Dziesięć łatwych kroków
ANNA GIDYŃSKA • dawno temuKażda z nas, wyjąwszy te najbardziej skryte, najdalej po trzech kieliszkach białego wina wyzna, że chciałaby mieć męża - pięknego, mądrego, czułego i dobrze zarabiającego. Kiedy już wiesz, kogo masz na celowniku, bądź kobietą idealną. Oto moje wskazówki.
Dwudziesty pierwszy wiek, człowiek lata w kosmos, kobiety na traktorach, w jaguarach i na stanowiskach zarządczych, ale co z tego. I tak każda z nas, wyjąwszy te najbardziej skryte, najdalej po trzech kieliszkach białego wina wyzna, że chciałaby mieć męża — pięknego, mądrego, czułego i dobrze zarabiającego. Gdzie i jak wyszukasz kandydata, to nie moja sprawa — każdy ma swoje sposoby. Kolega siedzący dwa biurka dalej, facet uparcie jeżdżący tym samym tramwajem co ty (o ile wstaniesz godzinę wcześniej i lecisz dwa przystanki za odjeżdżającym wagonikiem), przystojniaczek z serwisu randkowego (zanim zaczniesz myśleć o wprowadzeniu się do niego, zwróć uwagę, czy nie ma jaśniejszego śladu po obrączce), burkliwy sąsiad (nie musi od razu być mordercą i zboczeńcem, ale niewykluczone, że po ślubie będzie tak samo burkliwy)… Możliwości jest wiele. Kiedy już wiesz, kogo masz na celowniku, bądź kobietą idealną. Oto moje wskazówki.
Gotuj. Nie mówię, że masz od razu być Kurtem Schellerem, ale dobrze byłoby, gdybyś umiała na półce w sklepie odróżnić sałatę lodową od kapusty pekińskiej, że już nie wspomnę o umiejętności zastosowania jej w praktyce do czegoś innego niż ułożenie na talerzu.
Mój sprawdzony przepis:
Sałatka z tuńczykiem i sałatą lodową (to jest ta bardziej okrągła, z nieregularnymi liśćmi)
Kup głowę sałaty, dwie puszki tuńczyka (w oleju i w sosie własnym), trzy duże i ładne pomidory oraz słoik oliwek, zielonych albo czarnych. Zakładam, że cebulę, oliwę z oliwek, sól, pieprz oraz przyprawy prowansalskie (mix w saszetce) masz w domu. Jeśli nie masz — to też kup. I może jeszcze ładną miskę na sałatkę.
Weź do ręki sałatę i poobrywaj zewnętrzne, zmaltretowane liście. Przyjrzyj się, czy aby nigdzie nie widać rudawego nalotu — tego nie jemy. Jeżeli widać, to te liście też poobrywaj, albo chociaż usuń te kawałki z nalotem (gdyby miało się okazać, że w ten sposób pozbawisz sałatę 90% objętości). Nieładne do kosza, ładne poszarp. Palcami. Możesz pomagać sobie paznokciami. Nożem sałaty nie kroimy, bo coś tam się z niej, w zetknięciu ze stalą, wydziela i traci ona swoje dobrodziejskie właściwości. Nie wiem, czy tak jest, ale dobrze pasuje jako temat rozmowy — chyba że umówiłaś się z kucharzem, wtedy nic nie mów.
Liście w kawałkach wylądowały w misce (ja jestem leniwa i robię wszystko od razu w naczyniu przeznaczenia, ale co kto lubi). Teraz pomidory. Połóż je w zlewie i oblej od serca wrzątkiem. Teraz obierz ze skóry, wykrój środki (dokładnie — moje badania wskazują, że ponad połowa mężczyzn nie znosi nawet najmniejszego kawałeczka tego zielonego korzonka w pomidorach — po co narażać się na utratę paru punktów u Pana Wspaniałego) i pokrój w kostkę. Nie musi być bardzo drobna. Wrzuć wszystko do salaterki.
Teraz tuńczyk. Tego w oleju wrzuć prosto do salaterki, tego w sosie własnym odcedź (albo przytrzymując wieczko, odwróć puszkę i czekaj, aż woda wyleci, albo użyj sitka) i dopiero wtedy dodaj.
Pokrój cebulę w kostkę. Pewnie się poryczysz, więc proponuję zrobić to przed wykonaniem makijażu. Tu nie ma metody — musisz mieć duży, bardzo ostry nóż i uważać na paznokcie. Nawet tipsa można niechcący ukroić, jak się dobrze zamachniesz. Pokrojoną w kostkę cebulę dorzuć oczywiście do miski.
Teraz mieszaj wszystko, aż składniki ułożą się w miarę równomiernie. Weź oliwę z oliwek, polej trochę zawartość miski (nie wiem, ile dokładnie, ale robisz sałatkę, a nie sos — weź to pod uwagę, chlustając oliwą z butli).
Oliwki są fajne, ale upierdliwe. Pokrój je w plasterki — z jednej cztery, to optymalny sposób krojenia. Ta czynność zajmie Ci najwięcej czasu, ale pamiętaj — walczysz o przyszłość dla siebie, swoich nienarodzonych, ale już nazwanych (nie, Adelka i Adalbert to nie jest najtrafniejszy wybór, poczytaj jakąś współczesną literaturę, dziewczyno!) dzieci, kudłatego psa i domku z ogródkiem. Niech sobie przyszły Pan Mąż i Ojciec zje ładnie pokrojone oliwki. Oliwki w misce, dobrze. Teraz sypnij trochę tych przypraw prowansalskich – dziękuj Bogu, że ktoś wymyślił taki miks, nie musisz kupować wszystkiego oddzielnie. Wymieszaj wszystko jeszcze raz. Spróbuj, czy nie jest mdłe. Jeśli tak, to dorzuć soli i pieprzu. Wymieszaj. Może być? No to bosko. Zrobisz to ze dwa razy i będziesz mistrzynią. Do tego wyjmij i ładnie ułóż ciemne pieczywo, jakieś kabanosy (tak, mnie tam kabanosy pasują do tuńczyka — jeśli Tobie nie, to kup masełko ziołowe i już), przebierz się w coś ładnego i licz na to, że Pan Wspaniały nie ma uczulenia na tuńczyka, cebulę ani pomidory.
Wkrótce kolejne odcinki.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze