„Wspomnienia z chińskiego obozu pracy”, Gao Ertai
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuPekin pozwala sobie na coraz więcej, ignorując zarzuty o ciągłe łamanie praw człowieka. Z taką polityką zetknął się Gao Ertai, chiński intelektualista i dysydent. Jego książka W poszukiwaniu ojczyzny to wspomnienia z chińskiego obozu pracy, do którego Ertai trafił mając 21 lat.
Chiny to dziś najszybciej rozwijający się kraj na świecie. W 2011 roku wzrost gospodarczy w Państwie Środka sięgnął 9,2 procent, a chińskie produkty dosłownie zalewają rynki. Z czystym sumieniem można stwierdzić, że świat uzależnił się od Chińczyków. Dlatego Pekin pozwala sobie na coraz więcej, ignorując zarzuty o ciągłe łamanie praw człowieka. Z taką polityką zetknął się Gao Ertai, chiński intelektualista i dysydent. Jego książka W poszukiwaniu ojczyzny to wspomnienia z chińskiego obozu pracy, do którego Ertai trafił mając 21 lat.
Dlaczego młody, utalentowany człowiek zmuszony został do nieludzkiej, urągającej wszelkim normom pracy? Powód był prosty: w 1956 roku, mając 19 lat, Gao Ertai napisał filozoficzny esej o pięknie, w którym stwierdził, że piękno jest symbolem wolności, że wypowiedź artystyczna powinna być niezależna i wolna od ideologii. Takiej „obrazy” chińskie władze komunistyczne nie mogły znieść. Dlatego skierowały młodego nauczyciela do pracy w obozie reedukacyjnym, w którym zamykano najwybitniejszych chińskich intelektualistów – tych, którzy nie chcieli zgodzić się z marksistowską wizją świata. I nie chodziło o to, że więźniowie obozu byli działaczami politycznymi, którzy jawnie, świadomie krytykowali działania partii, chwaląc to, co działo się na Zachodzie. Wprost przeciwnie: byli to ludzie, których jedynym marzeniem była swobodna twórczość artystyczna, prowadzenie badań naukowych i dyskusja o naturze rzeczywistości.
Aby jeszcze bardziej upodlić „niepokornych”, komuniści zamknęli ich razem ze złodziejaszkami, kobieciarzami i chuliganami, a katorżnicza praca miała być sposobem na naprawę buntowniczego myślenia. Ertai wyszedł z obozu w 1966 roku i ponownie został skazany na reedukację, która tym razem trwała sześć lat. Wtedy też władze zakazały mu nauczania i publikowania. 12 lat później Ertai został zrehabilitowany (ogłoszono wtedy upadek „rewolucji kulturalnej”) i rozpoczął pracę na chińskich uniwersytetach. Ale komuniści nigdy nie zapominali o tych, którzy wywinęli się spod ich skrzydeł: Ertai został ponownie aresztowany po zamieszkach na placu Tiananmen. I ta sytuacja przepełniła czarę goryczy. Po wyjściu na wolność dysydent zdecydował się na emigrację do Stanów Zjednoczonych. Wtedy też postanowił opisać wszystkie swoje doświadczenia. Ich efektem jest książka W poszukiwaniu ojczyzny.
Wspomnienia Ertai w brutalny sposób opisują to, jak szybko można zniszczyć człowieka. Wystarczą praca i upokorzenie. W kołchozowym systemie – pisze Ertai – za dnia pracowaliśmy, a wieczorem musieliśmy poświęcać na „studia”. To ostatnie oznaczało wzajemny nadzór i krytycyzm: trzeba było "zatknąć czerwoną flagę, podeptać białą flagę, zniszczyć czarną flagę." I tak w kółko: wyniszczająca bezsensowna praca, chwila na wypoczynek i pranie mózgu, w którym szczególnie lubowali się obozowi strażnicy. Większość więźniów bardzo szybko upadała na duchu, poddając się codziennemu terrorowi.
Ale Ertai nie pisze wyłącznie o obozowym życiu. Interesuje go bowiem to, co dzieje się w życiu typowego Chińczyka. Wspomina więc o warunkach życia na wsi, o chińskiej edukacji, życiu kulturalnym i ekonomicznej polityce partii. Dzięki niemu mamy szansę zajrzeć tam, gdzie nie chce nas wpuścić chińska propaganda. Chociaż na zdjęciach w prasie widzimy piękne kolorowe miasta i bogatych Chińczyków, korzystających z dobrodziejstw nowoczesnych technologii, życie na wsi wygląda zupełnie inaczej. Tam wciąż ludzie borykają się z głodem, chorobami (np. AIDS) i ograniczonym dostępem do służby zdrowia. Na przykładzie Chin dokładnie widać, jak rozchodzą się drogi tych, którzy żyją w miastach i bardzo dobrze zarabiają i tych, którzy wciąż egzystują na granicy nędzy.
Dlatego W poszukiwaniu ojczyzny to świadectwo, o którym powinniśmy głośno dyskutować. Chociaż jest mało prawdopodobne, by chińskie władze przejęły się naszą krytyką. Państwo Środka musi mieć świadomość tego, że nie wszyscy zgadzają się z polityką, w której człowiek musi poświęcać się dla systemu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze