Skrócony termin ważności
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuUstalmy jedno: małżeństwo to nie potrawa, którą należy spożyć przed upływem dwóch tygodni, inaczej się zepsuje. Wyluzuj, dziewczyno! Co to znaczy: już nie tak często? Chyba, że w ogóle nie zadzwonił od dwóch tygodni, to rzeczywiście może być powód do niepokoju.
Droga Margolu,
Szukam osoby, która pomoże mi jakoś pokonać moją niepewność co do męża. Może to nie do końca można nazwać niepewnością… Jesteśmy dwa tygodnie po ślubie, czekamy na mieszkanie. Z tego powodu widujemy się raz w tygodniu. Mam też pracę, z której nie mogę zrezygnować od razu. Nie wiem, czyja to jest wina: mąż jest dziwny, nie dzwoni już jak zawsze, nie mówi tak często, że mnie kocha. Nie wiem, czy to odległość, czy coś innego. Jak mam to zmienić, nie wiem. Mam nadzieję, że to nie inna kobieta. Co myślisz o tym?
Z góry dziękuję za odpowiedź.
Tuśka
***
Droga Tuśko,
Tak całkiem serio: przypuszczam, że za tym Twoim krótkim, zdawkowym listem kryje się coś więcej. Jakaś obawa. Jakaś niepewność. Mogę tylko spekulować, całkiem ogólnikowo, dlaczego zaraz na początku małżeństwa trawi Cię taka niepewność i dlaczego wysuwasz tak bolesne przypuszczenie.
W swej naiwności niezmienne sądzę, że decyzja o małżeństwie podejmowana jest z równym zaangażowaniem przez obie strony. I obie strony są świadome, czego się podejmują. Dlatego przeraża mnie wręcz, gdy czytam w listach, że już po 2 tygodniach, miesiącach, latach przestało być bajkowo. Kto powiedział, że małżeństwo to bajka? Ze wspólne życie to wyłącznie pasmo przyjemności? W normalnym życiu jest miejsce i na pracę, i na gorsze dni, i na wyciszenie, wycofanie, potrzebę pobycia trochę samym. Zachłanne zagarnianie partnera dla siebie jest najczęściej domeną świeżych, młodych związków, w których wszystko przeżywa się po trzykroć bardziej intensywnie, pewnie dużo bardziej, niż to warte. Zastanawia mnie jednak, dlaczego aż tak mocno się obawiasz, że ledwie dwa tygodnie po ślubie wszystko mogło się tak diametralnie zmienić. Przychodzi mi do głowy hipoteza, że nie jest ono tak całkowicie dobrowolne i z przekonania. Po co się pobierać, nie mogąc prowadzić wspólnego życia? Najczęściej jednak ludzie zwlekają z takim krokiem, aż się jakoś ustabilizują materialnie, aż będą mieli szansę na wspólny start. Was, jak sądzę, dzieli spora odległość, skoro nie możecie widywać się codziennie, a tylko raz na tydzień. W dodatku cała sprawa wyszła dość chyba znienacka, skoro nagle okazało się, że nie możesz zrezygnować z pracy, że nie „nagrałaś” sobie czegoś w nowym miejscu… To wszystko dość jednoznacznie wskazuje na nieprzemyślane, spontaniczne posunięcie. Bardzo fajnie, tylko… No właśnie. Skoro budzi się w Tobie tak wielka niepewność, coś tu nie gra. Dlaczego przypuszczasz, że za sprawą kryje się inna kobieta? Czy były takie przesłanki? Czy Twój mąż nie ożenił się „dla świętego spokoju”, czy tego na nim nie wymogłaś? Czy nie cierpisz z powodu nadmiernej zazdrości?
Rozumiem, że ślub to przeżycie emocjonalne ogromnej wagi. Może trochę wybić z normalnego toku myślenia, z wewnętrznej harmonii. Nie pozwalaj sobie jednak na rozwijanie tych negatywnych odczuć. To prawdopodobnie tylko wytwór Twojej wyobraźni, pochodna małej wiary w siebie i w związek. Skoro zdecydowaliście się na ten krok, przed Wami całe lata wspólnego budowania związku, docierania, lepszych i gorszych chwil. Obiecać można jedno: nie będzie super łatwo, zwłaszcza jeśli się nie wie, czego po małżeństwie oczekiwać. Zakochanie ma to do siebie, ze z uwagi na chemiczny charakter kiedyś się ulatnia. Powinna po nim zostać miłość, oparta na przyjaźni, zaufaniu, serdeczności, czułości… składowe można wymieniać długo. Trzeba się na nie nieźle napracować. Śpiewali kiedyś: „Podróżą każda miłość jest…” Wybrałabyś się w podróż – długą podróż, dodajmy – bez przygotowania? Pewnie nie. Tak też podejdź do Waszego małżeństwa: musicie się nauczyć razem żyć. Musicie włożyć w to trochę wysiłku. Nie warto tracić energii na wymyślanie czarnych scenariuszy. Nastaw się, że się uda. Bo niby czemu nie ma się udać?
I całkiem serio: po prostu porozmawiaj z mężem. Zapytaj, czy wszystko w porządku. I nie drąż niepotrzebnie, bo go zadusisz. Jeżeli powie, że tak, okaż mu zaufanie. Bardzo byłoby bezsensowne nie ufać mu już na wstępie. Nie wydaje Ci się?
Okiełznania emocji życzę i małych wybojów na nowej drodze życia.
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze