Mezalians
CEGŁA • dawno temuPomyślałem, że napiszę do Ciebie, gdyż nie wiem, co robić. Żona w rozmowach ze mną zaczęła używa ostrych słów. Powiedziała mi, że pochodzę ze zwykłej prostej rodziny i że wzięła ślub ze mną, bo mam dobre serce. Dzięki niej awansowałem do wyższej klasy społecznej, ale jak chcę, to mogę wracać do dziadostwa, w którym się wychowałem, czyli do swojego rodzinnego domu.
Witaj Cegło!
Pomyślałem, że napiszę do Ciebie, gdyż nie wiem za bardzo, co robić.
Otóż, ponad 16 miesięcy temu ja i moja narzeczona pobraliśmy się. Mieszkaliśmy przed ślubem dość daleko od siebie, bo 300 km. Zamieszkaliśmy u mojej żony. Jest nauczycielką. Ja jestem z wykształcenia technikiem mechanikiem. No i niestety od razu zauważyłem, że coś w naszym małżeństwie jest nie tak. Ja i żona mało rozmawialiśmy ze sobą. A gdy już rozmawialiśmy, to ona pytała tylko o rzeczy domowe i gospodarcze. O kolor firan do okien, o krzesła do pokoju. Mówiła, żebym zajął się domem, sprzątał i różne takie. Nie rozmawialiśmy w ogóle o nas. O naszych potrzebach, pragnieniach.
Później zauważyłem, że żona dość często przesiaduje przy komputerze i pisze w internecie ze swoim byłym chłopakiem. Czasem do 1:00 w nocy, czasem nawet dłużej. Nie pytałem nigdy, o czym piszą. Szedłem spać i sam tak leżąc w łóżku, rozmyślałem, co jest nie tak.
Któregoś dnia poznałem treść tych rozmów. Wynikało z nich w skrócie, że żona mnie zdradzała emocjonalnie ze swoim byłym. Rozmawiała z nim też o naszym małżeństwie.
Postanowiłem wyjechać na jakiś czas. Mieszkamy od kilku miesięcy osobno. Rozmawiamy tylko telefonicznie. Ostatnio byłem u żony w połowie stycznia. Problem jest taki, że żona w rozmowach ze mną zaczęła używa dość ostrych słów. Powiedziała mi kiedyś, że jestem jełopa i pierdołowaty i że powinienem się tylko cieszyć, że mam taką dobrą żonę. W innej rozmowie powiedziała, że biorąc z nią ślub awansowałem do wyższej klasy społecznej, ale jak chcę, to mogę wracać do dziadostwa, w którym się wychowałem, czyli do swojego rodzinnego domu. Wiele przykrych rzeczy słyszałem od żony też na temat swoich rodziców. Mówiła np., że mój ojciec czeka już tylko na śmierć przed telewizorem. Że moi rodzice nic nie mają. Tzn. że nie osiągnęli za dużo w życiu. Powiedziała mi że pochodzę ze zwykłej prostej rodziny i że wzięła ślub ze mną, bo mam dobre serce. A kilka tygodni temu zapytała, czy gdy wrócę do niej, to znów przyjadę z gołym tyłkiem, jak wtedy gdy się do niej wprowadzałem… I wiele innych strasznych słów. Kiedyś nazwała mnie gnojem i sku…ynem. Wyśmiewała się ze mnie w obecności osób trzecich, gdy coś robiłem źle lub nie tak, jak by ona chciała. Uważa też, że jestem złym kierowcą. Pewnego razu powiedziała mi nawet w oczy, że nie jestem dla niej ważny. Mówiła że chce tylko mieć dziecko. A potem sobie mogę odejść, jak będę chciał. Później przepraszała mnie za te słowa. Dwa razy groziła mi samobójstwem. Na szczęście przyznała potem, że tylko mnie tak szantażowała.
Zastanawiam się, czy żona ma kłopot z emocjami i dlatego w nerwach mówi mi takie przykre słowa, czy może faktycznie ma o mnie takie zdanie. Wiem, że ja też zawiniłem w tym małżeństwie. Nigdy nie rozmawialiśmy ze sobą zbyt wiele, a gdy widziałem, że żona sobie rozmawia z tym chłopakiem, nie wtrąciłem się, nie zażądałem wyjaśnień. Jakby mi na niej nie zależało. Wiem także, że w swoim małżeństwie powieliłem pewne błędy ze swojego domu rodzinnego. Żona zarzuciła mi ostatnio, że nie jestem zbyt wylewny, nie jestem facetem mówiącym otwarcie o uczuciach ani emocjach. A ona właśnie tego potrzebuje.
Z jednej strony chciałbym naprawić nasz związek. A z drugiej – mam wątpliwości, wiedząc co żona myśli o mnie. No bo jak ułożyć sobie życie z kimś, kto uważa mnie za kogoś gorszego, nazywa „dziadem”? Powiedziała mi ostatnio, że nie wierzy, by psycholog mógł nam pomóc, ale jeśli będę się domagał, to możemy iść na terapię małżeńską. Jak myślisz, Cegło? Czy psychoterapeuta może nam pomóc?
Pozdrawiam
Wojciech
***
Drogi Wojtku!
Postaram się obejść z Twoją żoną najdelikatniej, jak potrafię, gdyż nie chcę dodatkowo ranić Twoich uczuć – zostały już wielokrotnie zranione. Jednocześnie muszę jednak napisać Ci szczerze i uczciwie, co myślę, bo chyba tego ode mnie oczekujesz.
Byłoby mi pewnie łatwiej, gdybym znała także historię Waszego narzeczeństwa – nie tylko małżeństwa… Jak się spotkaliście, co Was do siebie zbliżyło, o czym rozmawialiście przed ślubem? Czy długo byliście razem przed podjęciem tej ważnej decyzji? Mogę tylko zgadywać, że dystans 300 kilometrów nie pomógł Wam poznać się zbyt dobrze. Jestem jednak pewna, że Twoja żona poznała Cię lepiej niż Ty Ją. Od razu dostrzegła dwie rzeczy: że masz dobre serce i być może jesteś niezłym kandydatem na męża i na ojca.
Niestety, jak dobitnie opisałeś, nie umie Ci tego okazać. Co nie znaczy, że jest tak do końca wyrachowana i okrutna, a Ty stoisz na straconej pozycji. Jeśli czara Twojej goryczy jeszcze się nie przelała, możesz popracować nad tym związkiem. A z tonu Twojego listu wnioskuję, że jesteś daleki od rezygnacji. Jest w Tobie mnóstwo miłości i wyrozumiałości. Na marginesie: szczerze Cię za to podziwiam. Wiele osób na Twoim miejscu dałoby już sobie spokój.
Przede wszystkim, namawiam Cię serdecznie, żebyś nie rozpamiętywał negatywnych opinii, które wygłasza na Twój temat żona. Myśl raczej o tym, jaki jesteś silny i wytrwały, o ile dojrzalszy od Niej. Te atuty sprawiają, że losy Waszego związku spoczywają w Twoich rękach. Intuicyjnie sam już nazwałeś problem: Twoja żona ma poważne kłopoty emocjonalne. O wiele większe, niż Ty. Groźby samobójcze wskazują wręcz na zaburzenia. Myślę nawet, że dobrze poprowadzona terapia małżeńska prędzej czy później poszłaby w kierunku namówienia żony na terapię indywidualną. Dlaczego? Sprawa jest skomplikowana. Twoja żona, osoba wykonująca prestiżowy zawód, zapewne inteligentna i ambitna, miota się pomiędzy dwiema skrajnościami. Z jednej strony, ma dość wysokie aspiracje i w związku z tym żyje w przeświadczeniu, że wychodząc za Ciebie popełniła mezalians. Że zasługuje na „coś” lub „kogoś lepszego”. Z drugiej strony, sposób, w jaki daje wyraz swojej frustracji, wskazuje na gigantyczne kompleksy. Tak, nie dziw się, Wojtku, bo nie tylko Ty w tym małżeństwie cierpisz na kompleks niższości. Człowiek, który gnębi, upokarza, niszczy psychicznie partnera, ma z reguły bardzo zaniżoną samoocenę. Stąd agresja, potrzeba odegrania się na kimś. A najbliższa osoba jest pod ręką…
Dodatkowo, warto by wyjaśnić sprawę poprzedniego chłopaka. Nie wiem, czego konkretnie się dowiedziałeś. Że żona mu się zwierza ze swoich kłopotów z Tobą? Że Cię krytykuje i wyśmiewa? A może jest rozżalona, że tamten związek nie potoczył się inaczej? Pamiętaj jednak, że kontakty z nim mogły być jedynie próbą zwrócenia Twojej uwagi, sprowokowania zazdrości – kolejnym dowodem na to, że żona czuje się generalnie niedowartościowana. Lub że Ty nie spełniasz Jej oczekiwań.
Zatrzymam się na chwilę przy tej ostatniej możliwości. Oczywiście nie zamierzam analizować Jej opinii dotyczących Twojego stanu majątkowego czy umiejętności jako kierowcy… Idzie mi o co innego. W liście sprawiasz wrażenie człowieka otwartego i komunikatywnego. Kogoś, kto potrafi mówić o tym, co go boli, i nie czuje przed tym żadnych oporów. Ale – ja jestem dla Ciebie kimś obcym. Być może wobec żony jesteś zbyt „autystyczny”, zamknięty w sobie – jest to zresztą cecha wielu mężczyzn, zwłaszcza tych, którzy czują się gorsi. Człowiek krytykowany bez przerwy i za wszystko milknie ze strachu, że usłyszy więcej. A wolałby mieć trochę spokoju – i trudno się dziwić.
Nie znam Cię, Wojtku, dlatego nie mogę ocenić, czy (i w jakim zakresie) zawiodłeś, rozczarowałeś swoją żonę. Czy faktycznie zasługujesz na miano kiepskiego, fajtłapowatego męża… Domyślam się jedynie, że mimo doznanych przykrości kochasz Ją, wybaczyłeś Jej wszystko i chcesz walczyć dalej. A Jej niechętne, ale jednak przyzwolenie na terapię rodzinną wróży nienajgorzej. I nie przejmuj się, jeśli przeczytasz na forum niepochlebne opinie pod adresem żony. Wielu ludziom na pewno wyda się „potworem”, ale w Twoim życiu liczy się tylko Twoje zdanie.
Spróbujcie zatem. Dopóki wierzysz w ten związek, warto z fachową pomocą próbować go ratować.
Powodzenia.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze