W co się bawią przyszłe żony
MAGDALENA TRAWIŃSKA • dawno temuOrganizowane przez przyjaciółki panny młodej wieczory panieńskie są naprawdę pomysłowe. Weekend przed ślubem to czasem większa dawka wrażeń niż sama ceremonia i wesele. Dziewczyny prześcigają się w pomysłach, by umilić ostatnie dni wolności panny młodej. Oto kilka ze sprawdzonych pomysłów.
Tort w kształcie penisa
Renata (28 lat, pielęgniarka z Warszawy):
— Dodatkiem do naszego wieczoru panieńskiego był tort truskawkowo-śmietankowy w kształcie penisa. Miałyśmy kłopot z jego zamówieniem, bo nie wiedziałyśmy, czy duże firmy typu Blikle, Jachacy, Pomianowscy robią takie torty. Wstyd było zapytać. Poszukałyśmy więc cukiernika, który piecze ciasta i torty na imprezy okolicznościowe, na przykład na wesela. Trafiłyśmy do starszej pani, która była zaskoczona naszym zamówieniem, ale nie przerażona. Okazała się profesjonalistką. Ze stoickim spokojem dyskutowała o szczegółach: czy penis ma leżeć, czy stać, jakiej ma być wielkości, czy pomarszczony, czy ciemniejszy itd. To było i wesołe, i stresujące. Okazało się warte zachodu, bo panna młoda oniemiała. Zwłaszcza że z koniuszka musiała najpierw zlizać bitą śmietanę, a dopiero potem pokroić tort. Kłóciłyśmy się o najlepszą część. Każda chciała mieć koniuszek. Buzie miałyśmy umorusane tortem. Zlizywałyśmy go z siebie i robiłyśmy sobie zdjęcia. Dużo śmiechu! Tort miał nie tylko prawdziwy kształt i ogromne rozmiary, był także smaczny. Miał delikatny, lekko słodki smak!
Striptizerzy
Ela (27 lat, copywriter z Warszawy):
— Do lokalu, na zamkniętą imprezę około trzydziestu dziewcząt zaprosiłyśmy trzech striptizerów. Muskularni, opaleni, przystojni tancerze przebierali się dla nas pięciokrotnie: za kowboja, marynarza, policjanta, księdza i motocyklistę. Każdy występ kończyli, stojąc przed panną młodą jedynie w obcisłych stringach. Zuźka siedziała na środku na krześle, smarowała ich olejkiem, całowała torsy, klepała po tyłkach, a nawet wkładała im ręce w majteczki. Wszystko przy naszym aplauzie, a właściwie ogólnym pisku. Cudownie się ruszali, mieli dopracowaną choreografię i byli bardzo pociągający. Nastrój udzielił się nawet ciotkom i zaproszonej mamie panny młodej. Ta ostatnia zatańczyła z nimi i ręcznikiem. Pokaz trwał trzy godziny. To była najlepszy wieczór panieński, na jakim byłam. Plotki o tancerzach jako bandzie niekulturalnych, napalonych mężczyzn, którzy korzystają z okazji na seks, to nieprawda. U nas nie było czegoś takiego. Tancerzy zostali jeszcze dwie godziny po prezentacji, rozmawiali z nami, tańczyli, a potem pojechali. To był naprawdę udany wieczór. Panna młoda była zachwycona, a zdjęcia z wieczoru oczywiście schowała przed swoim przyszłym mężem.
Taniec brzucha
Dominika (24 lata, grafik z Sopotu):
— Dziewczyny zrobiły mi niesamowitą niespodziankę. Najpierw przygotowały kolację ostro zakrapianą alkoholem, a potem zamówiły taksówki i zawiozły do prywatnego domu, gdzie właścicielka szkoły tańca brzucha uczyła nas tańczyć. Każda z nas była boso. Dostałyśmy specjalne chustki na piersi i biodra. Piłyśmy bardzo dobrą, długo parzoną herbatę i tańczyłyśmy przy dźwiękach arabskiej muzyki. Nauczycielka nauczyła nas poszczególnych figur, które potem ułożyła w układ. Nauka trwała dwie godziny. Wyszło super. Teraz każda z nas zapisała się na kurs tańca brzucha, bo bardzo nam się podobało. Kobiece biodra, brzuch, biust i pupa są wprost stworzone do takiej muzyki. Najśmieszniejsze jest to, że potem odtańczyłam ten układ przy mężu w noc poślubną, gdy byliśmy w Turcji.
Erotyczny masaż i taniec na rurze
Marysia (25 lat, informatyk z Warszawy):
— Najpierw wywiozły mnie do jakiegoś prywatnego domu. Kazały mi się rozebrać i zostać tylko w białym, mięciutkim ręczniku. Bałam się, bo kompletnie nie wiedziałam, o co chodzi. Potem zasłoniły mi oczy czarna szarfą i poprowadziły do jakiegoś pomieszczenia. Kazały mi się położyć na brzuchu. Szarfę zdjął mi jakiś mężczyzna i zaczął mnie masować. Pachniało olejkami. W całym pomieszczeniu stały różnej wielkości świece. Odprężyłam się tak bardzo, że w pewnym momencie myślałam, że zasnę. Masaż się rozwijał i zmienił się w bardziej erotyczny. Masażysta dotykał moich pleców tuż przy pupie, mojego brzucha i ud od wewnątrz. Masował palce u stóp, zgięcie kolan i szyję. Było bosko. Po godzinie musiałam się ubrać, poprawić makijaż i pojechałyśmy do wynajętego pubu, gdzie tancerka nauczyła mnie i kilka innych dziewczyn tańca na rurze. Najfajniej było na niej wisieć do góry nogami. Śmiałam się tak, że bolał mnie brzuch i kąciki ust. Nigdy tego nie zapomnę. Do tej pory nie wykorzystałam jeszcze swoich umiejętności i na żadnej dyskotece nie odważyłam się zatańczyć w klatce lub na rurze. Tylko wtajemniczeni wiedzą, że potrafię co nieco.
Gadżety z sex-shopu
Ula (23 lata, studentka z Poznania):
- Dla mnie najbardziej efektowne i niezapomniane były prezenty, które dostałam. Majteczki z rozpinanym na suwak przodem przydały się na noc poślubną, ażurowe koszulki też. Błękitna podwiązka na wesele, zapas prezerwatyw starczył na wiele miesięcy. Jednak największą furorę robiły słomki w kształcie penisa, przez które sączyłyśmy drinki. Było z nimi dużo zabawy – oblizywania, ssania i wkładania do buzi. Niezapomniane były także figlarne fartuszki gospodyni domowej kupione w sex-shopie. Każda miała w innym kolorze. Tańczyłyśmy w nich na dyskotece, czym zwracałyśmy uwagę chłopców. Miałyśmy niesamowite powodzenie. Do domu wróciłam przed 6.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze