Głos rozsądku na puszczy
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuUstalmy jedno: jeśli przyjaciel nie potrafi słuchać tego, co mamy mu do powiedzenia, nawet gdy to jest dla niego niewygodne, to znaczy, że jest to tylko ktoś znajomy, kto oczekuje głaskania po główce i pełnego uwielbienia. Na to nie bardzo widzę miejsce między ludźmi, którzy powinni sobie pomagać, nawet jeśli ta pomoc miałaby przejawiać się w napomnieniu błądzącego.
Droga Margolu,
Znalazłam się ostatnio w podbramkowej sytuacji i chciałabym zasięgnąć opinii osoby całkowicie obiektywnej i bezstronnej. Mam bardzo dobrą koleżankę, z którą utrzymuję bardzo częste kontakty. Czujemy pewną więź między sobą, dużo zrozumienia. Różnimy się charakterami. Zdarzają się tematy, gdzie mamy inne zdanie. Ma 27 lat. Nigdy nie była w stałym związku. Niedawno zmieniła pracę. W pracy sami faceci, w drużynie tylko ona i od razu na głęboką wodę. Rzeczywistość bardzo szybko zarysowała wszystkie płaszczyzny, na których kompletnie nie miała zielonego pojęcia, co ma zrobić. I wówczas pojawił się on. Kolega z pracy, mało go widziała w firmie, najwięcej był w terenie. Zaczęły się długie rozmowy (po 3 godz. dziennie), wspólne wizyty w hurtowniach, w hotelach, analiza prac. Coraz bardziej się podobał, jego głos, sposób mówienia… Wszystko jej imponowało. Ale budowlanka się skończyła, a ich rozmowy nie.
Wiedziała od początku, że ma dziewczynę. Jest od niej kilka lat starszy, wręcz dziwne było, że jeszcze bez planów ślubnych. Wszyscy koledzy w pracy bez problemów poruszali tematy swoich partnerek — oprócz niego. On jeden cały czas wypowiadał się w liczbie pojedynczej: ja zrobiłem, ja jeździłem, ja, ja, ja… Ale nie chciała być wścibska, nie wypytywała. Kiedy zaproponowałam, żeby w pracy chłopaków podpytała, to nie chciała, żeby nie pomyśleli, że on jej się podoba. Zachichotałam, że się szykuje romans biurowy, ale popatrzyła na mnie bokiem i poprawiła: to tylko kolega, tylko kolega. Ma dziewczynę przecież, razem mieszkają od lat. Zauważyłam, że grząski teren, choć w sumie jeszcze nic się nie stało.
Ale minął kolejny miesiąc. Zaczęli rozmawiać na bardzo intymne tematy, używając do siebie słów, jakie się tylko w filmach słyszy, on jej pomagał w weekendy projekty przygotowywać, byle z nią pobyć (mimo że wrócił o 2–3 w nocy po tygodniowej nieobecności z delegacji), siedzieli po parę godzin, aż jego dziewczyna próbowała do niego zadzwonić. W pracy zaczęły się szybko plotki, wszyscy spekulowali, podśmiewali się. Jeden z ich kolegów, plotkarz straszny, dogadywał czasami w pracy, kiedy szli na pokątną poranną kawę sam na sam.
Ona tylko obserwowała, jednego razu przy takiej sytuacji w firmie, gdy jeszcze się odważyła zapytać: „no właśnie, a co twoja dziewczyna by powiedziała…”, powiedział do niej bardzo poważnym głosem, że jeśli będzie naciskać, to się ślimaczek zamknie w skorupce. Bardzo do serca sobie to wzięła. Miała projekt w innym mieście, okazało się, że musi być cały tydzień. Przy końcu prac oficjalnie miał do niej pojechać, obejrzeć wszystko przed oddaniem. Przyjechał. Został na noc. Zaproponował po 23 spacer, a hotel mieli gdzieś na przedmieściach (oczywiście on wybierał), po czym spacerowali przez 2 godziny przytuleni. Wróciła w skowronkach. Dzwonił z delegacji, wieczorem, kiedy robił zakupy, siedział w hotelu, kiedy jechał wieczorem do domu, też dzwonił, aż pod drzwi domu doszedł i miał wchodzić, wówczas kończyli rozmowę. Nie ukrywam ani przed nią nie ukrywałam, że dla mnie nie jest to znajomość koleżeńska.
Niedawno akurat był na wyczekanym urlopie, na którym miał sobie pewne sprawy przemyśleć. Tak powiedział podczas jednej rozmowy telefonicznej. A ponieważ miał mieć sporo czasu, jak najbardziej powinno mu wystarczyć. Trzymała się tej opcji jak tonący brzytwy, że po tym urlopie wyegzekwuje od niego, kim jest dla niego i jak on zamierza dalej to wszystko ciągnąć. No i odkąd wyjechał, zaczął się ten sam temat wałkować. Że ona czeka, aż on przyjdzie, kiedy się niepewnie czuła, to oczekiwała, żeby ją upewnić, iż te gesty nie są puste, no i że zaczęła się czuć tą drugą. Ale ja starałam się jej wysłuchać, przyjęłam sobie za główny cel nie dać jej odczuć, że ją oceniam, a raczej wysłuchiwać jej zwierzeń.
Niestety ostatnio wybuchłam i się zaczęło. Coś mnie napadło. Przypomniało mi się, kiedy dawno temu byłam młoda, głupia i ślepo zakochana w moim chłopaku, który mnie zranił. Do jego domu przychodziła koleżanka z roku, przychodziła, tylko gdy był sam. Dla niej zawsze miał czas, odkładał wszystkie zajęcia, by z nią porozmawiać, a mnie najczęściej zbywał. Czara goryczy się przelała i wpadłam w szał zazdrości. Któregoś dnia zamknął na klucz drzwi, gdy u niego była! Wówczas stwierdziłam, że sobie nie pozwolę na takie zachowanie, i powiedziałam jej przez telefon, co myślę o niej, w bardzo dobitny i niemiły sposób, używając określeń i słów, których nie używam na co dzień. No i że jeśli ją jeszcze raz zobaczę, to za te kudły tak porządnie wytarmoszę, że się nie pozbiera, i takie tam.
Po tej opowieści byłyśmy już pod moim domem i moja przyjaciółka mi powiedziała, że czuje się urażona, że myślała, iż ją rozumiem, a tu taka akcja. Poczułam się głupio, ale wypaliłam, że w pracy przecież widzą, jak naprawdę jest, i że musi się liczyć z tym, że każdy to oceni sam. Następny dzień miałyśmy również spędzić razem. Miałam straszne wyrzuty sumienia, że jej to opowiedziałam. Oczywiście nic się nie odezwała na ten temat następnego dnia. Ale ja uważam, że niejasności trzeba od razu sobie wyjaśnić, bo inaczej się wszystko popsuje w takiej znajomości. Zgodziła się ze mną, po czym oznajmiła mi, że po tym, co wczoraj usłyszała, to nie znajdziemy płaszczyzny porozumienia, że traktuję ludzi szablonowo. To mnie bardzo zabolało. Ale byłam za bardzo przejęta sytuacją, próbowałam jej tłumaczyć, że tylko opowiedziałam jej moją starą historię. Ale jej nie interesowało w ogóle, co ja wtedy czułam. Potem do mnie się już nie odzywała cały tydzień.
I cóż ja mam teraz zrobić, nie wiem, co myśleć o tej całej sytuacji. Potrzebuję paru słów obiektywnej oceny. Nie chciałabym całkowicie pogrzebać naszej znajomości, ale nie będę potrafiła się otworzyć przed nią, wiedząc, jak zepchnęła mnie na dalszy plan. Nie będę potrafiła też udawać, że jest wszystko w porządku. Tak nie umiem. Więc co?! Odstawka, Pani podziękujemy?!
To jest bardzo osobista dla mnie i świeża sprawa. Margolu, doradź — co teraz, mam straszny mętlik w głowie.
Przyjaciółka
***
Droga Przyjaciółko,
Ustalmy jedno: jeśli przyjaciel nie potrafi słuchać tego, co mamy mu do powiedzenia, nawet gdy to jest dla niego niewygodne, to znaczy, że jest to tylko ktoś znajomy, kto oczekuje głaskania po główce i pełnego uwielbienia. Na to nie bardzo widzę miejsce między ludźmi, którzy powinni sobie nawzajem pomagać, nawet jeśli ta pomoc miałaby przejawiać się w gorzkim napomnieniu błądzącego.
Twoja koleżanka najprawdopodobniej bardzo niepewnie się czuje w tej sytuacji. Z jednej strony zainteresowanie tego mężczyzny jest bezsprzecznie dalekie od koleżeństwa, z drugiej – musi się fatalnie czuć, pozwalając na taką adorację mężczyźnie związanemu. Pewnie niestety jest tego w dodatku bardzo spragniona i chciałaby wygrać ten nieświadomie zaczęty wyścig do serca tego chłopaka. Jest on niewątpliwie nie w porządku wobec swojej partnerki, z którą mieszka. Myślę, że Twojej przyjaciółce nie jest nazbyt zręcznie z faktem, że jakkolwiek by spojrzeć, pretenduje do miana tej drugiej (czy właściwie trzeciej, jak się zwykło określać). Sądzę, że oczekuje od Ciebie wsparcia, choć mylnie sądzi, iż najlepszym, co możesz jej dać, jest aplauz dla jej poczynań.
Jeśli nie czujesz się na siłach tłumaczyć jej całymi miesiącami, że lepsza dla niej jest Twoja szczerość, to będzie trudno utrzymać Waszą przyjaźń. Jednak namawiam Cię, żebyś nie porzucała jej w tej trudnej chwili. Jest nieco zaślepiona działaniami tego chłopaka, pewnie się zakochała i trzeba jej pomóc przejść przez ten czas. Niewykluczone, że chłopak jednak będzie się trzymał stałej partnerki i wtedy będziesz jej bardzo potrzebna. I nie mów jej, przynajmniej przez jakiś czas, „a nie mówiłam?”. To na pewno trudna sprawa. Zdarza się kobietom ulegać jakimś szubrawcom, którzy niby niczego nie obiecując, otwierają im bramy raju. Przynajmniej na pierwszy rzut oka – często bowiem to wrota do piekła wyrzutów sumienia, bólu porzucenia i innych niezbyt przyjemnych emocji.
Wydaje mi się, że trzeba po prostu wyjaśniać, rozmawiać, tłumaczyć – i cały czas trzymać się tego, że nie zawsze dobre dla nas jest to, co nie boli. Gładzenie po głowie usypia czujność, potem łatwo zarobić obuchem. Twoim zadaniem jest podtrzymywać jej czujność. Nie pozwolić, by dała się omotać i zwieść. Jeśli on postanowi jednak z nią zostać, a swoją dotychczasową dziewczynę porzucić, też jakoś nie namawiałabym do popadania w euforię. Nie ufam gościom, którzy kończą rozmowy z adorowaną kobietą przed wejściem do domu, w którym czeka kobieta mniej adorowana. Cóż im szkodzi powtarzać ten scenariusz… No, chyba że to jedna z tych historii miłosnych, które dają kanwę romantycznym wyciskaczom łez. Może i tak bywa, kto wie… Jednak nie opuszczaj jej. Rolą przyjaciela jest przeczekać złe humory i cierpliwie tłumaczyć swój punkt widzenia. Myślę, że dzięki temu będzie miała szansę zadać sobie kilka pytań, od których ucieka, a które być może ocalą jej zdrowy rozsądek…
Wiem, że to trudne, gdy ona nie liczy się z Twoimi dawnymi emocjami. Nie zapominaj jednak, że uderzają one w czuły punkt. To ona teraz wchodzi w czyjś związek, to wszystko, co powiedziałaś tamtej koleżance Twojego chłopaka, uderza bezpośrednio w nią. Siłą rzeczy ucieka od niewygodnych skojarzeń. Niemniej jednak nie powinnaś jej zostawić z tym samej. Może narobić strasznych głupstw… może też załamać się i w samotności zapadać w jakieś depresyjne stany. Bądź blisko, ale nie pochwalaj tego, co robi. Bądź jej głosem rozsądku.
I zbieraj siły, ta batalia nie będzie łatwa i na pewno trochę będzie Cię kosztować emocji i siły.
Pozdrawiam,
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze