Toksyczna pułapka
CEGŁA • dawno temuJest późno w nocy, a ja siedzę przed komputerem i piszę do Ciebie, mimo że Cię nie znam, nie wiem kim jesteś i boję się, co mi odpowiesz. Robię to, bo bardzo potrzebuję pomocy. Nie potrafię sobie poradzić sama z tym, w czym tkwię i z kim jestem. Mój związek z Przemkiem to sinusoida gwałtownych uczuć i namiętności. Albo się kochamy, albo nienawidzimy. Ja po prostu nie potrafię być samotna.
Droga Cegło!
Jest późno w nocy, a ja siedzę przed komputerem i piszę do Ciebie, mimo że Cię nie znam, nie wiem kim jesteś i boję się, co mi odpowiesz. Robię to, bo bardzo potrzebuję pomocy. Nie potrafię sobie poradzić sama z tym, w czym tkwię i z kim jestem.
Z moim pierwszym facetem „na serio” związek zakończył się 2 lata temu tak, jak i się zaczął: od zdrady. Nie będę wnikać w szczegóły. Wybaczyłam pierwszy skok w bok, ale moje uczucie zaczęło gasnąć. Mimo zapewnień tego chłopaka o miłości i uczuciu, spotkałam go pewnego poniedziałkowego poranka na przystanku, jak odprowadzał swoją „koleżankę”. Zagadnęłam ją wtedy i dowiedziałam się, że się już jakąś chwilę spotykają na upojne weekendy. Zakończyłam więc kontakt z moim pierwszym w sposób burzliwy, psując jednocześnie klujące się „coś” między nim a tą dziewczyną. I wtedy stało się TO. Ona poznała mnie ze swoim bratem Przemkiem. To było szybkie zauroczenie. Ja świeżo po poprzednim związku i samotna jak pies (nie mam rodziny), a on — fajny, luzacki, niebieski ptak, fan motorów, irokezów i amfetaminy.
Wpadliśmy sobie w oko. Na trzeciej randce wylądowaliśmy u niego — wiadomo po co. Potem wypad na weekend do Zakopanego… Wszystko odbywało się w błyskawicznym tempie, podsycone emocjami i energią. Przemek tchnął życie w moje życie. Po powrocie z Zakopanego dowiedziałam się, że… Przemek ma dziewczynę. Byłam mocno zdziwiona. Tego samego dnia z nią zerwał. Czułam cholerne wyrzuty sumienia, dziką satysfakcję zdobywcy i niepokój – wszystko jednocześnie. Nie podobało mi się, że mają z Agatą częsty kontakt. Czułam, że ona nie jest pogodzona ze stratą i że zechce ratować swój związek. Irytowały mnie częste SMS-y i telefony od niej.
Zaczęliśmy z Przemkiem razem pomieszkiwać. Chyba czuł, że wszystko idzie w zbyt szybkim tempie. Bo szło. Nagle zaczęło mu przeszkadzać wiele rzeczy: to, jak mówię, to co czytam, pewne sprawy intymne i łóżkowe. W czerwcu stwierdził, że chce odpocząć i… odpoczął. U boku Magdy i jej dwójki dzieci. Poznał ją w pracy i zauroczył się. Dzwoniłam, śledziłam, walczyłam o niego jak oszalała, robiłam różne zagrania, utrudniałam mu życie. Walka tak naprawdę rozgrywała się między mną i nim. W rezultacie, oboje zmęczeni, wróciliśmy do siebie i przeprowadziliśmy się do nowego miejsca. Chcieliśmy zacząć od początku.
To nie było jednak takie proste. Moje zaufanie do Przemka zostało zdrowo nadszarpnięte. Podobnie jak moje poczucie własnej wartości. Mój brak wiary w niego i w siebie doprowadzał mnie do schiz. Przemek postanowił pojechać do pracy do Warszawy — miał sporo mandatów i długów do spłacenia. Co się z nim działo w stolicy — nie wiem. Nie wiem nic o tamtym etapie jego życia.
Wydawało mi się, że to będzie koniec. Przemek jednak przyjeżdżał do mnie i do naszego wspólnego kota co tydzień czy dwa. Leciało. Stuknęła nam rocznica. Jego „prezentem” było uznanie, że robi mi wiele krzywdy i że… dla mojego dobra mnie opuszcza. Nadmienię, że byłam wtedy bez pracy i z rozpoczętym remontem. Powiedziałam mu na zimno, żeby przemyślał sprawę. Po tygodniu wrócił na dobre, wszystko zaczęło znowu biec swoim torem.
Nadszedł kolejny czerwiec, a z czerwcem — niejaka Bożena. Nie, nie spali ze sobą. Zanim to się rozkręciło, wystawiłam mu rzeczy przed drzwi wejściowe. Byłam pewna, że to rozstanie na zawsze. Robiło się ze mną coraz gorzej. Ja po prostu nie potrafię być samotna. Błagałam Boga, żeby Przemek wrócił, nie jadłam, nie piłam, nie wstawałam z łóżka, miałam myśli samobójcze. On w tym czasie cieszył się wolnością: kobiety (sporo), alkohol (sporo) i powrót do amfetaminy plus ecstasy. Wówczas jeszcze nie wiedziałam o tym, bo nie miałam z nim kontaktu. Próbowałam go nawiązywać, ale bezskutecznie, więc i ja zaniechałam.
Podnosiłam się powoli na nogi, poszłam do psychologa, do ośrodka interwencji kryzysowej. Pojawiałam się tam co tydzień. Ruszyłam z niedokończonym wciąż remontem. Nagle pojawił się i Przemek — ot, w odwiedziny, niby do kota. Zaczął przychodzić i pomagać w remoncie. To dopiero wtedy dowiedziałam się, że gdy ja ryczałam w poduszkę, on używał życia. Zaczął bywać regularnie, co którąś noc. Nic nie mówił o miłości, ale dawał do zrozumienia, że żywi do mnie wciąż ciepłe uczucia. Jak się okazało — nie tylko do mnie. Na tapetę wróciła pierwsza była, Agata. Sypiał z nią i ze mną jednocześnie. Gdy się o tym dowiedziałam, po raz kolejny zerwałam.
Życie jednak nie lubi być proste — dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Przemkowi było trudno przyjąć do wiadomości ów fakt, ale stwierdził, że „będzie odpowiedzialny” i wyjechał do innego miasta zarobić „na kołyskę”. Moja urażona duma sprawiła, że bardzo chciałam ograniczyć z nim kontakt. Całą niedługą ciążę byłam sama, sama także przeżyłam jej koniec. Poroniłam w czwartym miesiącu. Przemek to przeżył bardziej, niż mogłam sądzić. Przeprosił mnie, był czuły i opiekuńczy. Jesteśmy razem. Od miesiąca. Znowu. Nikt z moich znajomych o tym nie wie. Wstydzę się im powiedzieć…
Mój związek z Przemkiem to sinusoida gwałtownych uczuć i namiętności. Albo się kochamy, albo nienawidzimy. Dużo spraw mnie boli, dużo wybaczam. Nie potrafię się uwolnić od niego. On chyba ode mnie też. Teraz — akurat jestem po dużej kłótni z nim — zastanawiam się: czy warto znowu w to wchodzić? Po co to? Czy chcę? Czy historia się będzie powtarzać? Czy to jest normalne? Co mam zrobić, żeby już nie płakać? Jak się uwolnić od niego?
List jest pewnie nudnawy dla osoby z zewnątrz, będę jednak wdzięczna za jakiś głos, opinię.
Pozdrawiam,
Gośka
***
Witaj, Gosiu!
Nie będę owijać w bawełnę: Twoje problemy są poważne, a największym z nich jest – brak wiary w siebie. Jeszcze większy niż Twoja samotność. Na dodatek, ze smutkiem stwierdzam, że zmaga się z tym mnóstwo dziewczyn. Miłość, jaką przeżywasz (bo bez wątpienia jest to miłość), zdefiniowano już dawno: to związek toksyczny. Związki takie bywają destrukcyjne dla obu stron, w Waszym wypadku jednak Ty jesteś stroną o wiele bardziej poszkodowaną. W Waszych burzliwych dziejach (zdrady, odejścia, powroty) najistotniejsza jest sprawa poronienia i Twojej w tym wszystkim bezradności, a głównie — osamotnienia. Różne zdarzają się historie między kochającymi się ludźmi…
Martwię się, bo przeszłaś już bardzo wiele. Dla jednych jest to sytuacja do przejścia, dla innych — prawdziwe piekło, z którym trzeba potem borykać się przez lata… Przemek, który, nie gniewaj się, zawiązał i zawęził Ci świat, jest chyba chłopakiem jeszcze mocno niedojrzałym. Nie wiem wystarczająco dużo o Was, by mieć prawo do oceniania i wyrokowania, ale tak na intuicję wydaje mi się, że on może nie dojrzeć nigdy. To po prostu taki typ człowieka. Oczywiście, nie każdy ma obowiązek mieszczańskiego ustatkowania się. Można do śmierci pozostać wolnym ptakiem, ale – nie kosztem drugiej osoby, która myśli inaczej. I to Ty, Gosiu, jesteś tą osobą, która musi znaleźć siłę, by obronić swój system wartości, przestać wierzyć, że sama sobie nie poradzisz.
Może dla Ciebie on jest jedyny na świecie, ale w statystyce Jego wyjątkowość maleje… Poligamia, ciągłe podróże, a właściwie ucieczki, nałogi, brak decyzji co do tego, czego się właściwie chce od życia, w rezultacie — brak wrażliwości i odpowiedzialności… Jego czułość jest może i urocza, ale… przypadkowa. Podyktowana chwilowymi emocjami — jak zresztą cały Wasz związek. Napisałaś, że jesteś "sama jak pies", że nie masz rodziny. Pamiętaj, to nie znaczy, że skazana jesteś na przypadkowe doznania i wszelkie układy, jakie niesie życie. To, że mężczyzna Cię zdradza, nie oznacza, że jesteś nic nie warta i na wszystko musisz się godzić. Możesz samodzielnie decydować o swoim losie.
Pora odpowiedzieć sobie na bolesne pytanie, czy jesteś zakochana w Przemku, czy też po prostu boisz się być sama, bez kogokolwiek. Wokół jest wielu ludzi — dobrych i złych, życzliwych i nie. Rozejrzyj się. Ktoś potencjalnie mógłby się stać naszą drugą połówką… Jak go spotkać, rozpoznać? Ano, cały czas myśleć o tym, czy ten człowiek w jakikolwiek sposób nas DOPEŁNIA. Nie twierdzę oczywiście, że Twój mężczyzna ma obowiązek wynagrodzić Ci brak rodziny, uleczyć wszystkie traumy, żyć za Ciebie… Ale na poczucie bezpieczeństwa i partnerstwo chyba zasługujesz – jak sądzisz? Bo moim zdaniem to program minimum w każdym związku.
Nic nie piszesz o tym, czy w ogóle umiecie ze sobą rozmawiać. I czy chcesz jeszcze z Przemkiem o czymkolwiek rozmawiać. A przecież to najważniejsze. Jeśli nadal czujesz, że on jest miłością Twojego życia — do takiej rozmowy musi dojść. A jeśli pytasz mnie tylko, czy dalej to ciągnąć… Cóż, niełatwo doradzać, będąc na zewnątrz. Ale ja zaryzykuję brutalną szczerość: bardziej doradzałabym Ci kontynuowanie terapii i bezwzględne, egoistyczne zajęcie się sobą.
Nie poddawaj się!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze