Miłość, wierność i uczciwość
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuCzas stanąć z podniesioną głową i spojrzeć prawdzie w oczy. Jeśli odbudowa związku – to odbudowa: wspólne zamieszkanie, zerwanie kontaktów z tamtą kobietą (i potencjalnymi następczyniami...). A jeśli ma to być zawsze taka zabawa w „kocham Cię, ale mam kryzys i musisz to zrozumieć”, to – z całym szacunkiem – należy tego chłopczyka odstawić od siebie na możliwie największą odległość.
Droga Margolu,
Kiedy mój synek miał roczek, mój mąż nagle stwierdził, że nie wie, czy jeszcze mnie kocha i czy chce z nami żyć. Mówił, że tu nie chodzi o inną kobietę, że potrzebuje samotności, wyciszenia, poszedł nawet na terapię. Mój świat się zawalił, nie widziałam wcześniej żadnych symptomów kryzysu! Pracował dużo, ale zawsze tak było.
Po jakimś czasie dowiedziałam się, że mąż ma romans z koleżanką z pracy (jakie to klasyczne, prawda?). Myślałam, że to koniec naszego związku, prawie się z tym pogodziłam, ale on chciał wrócić, a ja go kochałam, więc zaakceptowałam to. Poprosił mnie o czas, żeby zerwać z tamtą. Zgodziłam się. Powiedział, że zerwał. Uwierzyłam, ale nie do końca, miałam wątpliwości. I miałam rację. Cały czas z nią był. Teraz wyprowadził się z domu, wynajął mieszkanie, ale cały czas się ze mną spotyka, mówi, że kocha, że chce odbudować związek, bo to ja jestem tą jedyną. Ale ja wiem, że ona cały czas jest z nim. Nie wiem, co robić. Zaufać mu i poczekać, aż przejdzie mu kryzys, czy urwać wszystko? Czuję się, jakbym żyła w trójkącie. On już się nawet nie kryje, że z nią jest. Ale w takim razie po co wraca? Dlaczego mnie dręczy? Przecież jeśli mnie nie kocha, może odejść w spokoju z tamtą, więc dlaczego tego nie robi?
Proszę, poradź mi coś, bo ja już sama nie wiem, co myśleć.
Mada
***
Droga Mado,
Ustalmy jedno: przebywając w pobliżu źródła toksycznych oparów, narażasz siebie i dziecko. Trzeba jak najszybciej oddalić się od źródła zagrożenia, żebyście obydwoje nie ucierpieli jeszcze bardziej.
Wiem, że to trudna decyzja. Tym trudniejsza, że prawdopodobnie to właśnie Ty powinnaś ją podjąć. Skoro Twój mąż z uporem tkwi w tej chorej sytuacji (sam ją zresztą generując), Ty musisz okazać się silniejsza. Spójrz faktom w oczy: czy on zrobił cokolwiek poza składaniem deklaracji, żeby uratować Wasz związek? Trudno uznać za próbę ratowania czegokolwiek jego wyprowadzkę i ciągły kontakt z kochanką. Prawda? W słowach być może jesteś tą jedyną i na całe życie, czyny natomiast jasno pokazują, że jest Was dwie i w dodatku na Tobie ciąży utrzymanie tego stanu. Rozumiem, że chciałabyś, aby Twój syn miał ojca, ale uwierz mi, lepiej mu zrobi, jeśli będzie zupełna jasność co do miejsca każdego w tej układance.
Jeśli jeszcze kochasz męża, czas sobie tę miłość zdefiniować. Mądra miłość wybacza, ale też wymaga. Mogłaś mu wybaczyć romans, ale taką zabawę Twoimi uczuciami, takie szarpanie Twojej godności, jakie funduje Ci w tym trójkącie – w imię czego miałabyś wybaczać? Czas postawić tego dzieciaka przed faktami: rozbił rodzinę, ponosi odpowiedzialność za ten stan, w związku z tym należy wystąpić o rozwód z orzeczeniem winy i ustalenie formalnych spraw między Wami. Dopiero gdy pokażesz, gdzie leżą granice takiej zabawy w dom i kochaneczkę, do męża może dotrzeć cokolwiek. Na razie jest mu bardzo wygodnie: ma Was dwie, pozory bycia ojcem (przecież formalnie nie rozbił synowi rodziny), dwa domy i pełną swobodę. Miło jest słyszeć, że jest się kobietą na całe życie, ale jeśli rzeczywistość w sposób wyraźny temu przeczy, to – wybacz – dawanie wiary takim deklaracjom zakrawa na, delikatnie mówiąc, naiwność najwyższej miary.
W rezultacie – cóż masz z tego związku? Szarpaninę, mnóstwo pytań, poharatane uczucia i mnóstwo wątpliwości. W jaki sposób ma mu, za przeproszeniem, minąć kryzys? To nie kryzys, tylko niedojrzałość najwyższej próby, moja kochana Mado. Twój mąż zachowuje się jak szczeniak, miotając się między jedną zabawką a drugą. Nie umie podjąć decyzji, także pewnie dlatego, że nie jest mu wygodnie ze świadomością, iż okazał się świnią i skrzywdził Ciebie i dziecko. Wydaje mu się, że będzie w stanie jakoś Ci to wynagrodzić, że dając Ci nadzieję, zalecza całe zło, które wyrządził. Co gorsza, obawiam się, iż on święcie wierzy, że będzie mógł tak krążyć między dwiema piaskownicami, aż mu się znudzi. Jest zwyczajnie nieuczciwy, nie wypełniając ani jednej ze swych szumnych deklaracji, oszukując Cię i zwodząc, że jeszcze będzie bajecznie i kolorowo, tylko upora się z własną gówniarzerią.
Mado, czas stanąć z podniesioną głową i spojrzeć prawdzie w oczy. Jeśli odbudowa związku – to odbudowa: wspólne zamieszkanie, zerwanie kontaktów z tamtą kobietą (i potencjalnymi następczyniami…). A jeśli ma to być zawsze taka zabawa w „kocham Cię, ale mam kryzys i musisz to zrozumieć”, to – z całym szacunkiem – należy tego chłopczyka odstawić od siebie na możliwie największą odległość. Oczywiście, kontakty z synem mu umożliwiaj w jak najszerszym zakresie, syn potrzebuje ojca (nawet jeśli tak marny z niego wzorzec męski jak z Twojego męża…). Natomiast swoje kontakty z nim ogranicz do rozmów formalnych. I to także wtedy, gdy przerażony sytuacją ciupasem wróci do domu i będzie nadrabiał stracony czas. Bo tak też się może zdarzyć. Pokaż mu swoją godność, wyznacz mu granice. Choć niestety sądzę, że nie dojrzeje to dziecię płci męskiej zbyt szybko… Obym się myliła.
Mado, Ty sama wiesz najlepiej, co dla Ciebie dobre. Nie chowaj się za strachem przed samotnością, nie chowaj się za toksyczną miłością, która niszczy. Popatrz na siebie i powiedz sobie, jak chcesz żyć. I tak właśnie żyj. Nie przyznawaj nikomu prawa do szargania swojej godności. Daj sobie prawo do poczucia, że Twoje życie jest właściwe. Nawet za cenę rozwodu. Nie jest to mała cena, ale zapłacona jednorazowo może okazać się mniej dotkliwa niż ponoszenie mniejszych (pozornie) strat na o wiele dłuższym dystansie.
Odwagi, Mado. Nie pozwól nikomu się zniszczyć.
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze