Wyjście awaryjne z rynsztoka
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuTo prawda, że w dobie chodzenia na łatwiznę jestem nieuleczalnym przypadkiem głosiciela niepopularnych tez o odpowiedzialności za związek, ale przecież wiem, że są takie chwile, gdy trzeba złożyć broń i wyjść. I nie chcę Cię martwić, ale na moje oko ta chwila dla Ciebie właśnie nadeszła... Twój mąż ewidentnie nęka Cię psychicznie.
Margolu,
Jestem młodą mężatką i przyznam szczerze, że na początku denerwowały mnie Twoje porady dotyczące małżeństwa, że trzeba czekać i walczyć o trwałość związku, a nie od razu się poddawać. Można dogadać się co do sprzątania, obowiązków itd. Ale w kwestii szacunku chyba nie należy iść na ustępstwa?
Właśnie zdecydowaliśmy się rozstać. Z powodów finansowych pomieszkamy jeszcze przez chwilę razem, choć jeśli sytuacja się pogorszy, to mój mąż będzie się musiał wyprowadzić wcześniej (mieszkamy u moich rodziców). Moim problemem jest to, że w przeszłości popełniłam parę błędów i mąż ma do mnie o to pretensje. Czekałam, że wszystko się ułoży, ale minęły ponad 2 lata i nic się nie zmieniło. Przy jakiejkolwiek kłótni zawsze wychodzi ten temat i jestem wyzywana od k… i szmat. A kłótnia może być o cokolwiek. Często w trakcie rozmowy na jakiś temat on też rzuca aluzje, jaka to ja jestem puszczalska. Byłam z kimś przed nim i jego to boli, zwłaszcza że robiłam dość głupie rzeczy. A on o wszystkim wie, bo przeczytał moje pamiętniki. Wiadomo, po co one są — by odreagować, więc znalazły się tam straszne rzeczy. I tu nie pomogła żadna rozmowa, bo on i tak wie lepiej i nie interesuje go, jak było naprawdę. Czego nie przeczytał, dopowiedział sobie.
Problemem jest też, że podobał mi się jego kolega, którego nie znosi. A o nim też dużo pisałam. Wiem, że byłam bardzo naiwną i głupią studentką, ale to wszystko zmieniło się, od kiedy mam dziecko. Uważam, że nic tak nie pozwala dojrzeć kobiecie jak macierzyństwo. Nie jestem tą samą osobą co kiedyś. Ale dla męża jestem taka jak kiedyś. Po kolejnej kłótni, gdy powiedział, że niedobrze mu na mój widok i że nie ma nic we mnie, za co mógłby mnie szanować – stwierdziłam, że już nie ma co ratować. Wytłumaczyłam, że ze względu na syna powinien odnosić się do mnie z odrobiną szacunku, bo już na zawsze jesteśmy związani jego osobą. Dlatego, jeśli się rozwiedziemy, nie chcę walczyć o orzekanie o winie, bo to by tylko zaogniło sytuację. Mamy syna i on jest najważniejszy, dla jego dobra powinniśmy grać w jednym zespole. Nie wychowam dobrze syna, jeśli będzie wciąż słuchał wyzwisk i obelg pod moim adresem. Tylko czy on to zrozumie?
Codziennie wysłuchuję jego aluzji i komentarzy na mój temat. Syn ma dwa lata, więc jeszcze nie wszystko rozumie, ale lada moment zacznie mówić i wszystko powtarzać. Ponieważ mieszkamy razem, zależy mi, by nasze relacje były normalne. Ale to chyba nie będzie możliwe. Jak powinnam się zachowywać, gdy mąż mnie wyzywa? Nie przeszkadza mu to, że moi rodzice to słyszą. Wiem, jakie popełniłam błędy w naszym związku, ale też wiem, że nie ma o co walczyć, choćbym chciała. Mąż powiedział takie rzeczy, których nie mówi się osobie, którą się kocha i na której komuś zależy. Do tego odnoszę wrażenie, że on chce, bym się przed nim kajała, tylko czy to coś zmieni?
Nie ma słów, których bym nie użyła, by mu to wszystko wytłumaczyć. Żałuję tego, co było, ale nie zmienię swojej przeszłości. Mówi ironicznie: ty jesteś święta, to wszystko moja wina. A ja nie zrobiłam nic przeciw nam. Byłam wierna od samego początku, to jemu zdarzyło się całować z inną i romansować przez Internet. Jeśli tylko o tym wspomnę, to zaraz słyszę, co to ja robiłam w przeszłości. A to jego nie dotyczy, bo wcale go nie znałam. Wiem, że nie powinien wiedzieć, co było przedtem, ale potrzebuję porady co dalej. Nie wiem, czy jest sens mieszkać razem, bo on powiedział, że jeśli się rozstajemy, to on kiedy będzie chciał, to pójdzie do burdelu. A ja nie chcę mieszkać z nim, jeśli zamierza skakać na bok. Jeszcze jesteśmy małżeństwem. Na pewno dużo mnie ta sytuacja nauczyła i w przyszłości nie popełnię tych samych błędów. Ale proszę o pomoc — co dalej teraz. Bo już sama nie wiem. Czy przeoczyłam jakąś możliwość?
Zależy mi na czasie, bo jest coraz gorzej.
Aga
***
Droga Ago,
Ustalmy jedno: Młynarski śpiewał: „korrida jak życie się toczy, wygrywa, kto w porę uskoczy”… I pewnie miał rację. To prawda, że w dobie chodzenia na łatwiznę jestem nieuleczalnym przypadkiem głosiciela niepopularnych tez o odpowiedzialności za związek, ale przecież wiem, że są takie chwile, gdy trzeba złożyć broń i wyjść. I nie chcę Cię martwić, ale na moje oko ta chwila dla Ciebie właśnie nadeszła…
Twój mąż ewidentnie nęka Cię psychicznie. Niedopuszczalne jest, by Cię lżył, zwłaszcza przy dziecku (to wypacza też psychikę Waszego syna). Wydaje Ci się tylko, że syn jest mały i nic nie rozumie. On nasiąka tym brakiem szacunku do Ciebie bardzo mocno, właśnie teraz. Kim jest ten Twój mąż? Czytanie Twoich pamiętników, jeśli sama mu ich nie dałaś do przejrzenia, jest naganne. Niestety, zapłaciłaś wysoką cenę za nadmierną wylewność… Niemniej jednak to były Twoje sprawy, niemające związku z Twoim mężem, jak piszesz. Czy on przed Waszym małżeństwem nigdy z nikim nie był? Oczywiście, nie dysponujesz tak szeroką gamą dowodów, ale przecież nie popadasz w paranoję. Taka patologiczna zazdrość o przeszłość bywa niebezpieczna. Sama piszesz, że bardzo się zmieniłaś i dojrzałaś. Nie wiem, co tak strasznego mogłaś czynić, co budzi w Twoim mężu taką agresję…
Wiem natomiast, że im szybciej wyrwiesz siebie i syna z kręgu jego obelg, tym lepiej. Niestety, sprawa wygląda mi na nierozwiązywalną w inny sposób. Najwyraźniej też Wasze rozstanie nie wstrząśnie nim wystarczająco, żeby nad sobą pracował: poszedł na trening radzenia sobie z agresją, zmienił stosunek do Ciebie… Straszne jest to wszystko, co piszesz. Najstraszniejsze jednak, że w tym kręgu tkwi małe dziecko. Syn słyszy te wyzwiska. To, że będzie je powtarzał, to w sumie małe piwo. Gorzej, jeśli przyswoi sobie, że mężczyzna ma prawo zachowywać się tak wobec kobiety. Myślę, że nie ma takich względów finansowych, które mogłyby mnie zmusić do pozostawania z kimś takim pod jednym dachem (i to dachem moich rodziców). Piszesz: „jeśli sytuacja się pogorszy, będzie się musiał wyprowadzić wcześniej”. Szczerze mówiąc, z trudnością wyobrażam sobie pogorszenie tej sytuacji. Myślę, że pora najwyższa pozbyć się tego pana z domu. Może się otrząśnie, chociaż wątpię. A to straszenie chodzeniem na płatne panienki jest w ogóle poniżej wszelkiej krytyki.
Gdzieś Ty go, dziewczyno, znalazła? Myślę, że naprawdę nie ma o co walczyć, w każdym razie nie pod jednym dachem i nie wyjaśnianiem, rozmową, czyli normalnymi metodami. Nie możesz się cały czas potulnie tłumaczyć. Twój mąż ma najwyraźniej jakąś obsesję na punkcie seksu, skoro to jedyny dla niego punkt odniesienia – nie rozumiem, w jakich okolicznościach zapowiadał Ci swoje wizyty w przybytku płatnej miłości, ale jest to dla mnie co najmniej dziwne. Jakim musi być płytkim typem… Pozbądź się go jak najszybciej. Te jego internetowe romanse też nie wróżą Waszemu małżeństwu trwałości i spokoju. Być może ma nadzieję, że gdy Cię odpowiednio „ułoży” (to znaczy zgnoi i wpędzi w permanentne poczucie winy za jego nieudane życie), będzie mógł bez przeszkód „odreagowywać”. To nie jest człowiek, który wie, czym jest małżeństwo…
Nie chcę jakoś szczególnie się rozpisywać, bo w sumie musiałabym Ci w kółko powtarzać „rzuć go, rzuć go”. Może później nastąpi jakiś cud, ale nie nastawiałabym się na to. Natomiast cieszy mnie Twoje dojrzałe podejście do macierzyństwa. Mam nadzieję, że pozwolisz synowi na kontakty z ojcem (jakikolwiek jest, to w końcu ojciec…). Nie namawiam na kontakty szczególnie intensywne – żeby syn uniknął bycia świadkiem różnych wybuchów ojca. Bądź ostrożna i rozważna. Męża (ojca) przyjmuj na własnym terenie, przynajmniej na początku. Może kiedy ochłonie, spojrzy na siebie i na Ciebie innym okiem i trochę mu da do myślenia, że coś stracił. Prawdopodobnie obydwoje jesteście jeszcze bardzo młodzi i niezbyt dojrzali, zwłaszcza niestety Twój mąż. Przed Wami wiele lat, w których łączyć Was będzie wspólne dziecko. O ile on w ogóle o tym dziecku nie zapomni… To jakiś dziwny typ.
Walcz o siebie i swojego syna. Wyrzuć męża, niech sobie zamieszka choćby w przywoływanym przez niego burdelu, jeśli ma taką wolę. I szanuj sama siebie, nie pozwalając na to, by ktoś cię lżył bezkarnie w Twoim własnym domu. Nie zawsze warto walczyć. Są chwile, gdy walka z góry skazana jest na niepowodzenie – i to właśnie ten przypadek. On nie szanuje kobiet, nie tylko Ciebie – tak mi się wydaje. Generalnie, trzymam się z dala od wielbicieli prostytutek. Mam często wrażenie, że czują się od nich lepsi i odreagowują coś w tym szybkim seksie za pieniądze. Odeślij go tam, gdzie go serce ciągnie, i pozbieraj się po tym. Przed Tobą pewnie ciężki i emocjonalnie wyczerpujący rozwód. Przygotuj się na bezpardonowe ataki z jego strony. Jeśli to możliwe, odsuń rozwód na chwilę, gdy emocje trochę opadną. Najlepiej niech pozna jakąś następną kobietę. Będzie może mniej skory do mszczenia się na Tobie za bliżej nieokreślone niepowodzenia.
Powodzenia, Ago.
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze