Czego się boją?
MAGDALENA TRAWIŃSKA • dawno temuWiększość społeczeństwa na widok przytulającej się pary uśmiecha się w duchu. Mniej pozytywne uczucia żywi do pary z widoczną różnicą wieku. Zwłaszcza gdy mężczyzna przytula młodszą od siebie o 15-30 lat kobietę. Ją ludzie oskarżają o kuszenie i materializm, a jego zabawę kosztem innych. Jest w tym dużo prawdy, ale nie zawsze.
Większość społeczeństwa na widok przytulającej się pary uśmiecha się w duchu. Mniej pozytywne uczucia żywi do pary z widoczną różnicą wieku. Zwłaszcza gdy mężczyzna przytula młodszą od siebie o 15–30 lat kobietę. Panowie zazdroszczą, a panie zazwyczaj nienawidzą, bo natychmiast czują zagrożenie dla swojego małżeństwa lub myślą, że miłość obserwowanej pary z pewnością poprzedzona byłą zdradą, rozwodem, tragedią rodziny. Ją oskarżają o kuszenie i materializm, a jego zabawę kosztem innych. Jest w tym dużo prawdy, ale nie zawsze. Za chwilę przekonacie się, że związek ze starszym mężczyzną to nie zawsze zabawa lub przelotny romans, ale często wielka miłość przemieszana z lękiem.
Beata (25 lat, scenograf, Warszawa):
— Wbrew temu, co sądzą inni, poznałam Rafała już po jego rozwodzie. Naszych piwnych i winnych spotkań w kawiarniach nie traktowałam poważnie. Wiadomo, facet po przejściach, ledwo kończący poprzedni związek, z dziećmi, alimentami to ani nic dobrego, ani pociągającego. Z doświadczenia wiedziałam, że tacy potrzebują pocieszenia, chwilowego potwierdzenia swojej męskości. Nie szukają poważnych związków. Wyzwoleni z kieratu, jakim dla nich było małżeństwo, chcą wreszcie niezobowiązująco poszaleć. Trzymałam więc dystans. Aż do pewnego spaceru, na którym się okazało, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Oboje czuliśmy niesamowitość tej chwili.
Od tamtej pory minęły dwa lata. Jesteśmy ze sobą, nadal bardzo zakochani. Rozglądamy się za wspólnym mieszkaniem. Za pół roku bierzemy ślub. Kocham go jak nigdy dotąd nikogo, ale… równocześnie bardzo się boję naszej różnicy wieku. Rafał ma 40 lat, między nami jest piętnastoletnia „przepaść”. Boję się jego starości. To pewnie głupie, ale… przeraża mnie jego postępująca siwizna, brzuszek, nieelastyczne ciało, zmęczone powieki, szara cera, zmarszczki i jego kondycja. Ma coraz mniej ochoty na późne, nocne wypady do kina, na wariacje na lotni, niezaplanowany wypad nad morze, nieproszonych gości o 23, tańce w klubie, wałęsanie się po parku bez celu. To mnie martwi, bo należę do osób żywiołowych i nie chciałabym wyjść za kogoś, kto nie będzie miał ochoty na dzielenie ze mną pasji, a zamiast zabrać mnie gdzieś wieczorem, założy kapcie i usiądzie w fotelu. Czasem mam taki właśnie obraz: ja smutna, że znów wychodzę sama, i on w kapciach w fotelu, zazdrosny, że mogę poznać kogoś młodszego.
Sylwia (30 lat, dziennikarka, Poznań):
- Usiadł obok mnie w kinie przed seansem. Przedstawił się i powiedział, „że jest po rozwodzie i że miło mu będzie posiedzieć przy takiej młodej, ładnej kobiecie”. Pomyślałam, że to jakiś palant. Próbowałam nie reagować na jego beznadziejny sposób nawiązywania ze mną kontaktu. On jednak mówił dalej, streszczał mi swoje życie. Nic nie pamiętam z tego seansu. Na szczęście ludzi było mało i nikt nie wygonił nas z kina. Postanowiłam, że pójdę z nim na kawę jedyny raz w życiu, że będę czymś w rodzaju spowiednika, psychologa, a on opowie mi wszystko i poczuje się lepiej. Tak zrobiłam. Potem nie widzieliśmy się dwa miesiące, a ja tęskniłam. W dziwny sposób Robert stał mi się bliski. Miałam jego telefon (swojego mu nie dałam), więc zadzwoniłam, żeby się umówić. Tak się zaczęło.
Jest ode mnie starszy o 20 lat, a czasem mam wrażenie, jakbym to ja była starsza. Mieszkamy ze sobą, mamy dwuletnią Agatkę. Wszystko układa się super. Ja jednak mam coraz czarniejsze myśli. Gdy planowaliśmy dziecko, wszystko wydawało mi się proste. On nie miał dzieci w poprzednim związku, ja wchodziłam w wiek, kiedy nie można już się zastanawiać, czekać, trzeba się decydować. Urodziłam cudowną, zdrową córeczkę. Ona ma 2 latka, a jej tata 50. Proszę mi uwierzyć, że z tymi dwiema liczbami robiłam różne matematyczne działania. Wynik zawsze tak samo mnie przerażał. Boję się — jego śmierci, mojego samotnego rodzicielstwa i także tego, że Robert za kilka lat nie będzie miał i siły, i ochoty na wychowywanie dziecka, na rozwiązywanie jego problemów, pomaganie mu w lekcjach. Dużo o tym rozmawiamy. On też się boi, że zachoruje, że nie sprosta wymaganiom nastoletniego dziecka, że Agata będzie się go wstydziła, bo dzieci w jej szkole wezmą go za jej dziadka, a nie ojca. Mamy masę wątpliwości, choć teraz na nie już za późno. Kochamy się nad życie i mamy córkę. Musi się jakoś ułożyć.
Alicja (27 lat, stewardesa z Warszawy):
- Rodzice nie zaakceptowali mojego związku z mężczyzną o siedemnaście lat starszym. Stefan ma 44 lata. Jest rozwiedziony. Jego syn z poprzedniego związku ma 22 lata, niewiele mniej niż ja. Jego córka nie utrzymuje ze mną kontaktu, bo uważa, że to przeze mnie Stefan rozwiódł się z Heleną. Odwiedza nas tylko jego syn, wie, że to jego matka miała romans. Ja pojawiłam się w czasie ich separacji. Mieszkali oddzielnie i prowadzili samodzielne życie. Stefan był już wtedy po pierwszej rozprawie rozwodowej, takiej pojednawczej. Nie chcę wspominać, przez co przeszłam, zanim zamieszkaliśmy razem. Staram się pielęgnować te dobre chwile i nie pamiętać tego, co było złe.
Stefan jest cudownym mężczyzną, dobrym, kochanym. Ma do mnie szacunek i cierpliwość. Można powiedzieć, że czyta w moich myślach. Nasz związek jest wspaniały, myślę, że silny, ale oprócz miłości jest w nim dużo lęku. On boi się, że się zestarzeje i że ja go zostawię lub zdradzę z kimś młodszym. Ma do mnie zaufanie, zna mnie, ale mimo to nachodzą go czasem takie myśli. Ja boję się seksualnej strony takiego związku. Gdy ja będę mieć 40 lat i będę przeżywać swoją drugą młodość, on będzie miał 57 lat i może mieć problemy z erekcją. Wiem, że medycyna idzie do przodu, że gdy się ma zdrowe serce, można łykać viagrę, mimo to nasze przyszłe życie seksualne napawa mnie lękiem.
Mam też inne myśli. Czasem wyobrażam go sobie jako niedołężnego człowieka, którym trzeba się opiekować. On nie chciałby tego. Czułby, że związał mi ręce swoją osobą, że zmarnował mi życie. Oczywiście opiekowałabym się nim, bo go kocham, ale gdy o tym myślę, robi mi się smutno. Mama przestrzegała mnie przed tym związkiem. Mówiła, że na starość będę się opiekować nimi (rodzicami) i swoim mężem, że z mieszkania zrobię dom opieki. Oby jej słowa się nie sprawdziły.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze