaje mi się, że to właśnie tamten facet nie mamił Cię obietnicami… Nie bronię jego decyzji, po prostu stwierdzam fakt.
W chwili obecnej uczestniczysz — na życzenie mniej zdecydowanego kolegi — w czymś w rodzaju kuracji podtrzymującej. To nieciekawy eksperyment, zwłaszcza, że kolega rozdaje karty. Na dodatek zasłania się szacunkiem dla Twojego zaangażowania… Twoim dobrem – zdaje się, że tak chcesz to rozumieć?
Domyślam się, że wciąż jesteś zakochana i – trochę za mało myślisz o sobie. Niewykluczone, że jego rany po poprzednim związku są równie świeże jak Twoje, możliwe, że naprawdę chce dać Wam szansę, nie neguję tego. Ale płacisz zbyt wysoką cenę. Jesteś bierna, podporządkowana jego rozterkom i „koleżeńskim” zachciankom, zdana na to, co on wreszcie postanowi. Nie musi tak być.
Ze swej strony zaoferowałaś szczere, uczciwe uczucie, a natknęłaś się na barierę nieufności. To problem, z którym on sam musi się uporać. I byłoby najlepiej, gdyby zrobił to w odosobnieniu, które i Tobie doradziłam na początku.
Nie negocjuj z nim w poszukiwaniu nadziei ani nie każ mu wybierać. Po prostu, bez scen, odsuń się na duży dystans i bądź w tym konsekwentna. Udowodnij sobie i jemu, że znasz swoją wartość i potrafisz zadbać o swoje samopoczucie, wybrać to, co dla Ciebie bardziej komfortowe. Ponieważ w tej chwili o Twoim komforcie raczej nie ma mowy, jak sądzę… Komfort zapewniasz wyłącznie jemu.
Namawiam Cię mocno do takiej próby. Zrób to samo, co on, ale mądrzej: pozostaw furtkę, nie przekreślaj wspólnej przyszłości, tylko… porozmyślaj trochę o tym z oddalenia. Naprawdę, nic nie tracisz. Jeśli to coś między Wami jest prawdziwe – powróci we właściwym momencie.
Pozdrawiam!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze