Ciemna strona duszy
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuPrawdopodobnie Twój mąż ocknął się w okolicach czterdziestki, że nie poznał jeszcze życia na tyle, żeby wiedzieć, czego w nim chce. Brakło mu dojrzałości, która pozwala określić cele bez pchania się w środek pożaru, żeby zobaczyć, „jak to jest”. Prawdopodobnie ma problemy z samym sobą, które pozwalają mu zagłuszyć tylko kolejne romanse powiązane z błyskiem łatwego podziwu w oczach nowych pań.
Droga Pani Małgorzato,
Nigdy nie myślałam, że napiszę do takiego działu jak ten, który Pani prowadzi, a jednak. Moje pytanie brzmi: Co się dzieje z mężczyznami? Byłam mężatką przez ponad 20 lat i przez ten czas starałam się być dobrą żoną. Raz nawet wybaczyłam mężowi romans. Ale powiedziałam mu, że jeżeli jeszcze raz mnie zdradzi, zostawię go i nic już mojej decyzji nie zmieni. No i niestety zmusił mnie do tego, bym wniosła pozew o rozwód; małżeństwem nie jesteśmy od 4 lat. Nie zostawiłam go, bo już go nie kochałam. Rozwiodłam się, bo już więcej nie mogłam mu zaufać. Sprawa rozwodowa ciągnęła się dwa lata, bo mąż nie pojawiał się w sądzie, zmieniał adwokatów, jednym słowem – zachowywał się tak, jakby chciał ją przedłużać w nieskończoność.
W międzyczasie dochodziły mnie słuchy o jego podbojach, udało mu się nawet rozbić małżeństwo naszych wieloletnich przyjaciół! Zachowywał się i nadal tak się zachowuje, jakby na nikim i niczym mu w życiu nie zależało, a już na pewno nie na uczuciach jego bliskich. A przecież przez 17 lat naszego małżeństwa był to odpowiedzialny, uczciwy, ciepły, godny zaufania człowiek, dobry i troskliwy ojciec. Teraz nie mam pojęcia, kim on jest, co w nim siedzi. Czy był taki zawsze, tylko wcześniej ukrywał tę stronę swojej osobowości?
Ostatnio stał się maniakiem randek internetowych. Wiem, że w ten sposób poznał wiele młodych kobiet, z których kilka wprowadziło się do niego po 2–3 tygodniach znajomości, ale żadna z nich nie zagrzała u niego miejsca na dłużej – ciągła rotacja. Nasze dzieci są chyba jeszcze bardziej przerażone prowadzeniem się ich ojca niż ja. Moja córka, która ma 23 lata, spotkała ostatnio ojca na dyskotece dla młodzieży, gdzie obejmował się z dziewczyną w jej wieku. Zaczęło się od moich koleżanek, a skończyło na rówieśniczkach naszej córki. Doprowadził do tego, że jego własne dzieci wstydzą się za niego. Co z nim jest nie tak? Czy jest jakieś racjonalne wyjaśnienie takiego postępowania?
Zraniona
***
Droga Zraniona,
Ustalmy jedno: każdy z nas ma swoją ciemną stronę duszy. I nie każdy ma na tyle hartu ducha, żeby się umieć z tą ciemną stroną uporać i trzymać się w ryzach. To zadanie dla dojrzałych ludzi.
Na taki podziw nie trzeba zbyt wiele pracować. Przez chwilę można się połudzić myślą, że jest się doskonałym – i nic nie trzeba z tym robić. To go zwalnia całkowicie z odpowiedzialności za sterowanie własnym życiem. Można wszystko łatwo rozbić pod pretekstem, że żona „nie kochała mnie takim, jakim jestem”. Problem w tym, że on prawdopodobnie sam się z sobą takim, jakim jest, dobrze nie czuje – i musi od siebie uciekać. Tak sobie gdybam, bo trudno na podstawie jednego listu wysnuć wniosek, kim jest Twój BYŁY mąż i co go dręczy.
Słowo „były” podkreślam celowo. Wydajesz się o tym zapominać. Zrozum mnie dobrze, nie chodzi mi o odwrócenie się na pięcie i uznanie przeszłości za niebyłą i nieistotną. Chodzi mi o zrobienie kroku naprzód. Rozwiodłaś się, żeby dać mu nauczkę, i najwyraźniej cierpisz, że nauczką to dla niego nie było. Przeciwnie, rozwiązało mu ręce. To Ci się nie spodobało… A powinnaś uznać, że odtąd to jego życie i nie bierzesz za nie odpowiedzialności (np. przez zamartwianie się jego „prowadzeniem” - prowadzi się jak wielu innych czterdziestoparoletnich chłoptasiów). Możesz to widzieć, komentować, ale nie angażuj tylu emocji!
Rozumiem, że grzebanie w poszukiwaniu motywów jego postępowania ma uspokoić Twoją wątpliwość co do słuszności decyzji, gdy wybrałaś tego mężczyznę na resztę życia. Bądź spokojna. Ludzie po prostu się zmieniają i nie zawsze na pierwszy rzut oka widać, co w nich drzemie. Jedni zmieniają się na dobre, inni – jak Twój były mąż – na złe. Małżeństwo często jest loterią, której wyniki są tylko troszkę bardziej przewidywalne niż wyniki lotto. Można dostrzec pewne symptomy, próbować sterować w innym kierunku, ale do tego potrzebna jest jawna i pełna współpraca drugiej strony. Tylko wtedy może się udać. Jeśli jedna ze stron szachruje – nie ma szansy.
Dlatego namawiam Cię, żebyś przyznała, że po 17 latach Twój dawny mężczyzna się po prostu zmienił, jak to się popularnie mawia – „odbiło mu” – i zajęła się własnym życiem. Budowaniem go na nowo. Masz dorosłe dzieci, one długo przy Tobie nie zostaną. Naucz się żyć sama, znajdź interesujące hobby, jakieś dodatkowe zajęcia, żebyś nie cierpiała na syndrom pustego gniazda. I uważaj na swoje emocje, bo może się zdarzyć, że były mąż któregoś dnia skruszony zapuka do Twoich drzwi. Bądź wtedy czujna, byś umiała rozpoznać, czy jest to rzeczywista chęć powrotu, czy po prostu noga mu się powinęła. I nade wszystko bądź przygotowana na fakt, że to nigdy nie nastąpi. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że takiej możliwości nie bierzesz pod uwagę…
Czas leczy rany, więc zabliźnij się, droga Zraniona, i zacznij rehabilitację. Życzę Ci wielu życzliwych ludzi wokół.
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze