„Za zakrętem”, Marika Krajniewska
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuPowieść napisana z wyczuciem, z pomysłem, z pełną świadomością każdego słowa. To książka smutna, ale jednocześnie dająca nadzieję, że coś w życiu może się zmienić, że kiedyś przyjdą lepsze dni, że ból po stracie, jeśli nie minie, to pozwoli żyć. Zakończenie powieści jest kapitalne, bezpretensjonalne, takie, jakie w życiu może naprawdę się przydarzyć.
Odejście kogoś bliskiego to strata, z którą nie wszyscy potrafią się pogodzić. Niektórzy przez długie lata noszą w sobie ból, zmagając się z pustką, którą pozostawił po sobie zmarły człowiek. Wyobraźmy więc sobie, co czują bohaterki książki Za zakrętem Mariki Krajniewskiej? Anna i Irena to kobiety, które połączyła strata jedynego dziecka; strata nagła, niespodziewana, najboleśniejsza. Otóż syn Ireny, Romek, spotykał się z Julią, córką Anny. Kiedy chłopak z dziewczyną wybrali się na przejażdżkę motocyklem, doszło do tragicznego wypadku, w którym nastolatkowie zginęli na miejscu. Wtedy właśnie Anna i Irena spotkały się po raz pierwszy, płacząc nad ciałami zmarłych dzieci. To wydarzenie połączyło je na długi czas. Książka Mariki Krajniewskiej jest zapisem tego, co działo się w ich samotnym, trudnym życiu po tragedii. To również opowieść o tym, jak czyjaś obecność może stać się kojącym lekarstwem na ból.
Anna i Irena mieszkają w Petersburgu – pięknym mieście położonym nad rzeką Newą. Ta przestrzeń jest dla nich bardzo bliska, bo przecież tu urodziły się i dorastały ich dzieci. Kobiety, wracając z pracy lub spotykając się ze sobą niemal codziennie, poruszają się po mieście, odwiedzając miejsca, z którymi związały się ich pociechy. Każdy blok, park, ulica przywołują bolesne wspomnienia, łagodzone przez codzienne rozmowy o życiu. To dzięki nim Anna i Irena mogą jakoś przetrwać, utrzymać się na powierzchni. W książce wciąż padają pytania: Jak wytrzymać w domu, w którym nagle zostaje się samemu? Jak wytrzymać w mieszkaniu, w którym wszystkie światła są zgaszone, choć powinna się palić nocna lampka przy łóżku czytającej nastolatki? Jak wytrzymać w mieszkaniu, w którym jest tak cicho? Cisza podstępna. Cisza okrutna. Cisza. Wspomnienia zmarłych dzieci są dla Anny i Ireny jednocześnie bolesne i kojące. Rozdrapywanie ran boli, ale daje poczucie tego, że wciąż się żyje.
Na okładce powieść Mariki Krajniewskiej widnieje fragment zaśnieżonego parku, po którym spaceruje samotny człowiek. To zdjęcie doskonale wyraża atmosferę książki, w której wszystko dzieje się jakby pod grubą pierzyną ze śniegu; jest przyciszone i wytłumione. Ale mamy przy tym świadomość, że to tylko iluzja, że pod tą warstwą śniegu dzieje się niezwykle dużo, że tam ciągle wrą myśli, emocje i nastroje. Oto, co czuje Anna, kiedy wychodzi każdego dnia do pracy: […] te odczucia – lęki i upodobania – to wszystko było kiedyś. Wtedy, kiedy jeszcze czuła. Wtedy, kiedy jeszcze na wielu rzeczach jej zależało. Wtedy, kiedy dookoła było życie. Cztery lata temu zmieniło się wszystko. Teraz, zjeżdżając ruchomymi schodami, myślała tylko o tym, aby jak najszybciej znaleźć się w biurze. Aby wtopić się w inny świat, nie należący do niej, w świat, który jest fikcją albo niezrozumiałą dla niej materią. Jak co dzień, otulona grubą warstwą obcego świata, wytrwała do końca pracy.
Za zakrętem to naprawdę dobra powieść Mariki Krajniewskiej, napisana z wyczuciem, z pomysłem, z pełną świadomością każdego słowa. To książka smutna, ale jednocześnie dająca nadzieję, że coś w życiu może się zmienić, że kiedyś przyjdą lepsze dni, że ból po stracie, jeśli nie minie, to pozwoli żyć. Bo zakończenie powieści jest kapitalne, bezpretensjonalne, takie, jakie w życiu może naprawdę się przydarzyć. Równie ciekawą sprawą jest przemierzanie wraz z bohaterkami magicznej przestrzeni Petersburga – miasta nazywanego „Wenecją północy”, miasta melancholijnego, smutnego, jakby uśpionego, zanurzonego w mglistej przestrzeni. Anna Nasiłowska, recenzentka książki, słusznie stwierdziła, że Marika Krajniewska ofiarowała nam powieść o Rosji, jakiej nie poznamy z pierwszych stron gazet. To kraj samotnych kobiet. Ta samotność zdarza się w każdym miejscu na świecie. Powieść Mariki Krajniewskiej przypadnie do gustu również polskim czytelniczkom i czytelnikom, bo nieszczęście dotyka wszystkich, bez względu na płeć i miejsce, w którym mieszkamy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze