„Ludzie na walizkach. Nowe historie”, Szymon Hołownia
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuO życiu w cierpieniu pisze znany dziennikarz, współprowadzący program Mam talent i wytrawny publicysta. Bohaterami są ludzie, którzy o wierze, nadziei i miłości mają do powiedzenia najwięcej. Bo dotknęła ich choroba lub śmierć bliskiego człowieka. To zbiór rozmów - intymnych, głębokich i refleksyjnych, których wspólnym mianownikiem jest cierpienie. Wśród rozmówców znalazła się Janina Ochojska-Okońska, szefowa PAH, Agnieszka Kowalska, żona zmarłego aktora Macieja Kozłowskiego, aktor Tadeusz Broś oraz znawca opery Bogusław Kaczyński.

O tym, że cierpienie jest głównym wyznacznikiem ludzkiego życia, przekonują nas wszelkiej maści filozofowie i specjaliści od religii. Radość, zadowolenie, nadzieja trwają wyłącznie przez moment, natomiast ból, choroba i smutek dopadają nas w każdej chwili i nie pozwalają o sobie zapomnieć. O życiu w cierpieniu pisze w swojej książce znany dziennikarz Szymon Hołownia. Osoby niewtajemniczone znają go przede wszystkim jako współprowadzącego program Mam talent, a przecież Hołownia to także wytrawny publicysta, piszący o kwestiach wiary i relacjach między Kościołem a społeczeństwem. Nic więc dziwnego, że bohaterami jego książek są ludzie, którzy o wierze, sile ludzkiego ducha, nadziei i miłości mają do powiedzenia najwięcej. Bo dotknęła ich choroba lub śmierć bliskiego człowieka.
Ludzie na walizkach to zbiór rozmów przeprowadzonych przez Szymona Hołownię. Są to bardzo intymne, osobiste, głębokie i refleksyjne rozmowy, których wspólnym mianownikiem jest cierpienie. Wśród rozmówców Hołowni znalazła się Janina Ochojska-Okońska, szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej, Agnieszka Kowalska, żona zmarłego aktora Macieja Kozłowskiego, aktor Tadeusz Broś oraz wybitny znawca opery Bogusław Kaczyński. Ich opowieści różnią się od siebie i jednocześnie są łudząco podobne. Hołownia pisze we wstępie o swoich bohaterach: Spotkania z nimi uczyły […] słuchać mnie, nawykłego do napadowego gadania. Bywało, że najchętniej siedziałbym w milczeniu do końca. Byle tylko niczego nie popsuć. Żeby nie zostawić śladów na krysztale. Mam nadzieję, że jest ich jak najmniej. Rzeczywiście, tych dyskretnych śladów w książce jest zaledwie kilka. Bo autor, z pełną premedytacją, ujawnia się tylko na moment, dyskretnie zadając pytania. Dzięki temu nie czujemy jego obecności, skupiając się wyłącznie na tym, co najważniejsze. Co nie znaczy, że nie należy doceniać roli Szymona Hołowni. Bo tylko dobry dziennikarz potrafi nakłonić kogoś do rozmowy, tzn. stworzyć sytuację opartą na szacunku i zaufaniu. Autor Ludzi na walizkach jest w tym mistrzem.

Tom rozpoczyna rozmowa z Agnieszką Kowalską, żoną znanego polskiego aktora Macieja Kozłowskiego. Jak pamiętamy, człowiek ten zmagał się z zakażeniem wątroby typu HCV i niestety walkę z chorobą przegrał. Pozostały po nim genialne role oraz smutek i ból w sercach tych, którzy go znali. Agnieszka Kowalska w prostych słowach przyznaje, że mąż wciąż z nią jest. Może to zrozumieć wyłącznie osoba, która kogoś kochała i musiała pogodzić się ze stratą: Jest zmiana, bo Maciek nie jest obecny ciałem. Natomiast w sprawach uczuciowych, naszych domowych, nic się nie zmieniło. I podejrzewam, że się nie zmieni. Tak to wygląda. Proszę tak na mnie nie patrzeć [śmiech]. Kowalska przyznaje Hołowni jak to jest, kiedy puszcza się rękę zmarłego i pozwala mu się iść dalej. Mówi również o tym, czy czeka na spotkanie z Maćkiem po swojej śmierci.
Nie da się w kilku słowach streści tej historii; oddać jej smutek i tętniącą w niej nadzieję, a raczej pewność, że miłość wszystko przezwycięży, że przetrwa życie i śmierć. Nie da się także opisać przejmującej rozmowy z Janiną Ochojską-Okońską, szefową Polskiej Akcji Humanitarnej. Jak wiemy, kobieta ta od dzieciństwa zmaga się z polio. I mimo że jest to choroba, która z dnia na dzień coraz poważniej obciąża Ochojską, kobieta ta odnajduje w sobie niespożyte pokłady energii, jeżdżąc do tych miejsc na świecie, w których ludzie potrzebują pomocy: […] widzę swoją rolę jako świadka tragedii ludzi, a świadek musi być na miejscu, żeby móc świadczyć. Jeśli wyjazd do Sudanu będzie rzeczywiście ostatni, moje życie pewnie trochę się zmieni. Ale nawet jeżeli siądę na wózku, co prędzej czy później nastąpi, nawet z tego wózka będę przecież mogła coś robić dla innych. Oto zadziwiająca determinacja i chęć pomocy człowiekowi. Bo tylko prawdziwe doświadczenie cierpienia wyzwala w nas siłę do walki o lepszy świat.
Taką książkę naprawdę trudno jest zrecenzować, bo nie ma w niej odrobiny fikcji. Są tu szczere, intymne do bólu opowieści, które napisało życie, a ono tworzy arcydzieła niepodlegające dyskusji. Szymon Hołownia właśnie to chciał nam przekazać w swojej książce, pozwalając mówić swoim bohaterom. Nic więcej.

Najnowsze

Domowe dania jednogarnkowe na chłodne dni
MATERIAŁ PROMOCYJNY
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze