Nigdy nie miałam orgazmu
MAGDALENA TRAWIŃSKA • dawno temuMoment najwyższego podniecenia, rozkosz będąca finałem stosunku płciowego, prowadząca do zaspokojenia... Orgazm niejednej kobiecie spędza sen z powiek. Jedne cieszą się nim za każdym razem, inne czasem, a niektóre w ogóle. Do tych ostatnich należy bohaterka tego artykułu. Przeczytajcie dlaczego.
Aleksandra (31 lat, nauczycielka polskiego, Warszawa):
Od ośmiu lat jestem mężatką. Nie wiem, czy szczęśliwą. Wielkim szczęściem jest na pewno to, że mam syna. Chodzi do przedszkola i ma cztery lata. Z mężem znamy się od dziesięciu lat. Właściwie wszystko się układa. Mamy trzypokojowe mieszkanie, prywatny i służbowy samochód, oboje pracujemy. Nie jestem jednak zadowolona ze swojego życia. Przytłaczają mnie codzienne problemy i rutyna.
Dziecko zdezorganizowało nam całe życie. Nie chodzimy do kina, do kawiarni, jeśli gdzieś wyjeżdżamy, to raczej ja z synem, bo Robert bardzo dużo czasu spędza w pracy. Dzieckiem zajmuję się głównie sama. Gotuję obiady, sprzątam, piorę, prasuję, wychodzę z psem na spacer. Pewnie prawie każda matka powie: normalne życie. Ja jednak czuję się z tym fatalnie. Potrzebuję zmian. Zapisałam się na kurs na prawo jazdy i chcę iść na studia podyplomowe. Czuję, że oprócz tego nic ciekawego mnie w życiu nie czeka. Teraz głównie jest mi smutno i jestem zmęczona.
Nasze pożycie małżeńskie jest nijakie, a właściwie zdarza się tak rzadko, że muszę się zastanawiać, gdy o nim mówię. Prawie się nie kochamy. Prawie… bo zdarza się to średnio raz na tydzień, dwa. Nie możemy się zgrać. Mąż bardzo późno przychodzi z pracy. Najczęściej gdy ja już śpię. Jeśli zdarza mu się przyjść wcześniej, ja akurat sprawdzam klasówki uczniów. Czasem mój syn tak bardzo da mi się we znaki, że nie mam ochoty na seks. Jestem wściekła i jedyne, o czym marzę, to sen.
Nasz seks oceniam jako beznadziejny. Mój mąż szybko kończy, a ja nie mam żadnej satysfakcji. Właściwie na jego finiszu ja dopiero się rozgrzewam. Uważam się za osobę oziębłą, ponieważ jak dotąd nigdy nie miałam orgazmu. Znam go tylko z babskich pism i opowieści przyjaciółek. Wiem o wszystkich sposobach stymulacji i rodzajach orgazmu. Nie mam ani łechtaczkowego, ani pochwowego, ani wielokrotnego! W ogóle nie mam nic. Nawet przyjemności. No, może przesadziłam. Pieszczoty są dla mnie przyjemne, ale nie umiem się kompletnie odłączyć od rzeczywistości. W trakcie przypomina mi się wiele bieżących spraw, o które zdarza mi się męża zapytać, co wytrąca go z równowagi. Wiem, że nie powinnam, ale mam tyle na głowie i tak mało czasu, żeby z nim o czymkolwiek pogadać. Gdy się kochamy, przemknie mi przez głowę, czy zdjęłam zupę z gazu lub że muszę jeszcze uprasować sobie bluzkę do pracy; lub że już chyba wiem, gdzie się zapodziała ulubiona maskotka syna. Kiedy to mówię, to samej mi siebie żal.
Moje przyjaciółki mi współczują. Prawie wszystkie nie mają jeszcze dzieci i mężów, nie znają moich codziennych kłopotów, nie mają pojęcia o rutynie. O brak orgazmu oskarżają mojego męża. Mówią, że facet w tym wieku, doświadczony, kochający się z tą samą partnerką od wielu lat powinien wiedzieć, jak jej dogodzić. Nie wiem, nie mam wielkiego doświadczenia. Mój mąż jest pierwszym i jedynym moim partnerem. Wydaje mi się, że zna moje ciało.
Czasem mam ochotę przeżyć jakąś przygodę z innym mężczyzną, ale potem wymazuję tę chęć, bo jestem żoną, mam syna, jesteśmy rodziną, a ja zawsze byłam wierna. Myślę, że mój mąż też jest mi wierny. Nie mam pojęcia, czy są jakieś metody, żeby nasz seks był przyjemniejszy. Przyjaciółka radziła mi, żebym namówiła męża na wspólną wizytę u seksuologa, ale ja wiem, jak on by zareagował – wielką kłótnią. Nigdy by się nie zgodził.
On twierdzi, że to moja wina, bo podczas stosunku ciągle gadam i myślę o niebieskich migdałach. Pewnie ma rację, ale nasz seks jest tak nieudolny, że nie jestem podniecona. Parę razy próbowałam z nim porozmawiać i dawałam mu wskazówki, gdzie i jak ma mnie dotykać. Najpierw reagował na to oburzeniem, że mu przeszkadzam, że ciągle coś mi się nie podoba. Potem próbował dotykać mnie według moich wskazówek. Ja jednak nadal nie umiałam się podniecić. Tak jakby to podniecenie gdzieś uciekało, w inne rejony. Wtedy on denerwuje się i rezygnujemy z seksu. On zasypia, a ja myślę. Zastanawiam się nad tym, że może ja należę do tych kobiet, które po prostu nie przeżywają orgazmu.
Czy orgazm jest taki ważny w życiu kobiety? Zamiast pragnąć nieosiągalnego, może powinnam się skupić na tym, co sprawia mi przyjemność – na pocałunkach, dotykaniu ucha i szyi, ssaniu palca stopy, całowaniu dłoni. Wtedy ogarnia mnie największe podniecenie, ale to nie jest orgazm, przynajmniej nie słyszałam, żeby ktoś przeżywał orgazm podczas całowania lub ssania palca.
Może źle się dobraliśmy, a może człowiek przed ślubem powinien się wyszaleć, żeby zdobyć doświadczenie, a nie tak jak ja czekać z seksem aż do małżeństwa. Wiem, że w Kafeterii forum kipi od dobrych rad, mam nadzieję, że czegoś się od was dowiem, bo jestem naprawdę smutna i zrezygnowana, a myśl o orgazmie zatruwa moje życie seksualne.Ilustracja Andrzej Gosik
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze