Pancerz z koronek
MAGDALENA TRAWIŃSKA • dawno temuDo Honoraty przywarły koronki, hafty, tiul i żorżeta. Nie umie się od nich uwolnić, są jak przyrośnięty pancerz. Osłaniają ją przed ludzkimi oczami, przed osądem męża, nie pozwalają na zachwyt, na dotyk ani na namiętne całowanie. Chronią ją i jednocześnie wpędzają w poczucie winy, w kompleksy, w zły nastrój. Chciałaby się pozbyć pancerza, iść do sauny, na plażę nudystów, położyć nago w sypialni. Czy jej się uda?
Do Honoraty przywarły koronki, hafty, tiul i żorżeta. Nie umie się od nich uwolnić, nie potrafi ich odczepić, są jak przyrośnięty pancerz. Osłaniają ją przed ludzkimi oczami, przed osądem męża, nie pozwalają na zachwyt, na dotyk ani na namiętne całowanie. Chronią ją i jednocześnie wpędzają w poczucie winy, w kompleksy, w zły nastrój. Są powodem nieudanego seksu i przykrych myśli o sobie. Chciałaby się pozbyć pancerza, iść do sauny, na plażę nudystów, położyć nago w sypialni. Czy jej się uda?
Honorata (30 lat, nauczycielka z Łodzi):
Zazdroszczę dziewczynom, które opalają się bez stanika na publicznej plaży. Mają takie piękne, pełne i sterczące piersi. Zazdroszczę nawet tym kobietom, które nie mają się czym pochwalić, a bez oporu odkrywają biust, chodzą po plaży tylko w stringach, wbiegają do wody, pływają. Nigdy bym tak nie mogła.
Wstydzę się swojego biustu do tego stopnia, że jeszcze nikomu go nie pokazałam. Pewnie zadziwię lub rozśmieszę wszystkich, jeśli dodam, że mam 30 lat i jestem mężatką. Nie mamy dzieci, ale współżyjemy ze sobą, tym bardziej to nieprawdopodobne, że mój mąż nigdy nie oglądał moich piersi ani nie dotykał ich. Pozwalam mu na głaskanie biustu tylko przez stanik lub koszulkę.
Właściwie nie rozstaję się z biustonoszem. Śpię w nim i nigdy nie zdejmuję go, gdy się kochamy. Wiem, że to głupie i trudne do zaakceptowania przez inne osoby, ale nie potrafię odsłonić piersi. Wstydzę się nawet je opisać. Są puste, długie, opadające i nisko osadzone. O sutkach mówi mi się najtrudniej — duże, rozlane, zupełnie inne niż te, które zazwyczaj widzę w czasopismach lub telewizji. Moje piersi są naprawdę brzydkie. Jestem szczupła, nie mam cellulitu ani wałeczków, mam dość zgrabne nogi, tylko piersi są wstrętne.
Przyzwyczaiłam się do miłości w staniku. Mój mąż na początku protestował, potem cierpliwie czekał, prawił mi komplementy, następnie zmuszał mnie nawet do rozpięcia biustonosza, ale nic nie skutkowało. Potem spasował, zaakceptował sytuację. Nie wierzy, że kiedyś zobaczy mnie całą nagą. Ja też już w to nie wierzę, choć dla mnie ta sytuacja cały czas nie jest naturalna.
Przykro mi, gdy mój mąż ogląda się za dziewczynami z pełnym, ładnym biustem, za dekoltami i obcisłymi bluzkami. Też chciałabym się takim pochwalić, niestety zamiast biustu mam tylko kompleks na jego punkcie. Już w szkole zazdrościłam koleżankom z klasy, gdy te miały duże i ponętne piersi. Wiem, jak ważne są dla mężczyzn. Moje nagie piersi mogłyby mnie zdyskwalifikować, sprawić, że Daniel w ogóle straciłby na mnie ochotę. Boję się, choć nie mam ku temu żadnych przesłanek, że mój mąż mnie zostawi lub zdradzi z kobietą, która nie ma takich zahamowań.
Mój mąż nigdy nie wypowiedział się krytycznie na temat moich piersi. Pewnie dlatego, że nigdy ich nie widział. Sama oceniłam swój biust jako szpecący. Boję się jego reakcji, gdybym mu go pokazała. Nie rozmawiam już nawet o tym z Danielem, żeby go nie denerwować. Na jego miejscu już dawno bym się z taką głupią babą rozwiodła.
Nie wiem, czy jest na to jakaś rada. Chciałabym kiedyś położyć się spać bez niczego. Na razie nie potrafię. Już próbowałam. Raz nałożyłam samą koszulę nocną i położyłam się obok niego, ale gdy doszło do zbliżenia i mąż chciał mi ją zdjąć, uciekłam do toalety, żeby założyć stanik. To beznadziejne. Nie wiem, co mam robić.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze