Niemiłe kilogramy
CEGŁA • dawno temuCzasami nadwaga jest szkodliwa dla zdrowia lub wręcz sama sygnalizuje chorobę – wówczas trzeba z nią walczyć wszelkimi sposobami. Czasami jest urocza i ładnie się rozkłada. Ty bez wątpienia widzisz w lustrze 15 kilogramów, które Ci się nie podobają i tracisz wiarę we własną atrakcyjność. Sama musisz zdecydować, gdzie tkwi większy problem: w obwodzie talii czy w Twojej psychice.
Droga Cegło,
Bardzo kocham męża. Przez prawie 10 lat staraliśmy się o dziecko, to była moja wina. To znaczy, to ja nie mogłam zajść w ciążę. Wreszcie los i medycyna uśmiechnęli się do nas – urodziłam od razu bliźniaki! Lekko, bez komplikacji, to był spacerek. Uśmiecham się na samo wspomnienie.
Wśród całej tej euforii pojawił się jednak jeden problem. Dokładnie – 15 kilo problemów. Przed ciążą byłam cała w skowronkach: pomimo różnych kuracji hormonalnych byłam szczupła jak nastolatka, wskazówka wagi nie drgnęła ani o milimetr. Zawsze lubiłam swoje ciało, mam wrażenie, że mąż też afiszował się tym, jaką ma zgrabną dziewczynę, potem żonę. Ale w miarę, jak nosiłam Adasia i Andrzejka w brzuchu, kilogramów przybywało. Po dziewięciu miesiącach byłam już 22 kg „do przodu”, po 11 na każdego malucha…
Myślałam, że po porodzie szybko wezmę się w garść i schudnę, zwłaszcza, że będę się energicznie uwijać przy dzieciach i pracach domowych. Mąż nie mógł mi pomagać, zmienił pracę na lepiej płatną, przesiadywał w biurze do późnej nocy, żeby utrzymać czworo zamiast dwojga. Czas miałam dla siebie i maluchów. Po roku przestałam karmić piersią, ubyło mi 7 kg bez specjalnych starań. Ale na tym koniec! Ograniczyłam słodkości, kupiłam kasety z ćwiczeniami, wypróbowałam dziesiątki kosmetyków, suplementów i… nic. Fałdki i wałeczki pozostały na swoich miejscach, rozstępy stały się bardziej widoczne (przynajmniej w moim lustrze), pojawił się też cellulit-gigant.
Mój mąż uważa, że mój problem jest urojony, ale ja mu nie wierzę. Ostatnio z tego powodu zaczęło się między nami psuć. Robi mi żartobliwe uwagi w obecności znajomych i rodziny. Poklepuje mnie po pupie – według mnie podkreśla w ten sposób, że jestem gruba, łaskocze mnie w tłuszczyk na bokach i na brzuchu. Niby się przekomarza, ale codziennie przypomina mi o tym, że przytyłam. Nie jest to dla mnie miłe. Zaczynam z tego powodu wpadać w kompleksy. Zaniedbałam się. Najbardziej boję się tego, że to wszystko odbije się na naszych relacjach w sypialni – że zacznę się wstydzić swojej nagości przed mężem.
W jaki sposób mam zrzucić te nieszczęsne 15 kg i wrócić do wyglądu sprzed dwóch lat? I jak wpłynąć na męża, żeby nie był taki dziwny przy ludziach? Do tej pory kończyło się albo na ostrej dyskusji, albo na moich łzach ukradkiem, w łazience. Martwię się, żeby nie było coraz gorzej…
Zrozpaczona
***
Droga Zrozpaczona!
Z tyciem po ciąży bywa bardzo podobnie jak z męskimi upodobaniami, krótko mówiąc: bardzo różnie. Czasami nadwaga jest szkodliwa dla zdrowia lub wręcz sama sygnalizuje chorobę – wówczas trzeba z nią walczyć wszelkimi sposobami. Czasami jest urocza i ładnie się rozkłada. Ty bez wątpienia widzisz w lustrze 15 kilogramów, które Ci się nie podobają i tracisz wiarę we własną atrakcyjność. Może przede wszystkim w to, że podobasz się – taka, jaka jesteś – mężowi… A przecież jego zachowanie nie rozstrzyga tego jednoznacznie!
Jestem pewna, że możesz na powrót stać się dawną, pogodną, zadowoloną z siebie kobietą. Czy szczuplejszą dokładnie o 15 kilogramów? Oto jest pytanie. Po pierwsze, skieruj je do lekarza, bo jeśli nie jesteś łakomczuszkiem, przyczyny mogą być właśnie hormonalne. Po drugie, sama musisz zdecydować, gdzie tkwi większy problem: w obwodzie talii czy w Twojej psychice.
Czy zauważyłaś, że przez świat przetacza się od jakiegoś czasu gigantyczna fala afirmacji ciała, które wcale nie ma modelowych wymiarów, za to w sposób naturalny poddaje się upływowi czasu? Widać to i w reklamach kosmetyków, i na wybiegach dla modelek, prezentujących stroje XXL, i wyborach Puszystych Miss. Oczywiście, ideałem byłoby, gdyby nadwagę w ogóle przestano zauważać i w jakikolwiek sposób wyróżniać, bo to mimo wszystko trochę protekcjonalne. Miło jednak jest zobaczyć w sklepach, że większość firm odzieżowych dostrzegła w końcu klientkę w rozmiarze 42 plus. I uwierz mi, te kampanie nie służą wyłącznie celom handlowym. One mówią całemu światu, że wszyscy ludzie są piękni. I — jak większość reklam — mają siłę przekonywania!
Inna sprawa, czy Twojego męża również trzeba przekonywać… Jesteś pewna, że jego uwagi są złośliwe, a nie np. ciepłe i czułe? Piszesz, że żartuje w obecności osób trzecich. Podejrzewam, że gdyby naprawdę raził go Twój obecny wygląd, owa „zmiana”, o której ciągle wspominasz, oznajmiłby Ci to serio, kategorycznie i w cztery oczy! Powiedziałby po prostu: „Kochanie, zrób coś z tym!”. I wcale bym tego specjalnie nie pochwalała, bo byłoby to mocno aroganckie. W końcu jesteś tą samą osobą, którą pokochał przed laty, a teraz na dodatek jeszcze szczęśliwą mamą Waszych upragnionych, od dawna oczekiwanych dzieci.
Przy okazji… Czy zdajesz sobie sprawę, że choć przez wieki kilkakrotnie zmieniał się kanon kobiecej urody, większość badań przeprowadzonych w ostatnim stuleciu dowiodła niezbicie, że „statystyczny” mężczyzna zawsze wskazuje nieco pełniejszą sylwetkę kobiecą jako najbardziej pożądaną i atrakcyjną, podczas gdy „statystyczna” kobieta uważa, że mężczyźni wolą kobiety zdecydowanie szczuplejsze?
Nie będziemy tu roztrząsać przyczyn tej rozbieżności – poprzestańmy na stwierdzeniu, że kultura swoje, a natura swoje. Napisałaś, że boisz się zepsuć Wasze relacje w sypialni, tego, że zaczniesz się wstydzić swojego ciała… Jak rozumiem, nic takiego jeszcze nie nastąpiło. Sypiacie ze sobą, tyle że radość z tego psują Ci niewesołe myśli o tych nadprogramowych kilogramach i wałeczkach. Kłócicie się. Ważne, kto inicjuje te kłótnie. Ty – z powodu publicznych uwag męża, czy też on – kontynuując żarciki?
Zastanów się nad tym, co sprawia Ci większy ból: własne odbicie w lustrze czy domniemana utrata akceptacji ze strony męża. Jeśli nie podobasz się sobie BEZ WZGLĘDU na to, co myślą inni – trudno, czeka Cię co najmniej kilkumiesięczny reżim: potrzebujesz trochę samozaparcia, by znaleźć czas na wizytę u lekarza, dietetyka, na trening pod okiem fachowca, zmianę nawyków żywieniowych. Przykro mi o tym wspominać, ale przy nadwadze brak samozaparcia i szybkich efektów bywa najczęstszą wymówką. Niestety… nie ma innych sposobów na „zgubienie” niechcianej wagi. I wielu kobietom się to udaje. A skoro źle się czujesz w obecnej skórze, zmień ją. Masz prawo do tego, by poczuć się znów sobą.
Jeśli natomiast chcesz schudnąć TYLKO PO TO, by nie utracić miłości męża, myślę, że powinnaś zacząć od rozmowy z nim. Szczerej, spokojnej. Bez agresji i żalów. Zapytaj wprost, czy podobasz mu się taka, jaka jesteś. Prawda może Cię mile zaskoczyć. A jeśli jesteś osobą nieufną, czeka Cię jeszcze prawdopodobnie wizyta u psychologa.
Najlepiej jednak byłoby, gdybyś zadziałała dwutorowo. W ten sposób pozbędziesz się kilku wałeczków, a przy okazji przekonasz się, że dużo ważniejsze było to dla Ciebie, niż dla męża!
Życzę Ci powodzenia!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze