Jak wywęszyć kochankę?
URSZULA • dawno temuZ natury nie jestem zazdrosna. Mój chłopak jest bardzo przystojny, a do tego wygadany i kontaktowy, nic więc dziwnego, że gdzie tylko się ruszy, adorują go tłumy kobiet. Otoczony wianuszkiem pań sypie anegdotami jak z rękawa i opowiada niesamowite historie, które jego słuchaczki witają chichotem i zalotnymi spojrzeniami.
Z natury nie jestem zazdrosna. Mój chłopak jest bardzo przystojny, a do tego wygadany i kontaktowy, nic więc dziwnego, że gdzie tylko się ruszy, adorują go tłumy kobiet. Zdarza się to nawet kiedy wychodzimy razem.
Ja jestem raczej zamknięta w sobie i nie najlepiej się czuję na imprezach, gdzie ludzie bynajmniej nie przychodzą po to, by ze sobą porozmawiać i lepiej się poznać, tylko po to, żeby ładnie wyglądać i brylować w towarzystwie z drinkiem w jednej ręce, a papierosem w drugiej. O ile popijanie drinków wychodzi mi całkiem nieźle, to gadać o niczym z obcymi ludźmi nie umiem i nie lubię. Większość imprez spędzam siedząc sama na kanapie i dyskretnie ziewając. Kamil natomiast zawsze otoczony wianuszkiem pań (panowie jakoś nie szukają jego towarzystwa), sypie anegdotami jak z rękawa i opowiada różne niesamowite historie, które jego słuchaczki witają chichotem i zalotnymi spojrzeniami. Dobrze, że nie lubi tańczyć, bo już nie raz widziałam, jak rozochocone adoratorki ciągnęły go na parkiet.
Mimo to, nie jestem zazdrosna. Chociaż sytuacja wygląda dużo gorzej, kiedy wychodzi na imprezę beze mnie. Zdarza się to często, bo często wolę się wykręcić, niż potem nudzić się na kanapie. Oglądam w domu filmy, czytam książki albo gotuję, a Kamil, kiedy wraca, opowiada mi różne niestworzone historie. O tym, jak kobiety, które pierwszy raz widzi w życiu na oczy, pakują mu się na kolana i wyznają miłość. O tym, jak dopadają go w korytarzu, kiedy idzie do toalety i składają mu mniej lub bardziej bezpośrednie propozycje udania się w miejsce, gdzie mogą być sami. O tym, jak zapraszają go do siebie do domów, bo zepsuł się komputer, toster, kran. Opowiada mi o tym wszystkim, a potem wspólnie śmiejemy się z tego, jak okropnie potrafią się zachowywać niektóre zdesperowane kobiety, jak nisko potrafią upaść, by zwrócić na siebie uwagę mężczyzny. A wszystko to dlatego, że jakoś trudno znaleźć fajnego, interesującego faceta. Mi się udało. Mam fajny związek, dobrze mi i jestem pewna, że Kamilowi też jest dobrze.
Tak więc nie jestem zazdrosna. Mimo, że większość znajomych mojego chłopaka to kobiety, właściwie ma tylko kilku kolegów. Chodzi z koleżankami na kawę, do kina. W pracy też jest otoczony wianuszkiem pań. I nie byłoby problemu, gdyby nie to, że pewnego dnia pojawiła się Martyna — koleżanka koleżanki. Widywaliśmy się z nią sporadycznie na imprezach i niby nie było w tym nic dziwnego, ale coś mnie tknęło. Nie była ładna, raczej przeciętna — niska, pulchna blondynka. Tylko ciuchy miała niesamowite — trzeba przyznać, że zawsze potrafiła się ubrać tak, że wyróżniała się z tłumu. Nie była specjalnie fascynującą postacią — ot, taka przeciętna pracownica banku. Za to lubiła mówić — głośno, dużo i wybitnie o niczym. Irytowała mnie.
Kamil miał zgoła inne zdanie. Długo rozwodził się nad tym, jak fajną jest osobą i jak wiele przeszła (w jakichś okolicznościach towarzyskich poznał ze szczegółami historię jej poprzedniego związku? Hmmm…). Nie spędzał z nią więcej czasu niż z innymi koleżankami, nie okazywał jej żadnych specjalnych względów. Jednak coś mnie tknęło.
Miesiąc temu wyjechałam na kilka dni do babci do innego miasta. Kiedy dotarłam na miejsce, zadzwoniłam do Kamila, żeby zobaczyć co robi.
- Siedzimy z Martyną nad rzeką — odpowiedział wesoło.
— Umówiliśmy się, że wspólnie wyprowadzimy nasze psy.
Byłam wściekła. Wiedziałam, że Kamil nienawidzi wyprowadzać psa i nigdy nie mogę się doprosić, żebyśmy poszli razem na jakiś dłuższy spacer. Później okazało się, że tego dnia pojechał jeszcze z Martyną na zakupy. Po powrocie postanowiłam spokojnie z nim porozmawiać. Niestety, emocje wzięły górę. Długo krzyczałam, że on nie może tak się zachowywać, że ona na pewno mu się podoba, że co powiedzą nasi znajomi, kiedy zobaczą, że on tak dużo czasu spędza z inną kobietą. Mój chłopak przyjął moją reakcję ze zdziwieniem. Tłumaczył, że Martyna w ogóle mu się nie podoba.
— Przecież często wychodzę z koleżankami i nigdy ci to nie przeszkadzało — argumentował.
W tym przypadku było jednak inaczej.
I to właśnie mniej więcej wtedy zaczęłam dostawać świra. Kiedy tylko Martyna zjawiała się w pobliżu Kamila, nie mogłam skupić się na niczym innym, tylko obserwowałam, czy patrzy na nią, czy się uśmiecha, jak z nią rozmawia, czy nie dotyka jej ”niby przypadkiem”. Jeżeli tylko zostali gdzieś sam na sam, robiłam karczemną awanturę. Nie poznawałam sama siebie, kiedy Kamil wyprowadzał mnie krzyczącą i zapłakaną z kolejnej imprezy.
Po jednej z takich sytuacji, rano, kiedy Kamil jeszcze spał, wzrok mój padł na jego telefon. Już miałam wejść do skrzynki z SMS-ami, byłam pewna, że znajdę tam potwierdzenie swoich obaw, ale w ostatniej chwili uznałam, że to będzie już ostateczny upadek. Wykręciłam numer Martyny.
Spotkałyśmy się następnego dnia na kawie. Nigdy w życiu nie było mi tak głupio. Siedziała przede mną i patrzyła na mnie ze zdziwieniem, a ja musiałam zadać jej to okropne pytanie: Przepraszam, czy masz może romans z moim chłopakiem?
-Nie — powiedziała.
— Ale myślę, że jestem w nim zakochana.
Zmroziło mnie. Martyna opowiedziała mi, jak od samego początku nie mogła oderwać od niego wzroku, ile przyjemności sprawiało jej przebywanie z nim i jak robi wszystko, żeby być jak najbliżej niego.
— Tylko nic mu nie mów- zastrzegła.
— Ja nie chcę, żeby on się czegokolwiek domyślił. Jest z tobą bardzo szczęśliwy, dużo mówi o waszym związku. Ja sobie jakoś z tym poradzę — zapewniała.
I zrobiło mi się jej żal. To w końcu ja mam fajnego faceta, który świata poza mną nie widzi, a ona może sobie tylko pójść z nim raz na jakiś czas na spacer z psem. Zazdrosna już nie jestem. Ale wiem, że trzeba wierzyć intuicji i uważać.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze