Jak sobie pościelisz
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuTwoje dobro zależy tylko od Ciebie. Ale tu jest coś znacznie poważniejszego: dobro Twojej córki. I to jej mościsz na resztę życia to samo niewygodne łóżeczko. Nie sądzisz przecież, że jeśli matka w jej obecności będzie dawała sobą pomiatać i pokaże jej, że mężczyzna może bezkarnie posunąć się prawie do wszystkiego – to ona będzie w stanie mieć jakieś poczucie godności, własnej wartości, zdrowy stosunek do związku?
Witaj, Margolu,
Tu Gosia. Niechcący Cię odkryłam i czytam, że radzisz innym. Może znaszjakiś skuteczny sposób na emocjonalne oddzielenie się od psychopaty?
Oto mojahistoria:
Jestem pół roku po rozwodzie cywilnym. Z małżeństwa mam cudowną, siedmioletnią córeczkę. Trwałam przy facecie, który traktował mnie jak powietrze, nie zauważał, szantażował psychicznie, odmawiał uczuć, lekceważył w obecności innych, podrywał na moich oczach inne kobiety, moim kosztem skończył studia (trzy uczelnie), podczas gdy ja grzecznie pracowałam na dwóch etatach i trzecim w domu itd. Totalny egoista, patologiczny kłamca i socjopata (według kryteriów 9 punktów na 10). Można by książkę napisać. Przeprosiłam nawet jego kochankę (aktualną – ona dla odmiany napisała mu całą magisterkę), bo tak mi zależało na jego powrocie do domu, gdy nie mieszkał ze mną trzy miesiące. W końcu coś pękło i nie mogłam dłużej dać się szmacić, kiedy przy swojej matce powiedział, że może ze mną mieszkać, ale pod warunkiem, że mnie będzie zdradzał, bo ja wzbudzam w nim obrzydzenie (wysoka blondynka, 60 kg, germanistka, niebrzydka itd.). Zasugerował mi zwężenie pochwy, ubicie podbrzusza i masę innych rzeczy. To nie brzmi ciekawie.
A ja teraz, bez względu nato wszystko, tęsknię za nim. Nie potrafię sobie tego wytłumaczyć. Onsubtelnie nie traci ze mną kontaktu. Co jakiś czas pokazuje klasę, grana moich uczuciach (mamy wspólne dziecko – widuje się z nią rzadko), jestdobry, uczynny, po prostu uroczy. Co mam zrobić? Przeszłam terapię, którapomaga, dopóki go nie zobaczę. Nie umiem przestać żałować, że on, takiwspaniały, już mnie nie chce. Wiem, że to absurd. Z całego serca chcę się odniego uwolnić i nie wiem jak. Jeśli jest jakiś sposób, podsuń mi go,proszę. Co zrobić?
Pozdrawiam,
Gosia
***
Droga Gosiu,
Ustalmy jedno: jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz. Stara dobra prawda. Przetrzepałaś poduszki i zamierzasz po raz kolejny oddać się snom w tej samej niewygodnej pozycji. Nie znasz innej? Boisz się spróbować? Obawiasz się, że mogą Ci się przyśnić jeszcze większe koszmary – albo inne, nowe?
Terapia nie była skuteczna albo nie została zakończona. I przede wszystkim: Tobie zabrakło wytrwałości w leczeniu się z nałogu. Bo to nałóg, uzależnienie od złego traktowania. Dysfunkcja zdrowego rozsądku. Zdrowy rozsądek podpowiada Ci, co jest dobre dla Ciebie – i to on podpowiada szukanie pomocy u innych. Sama nie dajesz rady. Według mnie stanowczo powinnaś kontynuować terapię. Może zmienić terapeutę, jeśli przy obecnym nie byłaś w stanie wydobyć z siebie sił do wyrwania się z tego chorego układu emocjonalnego…
Gdyby nie dziecko, zalecałabym kompletne zerwanie kontaktów. Dziecko jednak ma prawo do ojca, zatem pozostaje Ci tylko kompletna impregnacja na manipulację Twojego byłego męża. Im intensywniej się tym zajmiesz, tym lepiej. Sądzę, że jesteś w stanie tego dokonać głównie poprzez rozpoznanie sposobów jego manipulacji. Kiedy rozszyfrujesz te mechanizmy, rozpoznasz, jakie działania budzą określone reakcje w Tobie, będzie Ci łatwiej nad tymi reakcjami zapanować. Na razie dajesz się dowolnie ugniatać, jak plastelina.
Nie twierdzę, że to łatwe. I nawet nie twierdzę, że dla własnego dobra musisz to koniecznie zrobić. Twoje dobro zależy tylko od Ciebie. Ale tu jest coś znacznie poważniejszego: dobro Twojej córki. I to jej mościsz na resztę życia to samo niewygodne łóżeczko. Nie sądzisz przecież, że jeśli matka w jej obecności będzie dawała sobą pomiatać i pokaże jej, że mężczyzna może bezkarnie posunąć się prawie do wszystkiego (to zachowanie przy matce, te wszystkie obelgi pod Twoim adresem, wygłaszane przecież nie w cztery oczy, ale w obecności rodziny…) – to ona będzie w stanie mieć jakieś poczucie godności, własnej wartości, zdrowy stosunek do związku? Ty się w to wikłaj dowolnie, skoro nie znajdujesz siły na wyrwanie się, wiedz tylko, że krzywdząc siebie – krzywdzisz jeszcze bardziej ją. Potem ona zacznie przepraszać, że żyje, a zięć powie jej kiedyś, że wielką d… odziedziczyła po tej głupiej babie, która jest jej matką. I on pójdzie w tango, a Twoja córka uzna to za normalne, bo skoro mamusia z tatusiem grali w tę grę…
Zatem, droga Gosiu, oczywiście nie musisz znajdować w sobie siły na walkę. Tylko już teraz, zawczasu, poćwicz szczere i pewne spojrzenia w oczy, żebyś kiedyś z tym spojrzeniem mogła powiedzieć córce, że uczyniłaś wszystko, żeby uchronić ją przed takim życiem. Może będzie skłonna uwierzyć.
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze