Chcę znów poczuć motyle!
CEGŁA • dawno temuMam ogromny dylemat. Jestem z moim facetem prawie 7 lat, od roku jesteśmy zaręczeni, w sierpniu mamy zaplanowany ślub (niemal wszystko prócz sukni i zaproszeń zamówione), a ja się zastanawiam, czy nie uciec, gdzie pieprz rośnie. Czasem denerwuje mnie nawet jego zapach, dotyk czy pocałunek i mam takie odczucie, jakby dotykał mnie całkiem obcy facet.
Droga Cegło!
Mam ogromny dylemat. Jestem z moim facetem prawie 7 lat, od roku jesteśmy zaręczeni, w sierpniu mamy zaplanowany ślub (niemal wszystko prócz sukni i zaproszeń zamówione), a ja się zastanawiam, czy nie uciec, gdzie pieprz rośnie.
Mojego mężczyznę znam bardzo dobrze i jestem jego i jego uczucia pewna jak niczego w życiu. Poza tym jest człowiekiem szczerym, rodzinnym, odpowiedzialnym, bardzo wrażliwym, czułym, opiekuńczym (i mogłabym takwymieniać długo, choć to nie znaczy, że nie ma żadnych wad). Wyobraź sobie, że po tak długim czasie bycia ze sobą on wciąż potrafi udowodnić mi, że jestem najważniejsza w jego życiu, umie nawet po całym dniu wymasować i wycałować mi stopy. Czy to nie skarb?
Sama doskonale wiem, że o takiego faceta obecnie jest trudno, ale, mimo iż o tym wiem i mimo iż dostrzegam, co dla mnie robi, coś jest nie tak ze mną. Od jakichś trzech miesięcy jestem dla niego niemiła, złośliwa, a czasem nawet wredna. Chwilami czuję do niego niechęć i ogromną złość, a jego widok wzbudza we mnie agresję, mimo, że on nic złego nie robi. Czasem denerwuje mnie nawet jego zapach, dotyk czy pocałunek i mam takie odczucie, jakby dotykał mnie całkiem obcy facet. Prowokuję kłótnie i szukam wciąż pretekstów, by się go o coś czepić. Wiem, że sprawiam mu tym ogromny ból i wieczorami mam wyrzuty sumienia, że tak go ranię. Czuję się jak potwór.
Kilka razy chciałam to już skończyć i rozstać się na dobre, ale on mi wybijał to z głowy. Mówił, że to lęk przed ślubem, że to minie, że będziemy naprawdę szczęśliwi i że choć mu jest bardzo ciężko, on to przetrzyma, bo pragnie tylko mnie. Dużo rozmawialiśmy ze sobą o naszych uczuciach i wiem, że gdyby on się tak zachowywał jak ja i sprawiał mi tak straszny ból, to bym go już dawno kopnęła w d… Chwilami wydaje mi się, że już go nie kocham, bo czy można tak traktować kogoś, kogo się kocha? Czy można tak traktować kogokolwiek? Zdecydowanie nie!!! A ja to robię.
Mam dość. Ogromne poczucie winy sprawia, że już normalnie nie funkcjonuję. Wiem, że coś się we mnie zmieniło, że nie poczuję już motylków w brzuchu, a tak bardzo chciałabym być pewna, że go kocham. Ślub z rozsądku i małżeństwo z rozsądku to pomyłka życiowa, ale mam taki mętlik w głowie… Nie wiem, czy to rozum jest za ślubem, a serce blokuje, czy na odwrót.
Mój narzeczony proponował odwołanie ślubu (na razie), skoro nie jestem pewna, ale ja wiem, że jak odwołamy ślub, to nie będziemy ze sobą, bo ja nie wytrzymam presji rodziny mojej i jego oraz poczucia winy, że każę mu tkwić w niepewności i czekać na coś, co może nie nastąpić. Ostatnio nie myślę już o tym, by poprawić coś w naszym związku, tylko o tym, by się rozstać (bo tak jest po prostu łatwiej).
Dodam, że przez te wszystkie lata, mimo że raz bywało lepiej, raz gorzej, byliśmy zgraną parą i nigdy nie zrobiliśmy sobie żadnego świństwa. A ja nigdy nie czułam tak, jak obecnie. Pragnę poczuć, że naprawdę kocham, jeszcze kocham. Co robić?
Dorota (26 lat)
***
Droga Doroto!
Ja też mam mętlik w głowie, ale spróbuję go uporządkować :). Wspomniałaś, że Twój narzeczony ma jakieś wady – szkoda, że nie rozwinęłaś tematu. Mogę się tylko domyślać, że należy do gatunku „mężczyzn, którzy kochają za bardzo”. Może jest nadopiekuńczy, zbyt czuły, przymilny, przylepny, wszechobecny, nadmiernie wyrozumiały i anielsko cierpliwy? Postrzegasz Go jako pantoflarza, czy, mówiąc dosadniej, tzw. ciepłe kluchy? Dopytuję, gdyż u mężczyzny jest to charakter, z którym wiele kobiet sobie nie radzi i wówczas kryzys nieunikniony – jesteś w o tyle „dobrej” sytuacji, że kryzys dopadł Cię przed ślubem (On, powiedzmy sobie szczerze, jest w nieco gorszej, skoro chce w to dalej brnąć). Nie znam odpowiedzi na pytanie, czy jeszcze Go kochasz, ale może dałoby się to sprawdzić.
Doroto, pierwsza moja, spontaniczna myśl: pomysł Twojego narzeczonego, by na jakiś czas odsunąć ślub i zobaczyć, co będzie, jest naprawdę strzałem w dziesiątkę. Może on i ma wady, ale jest całkiem niegłupi. Rozważ bardzo poważnie ten wariant. Latem, zamiast wesela (albo nawet wcześniej) – coś w rodzaju próbnego miesiąca miodowego. Poszukiwanie utraconych motylków w brzuchu. A czemuż by nie? Nie przejmuj się reakcjami rodziny, bo, wybacz, strasznie to powierzchowne. Proszę, nie unikaj problemu w tak niedojrzały sposób! Sama piszesz, że spędziłaś z tym człowiekiem siedem całkiem udanych lat, może należy się – Wam? Jemu? – jeszcze jedna szansa?
Mnóstwo dziewczyn pozazdrościłoby Ci zapewne takiego partnera, uznając, że szukasz dziury w całym… Problem polega na tym, że bardzo często posiadamy coś, a tęsknimy za czymś dokładnie odwrotnym – przy czym nie zawsze spełnienie tej tęsknoty przynosi nam satysfakcję. Człowiek bywa istotą nielogiczną, wiecznie poszukującą i nigdy nie zaznającą spokoju.
Kolejna rzecz to wzorce wyniesione z domu, lektur, doświadczeń, przemyśleń, skłonności wrodzonych. Niewykluczone, że z jakichś powodów pociągają Cię faceci zdystansowani, zamknięci w sobie i na sobie skoncentrowani, nieco oschli w sposobie bycia. Tacy trochę nieuchwytni, z tajemnicą. Faceci, których nigdy nie można być do końca pewnym… Może taki był Twój pierwszy chłopak? Albo Twój tata? Tymczasem – trafił Ci się egzemplarz z sercem na dłoni. Nie bawi Cię perspektywa ślubu, przypieczętowania związku, ani cała otoczka z tym związana. Obawiam się, że tu narzeczony nie ma racji – to nie jest lęk przed małżeństwem. To raczej lęk przed małżeństwem właśnie z Nim… Wyobraziłaś sobie całe swoje życie wypełnione nieustanną bliskością, codziennym masażem stóp i… dezerterujesz.
Przypomnij sobie genezę Waszego związku… Dlaczego zaczęliście być razem? Byłaś młodziutką osobą. Może przed czymś uciekałaś i schroniłaś się w Jego ramionach, a po latach okazuje się, że nie o to szło? Bywa i tak. Nie rób sobie wyrzutów, tylko… bądź stuprocentowo uczciwa. Krzywdzenie, ranienie, upokarzanie drugiej osoby jest czymś niegodnym i zbędnym, czymś, co będzie Cię gryzło i prześladowało jeszcze przez lata.
Przetnij to. Weź się z problemem za bary. Piszesz, że szczerze ze sobą rozmawiacie. Super! Rozmawiajcie do upadłego. O wszystkim. Przeprowadźcie swoje intymne śledztwo, wiwisekcję. Jak mogło dojść do tego, że drażni Cię jego widok i zapach? Twój facet chyba zasługuje na maksimum szczerości. W każdym razie, większą krzywdę zrobisz Wam obojgu, decydując się łaskawie na ślub w imię wartości, hm… nazwijmy je roboczo „mieszczańskimi”, niż doprowadzając do zdrowej, mam nadzieję, konfrontacji. Być może po tym każde z Was pójdzie swoją drogą. Trudno. Przynajmniej będzie fair.
Czekam pod mailem na wieści, do czego udało Wam się dojść.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze