Zagrajmy w "małego łgarza"
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuNieraz już pojawiały się tutaj listy od dziewczyn, które tkwiły w jakimś związku, wzdychając do poprzedniego. Nie chcę przez to powiedzieć, że Twój problem jest banalny, ale zwracam uwagę na fakt, że wiele osób boryka się z taką zagwozdką na sumieniu... Trudno jest z pewnością kochać, szanować i być uczciwym wobec kogoś, wobec kogo nie umie się do końca określić swoich uczuć.
Witam!
Nie wiem, dlaczego zdecydowałam się zwrócić o pomoc właśnie do Ciebie. Chciałabym, jeśli jest to możliwe, prosić Cię o radę. Kilka miesięcy temu zerwał ze mną facet, którego kocham do tej pory. On ma 20 lat. Byliśmy ze sobą ponad rok. Mówił, że bardzo mnie kocha, że zawsze będziemy razem, aż pewnego dnia dowiedziałam się, że mnie zdradził. Zapytałam się go, czy to prawda. Ale on zaprzeczył. Później, gdy do mnie przychodził, czułam do niego wstręt. Nie umiałam się z nim dogadać, ale mimo wszystko nadal chciałam z nim być. Niespodziewanie Mateusz ze mną zerwał… Byłam załamana. Cały świat mi się zawalił na głowę, wszystko przestało się liczyć. Później powiedział, że już mnie nie kocha. Czwartego kwietnia minie 10 miesięcy, jak nie jesteśmy razem… a ja nadal go bardzo kocham i jeszcze mam cichą nadzieję, że może wróci. Mój problem polega na tym, że… na początku września poznałam pewnego chłopaka, z którym teraz jestem. Niby wszystko jest pięknie, a może nawet za pięknie. Mój chłopak jest po prostu za idealny… Ale nie o to chodzi. Codziennie zastanawiam się, czy dobrze robię będąc z nim. Czasami nachodzą mnie myśli, że może lepiej być samą. Ja się chyba męczę w tym związku, ponieważ nie ma dnia, żebym nie myślała o Mateuszu. Brakuje mi go bardzo. Wspomnienia wciąż przychodzą i jest mi bardzo ciężko. Jestem prawie pewna, że gdyby Mateusz chciał być ze mną, ja bym wróciła. Ale z drugiej strony wiem, że to byłby największy błąd, jaki bym popełniła, a po drugie straciłabym Piotra… a przecież on nie jest niczemu winien. Nie wiem, co mam zrobić z tym wszystkim. Proszę Cię, jeśli możesz, to pomóż mi i doradź, bo sama nie dam rady…
Pozdrawiam,
Magda
***
Droga Magdo,
Ustalmy jedno: kłamstwo nie jest podstawą do budowania związku. Tak, jak nie mogło być podstawą Twojego poprzedniego związku z Mateuszem, tak nie będzie i tego z Piotrem. A Piotr znaczy „opoka”…
A kiedy samemu jest się nie w porządku wobec własnych zasad, gryzące sumienie nie pozwala na radość życia, nie pozwala też docenić w pełni dobrych stron związku, w którym się jest. To taka wskazówka, dlaczego możesz nie czuć się dobrze w związku z Piotrem.
A co z Mateuszem? – zapytasz pewnie niecierpliwie.
W sposób dla mnie niepojęty, ale też wręcz nieunikniony, niektóre kobiety lgną do związków, w których ktoś je oszukuje i lekceważy. W których nic nie jest jasne, wciąż żyje się z głową na pieńku i nie ma się stabilności ani emocjonalnej, ani życiowej – bo taki się nie chce wiązać na stałe, a inny znów nie podejmie stałej pracy, bo to uwłacza jego wolnej naturze. Kolejny zaś po prostu lubi mieć więcej kobiet, a nie chce czuć się niefajnie, ściągając ukradkiem w toalecie obrączkę. O ile by ją nosił, taki typ. I kobiety do takich gnają jako te ćmy w płomień.
Nigdy tego nie pojmę rozumowo, choć emocjonalnie rozumiem chyba bardzo dobrze. Taka już nasza ludzka waleczna uroda (bo, ku wielkiemu zdziwieniu niektórych, w drugą stronę to też działa). Jednak wchodząc w taki układ, gdzie Ty mi kłamstwo, ja Ci reprymendę, a jak braknie sił na reprymendy, to Ty mi kłamstwo, ja Ci dwa łgarstwa – musisz być świadoma olbrzymiego kosztu takiego układu. Dlaczego piszę o kłamstwie? Coś mi dziwnie podpowiada, że w plotce o zdradzie było ogromne ziarno prawdy… Mogę się mylić i krzywdzić Bogu ducha winnego Mateusza, ale w sumie jakie to może mieć znaczenie wobec faktu, że - jak uczciwie przyznał – już Cię nie kocha…
Trudno pogodzić się z taką prawdą, gdy wolałoby się nawet tysiąc kłamstw, byle u jego boku… Jednak trzeba. Trzeba także i ze względu na Piotra. Chciałabyś być takim „wyjściem awaryjnym”? Wyobraź sobie, że Mateusz mógł Cię tak właśnie potraktować, jak dziewczynę „na przeczekanie”. Ty się zaangażowałaś, pokochałaś, w dobrej wierze oddałaś całą siebie… a tu pudło, nietrafione uczucie, można zwijać manatki i gorzko płakać. Pomyśl w ten sposób o Piotrze.
Z innej beczki: a jeśli Twój związek z Piotrem zaowocuje potomstwem? Z tym zawsze trzeba się liczyć… Gdybyś oczekiwała jego dziecka, jak umiałabyś je pokochać, nie obciążać za to, że przyszło na świat z przypadkowego związku z niekochanym mężczyzną? Wbrew pozorom, to nie tak rzadkie zjawisko…
Magdo, trudny czas przed Tobą: czas uczenia serca myślenia. Każdy z nas musi przez to przejść. Okiełznać burzę uczuć i umieć podjąć wyważoną, właściwą decyzję, a potem uczciwie i konsekwentnie trzymać się jej tak długo, jak długo będzie można. To niełatwe, ale w sekrecie Ci powiem, że w miłości rzadko kiedy bywa łatwo…
Nie przeceniając znaczenia notowania swoich myśli, mogę Ci doradzić prowadzenie tabelki z wadami i zaletami obydwóch panów. To pozwala nabrać dystansu. Tylko, Magda, żadnych szachrajstw przed sobą! Rzetelnie, tak jak czułaś i jak Ci się wydawało od początku do końca. I jeśli poczujesz, że nie umiesz kochać Piotra, bądź wobec niego szczera i uczciwa. Prawda mniej boli, jeśli słyszy się ją od kogoś, kto się pomylił. Jeśli to samo usłyszy się od kogoś trzeciego – wtedy ten ktoś już oszukuje, a nie myli się. Bądź silna, szczera i uczciwa wobec siebie – to wystarczy. Dalej pójdzie Ci gładko. Wybieranie, odrzucanie, naprawianie, rozstawanie…
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze