Próba lojalności
CEGŁA • dawno temuZałożyłam nowe konto w portalu, napisałam jako anonimowa wielbicielka, podszyłam się pod laskę bez zahamowań. Połknął haczyk, widocznie takich maili ma od groma. Potem przeszłam do rzeczy. Napisałam, że podoba mi się ze zdjęcia, zaproponowałam wspólne uprawianie sztuki nieco bardziej ulotnej. I on to kupił! Zasugerowałam spotkanie, by wariacko się wyżyć, a potem wrócić każde do swoich spraw. Wpadłam we własne sidła.
Droga Cegło!
Nie zdziwię się, jeśli uznasz, że jestem porąbana. Po tym, co zrobiłam, tak uważają wszystkie moje koleżanki (paru kolegów też), a na forum, jak czasem czytam odzywki, to na pewno mnie zgnoją. Ale trudno. Zapędziłam się sama w kozi róg i nie umiem wrócić. Może Ty pomożesz, doradzisz, lub ktokolwiek. Wykonałam straszny ruch. Niewybaczalny. Sobie nie umiem wybaczyć! A czy mógłby wybaczyć mi to mój facet? Nie wiem, a zresztą, sam nie jest niewiniątkiem.
Przez jakiś czas było OK między nami. Nie oczekiwałam cudów, normalny związek, pomieszkiwanie razem, gdzieś tam z planem może ślubu za kilka lat, założenia rodziny, ale niekoniecznie. Strzeliły nam 3 lata i klasyka – zaczęliśmy się oddalać. On nie chce iść na koncert Kultu, bo nie lubi. Ja nie chcę jechać do Zakopca, bo bez nart to obciach, paradowanie po Krupówkach i strata pieniędzy.
Teraz różne rzeczy robimy osobno, za wspólną zgodą. Niby fajnie. Ale nie do końca. Najpierw podejrzałam przypadkiem w pasku, że włazi w necie na strony pornograficzne. Przy wspólnym komputerze pasek ostatnich czy ulubionych linków to żaden sekret, stało się. Zapytałam, zbagatelizował. Podobno faceci tak mają. Niech będzie. On się czasem nudzi w domu przez 3 miesiące, czekając na zlecenia, ja mam pracę monotonną, na etacie, po prostu na 10 godzin znikam. Coś musi robić. Dobra. Widocznie wszystkie wartościowe książki już przeczytał.
Dużo rzadziej mamy seks. Nie wiem, dlaczego. Tu już gorzej. No więc zaczęłam niezdrowo fantazjować. Potem zgadywać, oczywiście na swoją niekorzyść. Podejrzenia przerodziły się w obsesję, wiem, klasyka. No i zrobiłam TO. Założyłam nowe konto na nowym portalu, napisałam do niego fałszywkę jako „anonimowa wielbicielka” – on jest Artystą w necie, ludzie z branży i spoza mają do dyspozycji jego adres mailowy, próbkę talentu, profil, fotkę, gdyby chcieli np. coś zamówić. Wykorzystałam to cynicznie. Podszyłam się pod laskę bez zahamowań. Napisałam, że podobają mi się jego prace, trochę na ten temat podyskutowaliśmy, kupił to gładko – widocznie takich maili ma od groma. No a potem — przeszłam do rzeczy i po całości. Napisałam, że podoba mi się ze zdjęcia, zasugerowałam wspólne uprawianie sztuki nieco bardziej ulotnej. I on to kupił też!!!
Rozpoczęliśmy ostrą korespondencję na poziomie gawędziarstwa erotycznego. Jest w tym dobry, ja też się podszkoliłam, przez pierwsze 2 dni nawet mnie to podjarało. W domu stosowałam zmienne nastroje, chciałam się dowiedzieć, czy te dwie rzeczy jakoś na siebie wpływają. Okazało się, że tak. Po tygodniu serii namiętnych maili z NIĄ był dla mnie LEPSZY! Bardziej rozmowny, otwarty, pobudzony. W łóżku też. Kiedy ONA potem lekko spasowała, on też zmarkotniał. Zaczęłam pisać bardziej konkretnie. Zasugerowałam spotkanie w MOIM MIEŚCIE na południu Polski, ot tak, żeby wariacko się wyżyć i wrócić każde do swoich spraw. Ponieważ w domu było coraz lepiej, miałam nadzieję, że się z tego wycofa… Błąd! Zrobił się konkretny. Poprosił o fotkę i sprecyzowanie możliwych terminów…
Wpadłam we własne sidła. Zaczęłam się — jako ONA — migać i nadal to robię. Piszę enigmatycznie o swoich planach, odsuwam sprawę w czasie. On rozumie i nie nalega, czujesz? Ale ja już wiem, że jak podam termin i miejsce, on jest gotów do NIEJ pojechać. Tylko po seks, tak to przynajmniej wygląda. Nawet jestem ciekawa, jak by to rozegrał ze mną – wyjazd z kumplem w Bieszczady?Wiem, sama jestem sobie winna. Żyję teraz jak w transie. Wkurzona maksymalnie i jednocześnie z poczuciem, że moja podpucha jest ohydna i równa się zdradzie. Raz mam ochotę wydrukować mu te wszystkie NASZE maile i wykopać go z domu. Innym razem – poczekać jeszcze, czy on zdecyduje się na finał z NIĄ, a gdyby tak – wystawić go do wiatru. Ale właściwie co mi to da?
Cegła, co ja narobiłam i co mam robić dalej?!
Ooowca
***
Owieczko droga!
Nie będę Cię rozśmieszać stwierdzeniem, że jesteś trochę zbłąkana. Bo tu w sumie nie ma nic do śmiechu.
Racja numer jeden: Twój facet nie jest świętoszkiem. Ale kto jest?
Racja numer dwa: przeszarżowałaś, owszem, niestety. Ale każdemu się to zdarza.
Internet i telefonia komórkowa sprawiły, że stara idea tajemnicy korespondencji strasznie się skomplikowała. Niepewni kochankowie grzebią sobie nawzajem po kieszeniach, żeby poczytać SMS-y, przeszukują konta mailowe partnera, węsząc zdradę… Takie czasy. Czy fajne? Trudno powiedzieć. Mnie się to kojarzy staroświecko z totalitaryzmem. Ponieważ żaden układ i żadna więź nie daje nam prawa do absolutnej władzy nad drugim człowiekiem. Niepewność uczuć można rozwiać na wiele sposobów. Moim zdaniem nie warto posuwać się do aktów desperacji. Ale to moje prywatne zdanie.
Prywatnie nie przejęłabym się na przykład pornosami. Mnóstwo moich koleżanek je ogląda – solo lub razem z facetem. To nie choroba ani dowód zdrady – może raczej szukanie inspiracji? Seks, także ten sztuczny, podglądany, jest czymś ze sfery najgłębszej intymności. Nie zawsze dzielonej. Martwiłabym się dużo bardziej, gdyby mój mężczyzna ekscytował się katalogami z bronią palną lub jeździł z upodobaniem na polowania…
Ułożyłaś trochę złowieszczą łamigłówkę. Robimy różne rzeczy osobno. Rzadziej się kochamy. On ogląda w internecie porno. Szuka czegoś. Może mnie zdradza lub chce zdradzić? No i mamy samospełniającą się przepowiednię.Zamiast usiąść któregoś wieczoru z winem/piwem/wódką/herbatą i obgadać solidnie, co Cię niepokoi, podjęłaś z chłopakiem grę nieco machiaweliczną, na miarę „Niebezpiecznych związków”. Nie wiem, co Cię ku temu pchnęło. Być może nie czujesz się w tym związku dość bezpieczna. Rozczarowuje Cię faza stabilizacji, zazwyczaj nieuchronna po fazie ekscytacji. Ale przecież nie istnieje już, dzięki Bogu, schematyczny model stabilizacji: odmóżdżony facet chodzi na ryby i ukradkiem ogląda pornosy, a odmóżdżona kobieta biega po sklepach i żąda podziwu z powodu zakupionej bielizny tudzież świeżutkiego schabu. Nie na tym polega Wasz problem, prawda?
Ooowco, nie jestem Twoim facetem (ani facetem w ogóle :)). Jego otwartość na zewnętrzne bodźce jest na pewno warta zastanowienia. Ale na Twoim miejscu nigdy nie przyznałabym się do tej mistyfikacji – nawet, gdybym miała się z nim rozstać po zdobyciu innych, trywialnych dowodów zdrady. To straszny paradoks, wiem, ale jeśli powiesz mu, co zrobiłaś, możliwe, że to ON straci zaufanie do CIEBIE. Obnażysz jego łatwowierność, próżność, ambicję. Niewykluczone, że z powodu upokorzenia nie zdoła Ci tego wybaczyć. To Ciebie oskarży o nielojalność i totalny brak wiary w sens Waszej relacji. Korespondencja z NIEZNAJOMĄ mogła być dla niego błahym przerywnikiem. Nie doprowadzisz swojej „próby” do końca, no bo jak? Czy zatem na pewno dobrą drogą szukasz potwierdzenia Waszej miłości? Pomyśl…
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze