„Błękitnokrwiści. Objawienie”, Melissa de la Cruz
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuTrzeci tom cyklu. Masa tu rozmaitych wątków (sensacyjnych, fantastycznych, miłosnych), podpartych dość wątłymi dramatami, z jakimi zmaga się co druga nastolatka. Ludzka albo wampirza. Którego wybrać? Czy on naprawdę mnie kocha? Książka męczy nawet przy pośpiesznej lekturze, nie sposób też połapać się w akcji bez znajomości poprzednich trzech tomów. Nie znaczy to, że książka nie rozpala wyobraźni.
Trzeci tom cyklu. Przypomnijmy. Na świecie żyją wampiry, czyli potomkowie zbuntowanych aniołów. W ogóle, kiedy Lucyfer poszedł na wojnę, powstał niezły karambol, a najróżniejsze anielskie gadżety zrosiły Matkę Ziemię. Jest też piekło, zawsze gotowe do otwarcia, inne, potężniejsze potwory, a w środku całego tego bałaganu sympatyczna Schuyller van Alen, dhampir, czyli wampir skundlony. Musi, jak to i w poprzednich tomach, rozwiązać swoje kłopoty miłosne, następnie określi, z kim warto się przyjaźnić, pobaluje trochę, a w międzyczasie stanie do walki z okropnym złem. W końcu, skoro każdy anioł miast skakać po chmurkach zajmuje się głównie rozmnażaniem, to Lucyfer nie może być gorszy.
Powyższe streszczenie zaledwie zaznacza tematykę książki. Masa tu rozmaitych wątków (sensacyjnych, fantastycznych, miłosnych), podpartych dość wątłymi dramatami, z jakimi zmaga się co druga nastolatka. Ludzka albo wampirza. Którego wybrać? Czy on naprawdę mnie kocha? Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że pani de la Cruz zaczęła się spieszyć. Popełnia grzech sequela, oferując to samo tylko w zwiększonej ilości.
Zadziwiające, że supermeni (którymi bez wątpienia są błękitnokrwiści) przemienili się jedynie częściowo. Lepiej widzą, są silniejsi, nie ima się ich choroba ani śmierć i tylko czekać, aż jedno z drugim wskoczą w trykocik i pomkną w przestworza. Pod względem osobowości i charakteru pozostają ludźmi, co jest co najmniej dziwne – jeśli ktoś, dajmy na to, pił wino w Kanie Galilejskiej, teraz powinien być kimś innym, zmienić się w jakiś sposób. Doszłoby do sformatowania człowieczeństwa w coś odmiennego. Co? Nie umiem stwierdzić, lecz Melissa de la Cruz powinna. Umysłowość istoty rozumnej, która żyje od tysięcy lat, musi być fascynująca. Rozumieli to Stephen King i Bram Stoker, nie pojęła Stephanie Meyer, której autorka wiele zawdzięcza. Tymczasem błękitnokrwistych trapią zwyczajne ludzkie problemy, odznaczają się podłością natury powszechnej, a ich walki czasem przypominają sprzeczkę pomywaczek w kuchniach Hogwartu.
Najciekawiej wypadają młodzi i gdyby się uprzeć, można by cały ten cykl odczytać jako złośliwą karykaturę bananowej młodzieży. Bogaci, silni i zdemoralizowani stoją w opozycji względem szarego ucznia z Utah – a szary uczeń z Utah niewątpliwie tak myśli o rówieśnikach z Manhattanu. Siłą poprzednich tomów było właśnie odmalowanie życia młodych ludzi ze sfer wyższych. Objawienie to romans i akcja w dość pospiesznym wydaniu. Kogo dziś obchodzi koniec świata?
Objawienie męczy nawet przy pośpiesznej lekturze, nie sposób też połapać się w akcji bez znajomości poprzednich trzech tomów. Nie znaczy to, że książka nie rozpala wyobraźni. Marzy mi się crossover w zachodnim stylu: Amerykanie lubią zestawiać swoich ulubionych bohaterów z różnych komiksów i książek, każą współdziałać lub walczyć. Przykładem Liga niezwykłych dżentelmenów Alana Moore. Zbierzmy więc ich wszystkich do kupy. Błękitnokrwistych, rodzinę Cullenów z egzaltowaną Bellą na czele, nefilimów z Innych Ewy Dragi, wszystkie czarownice z Hex Hall, na koniec zaprośmy Pottera z Voldemortem. Niech się bawią, czarują, wysysają i rozszarpują. Jeśli spojrzeć na rzecz arytmetycznie, to nawet mój sąsiad jest wampirem albo magiem. Tyle się tego namnożyło.
Czwarty tom w drodze.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze