II w n.e. Cezar nakazuje rozwiązać przedłużający się konflikt na płn. granicy Imperium Rzymskiego. Niepokonane dotąd plemiona Piktów mają zostać raz na zawsze ujarzmione. Świadomy niemożności wykonania zadania namiestnik prowincji stawia na samotną akcję słynnego IX legionu.
Zaczyna się to naprawdę intrygująco. Czuć brytyjski charakter całej produkcji; od razu wiemy, że za plecami Marshalla nie stało stado hollywoodzkich producentów. Dzięki temu reżyser mógł zademonstrować wierność historycznym przekazom.
[photo position="inside"]20808[/photo]I faktycznie: rzeczywistość Centuriona jest brudna i antypatyczna: z ekranu bez mała czuć smród niemytych ciał, kiedy bohaterowie wypowiadają kwestie, widzimy ich zepsute zęby, graniczne forty nie przypominają (jak to bywa w produkcjach made in USA) pałaców, a pośpiesznie zbite z pali, paskudnie zapuszczone komórki. Pierwsze potyczki są dynamiczne i zaskakujące, Piktowie naprawdę przerażający a nastrój w ruszającym do boju „dziewiątym” zaraźliwy. I tylko tyle dobrego można powiedzieć o Centurionie.
Bo „dziewiąty” zostaje niebawem bez mała wybity do nogi. W tym miejscu Marshall bezwstydnie odpala znane z horrorów schematy. Dalej obserwować będziemy już garstkę ocalałych walczących o przetrwanie w niesprzyjających warunkach.
[photo position="inside"]20810[/photo]Dla widzów oznacza to 70 minut z czasem coraz bardziej irytującej nudy. Brakuje tu napięcia, a sugerowany przez twórców nastrój nieustannego zagrożenia szybko staje się niezamierzenie komiczny. Nie są w stanie zahipnotyzować widzów ani dowodzący ucieczką centurion Dias (znany z Głodu i Bękartów wojny Fassbender) ani prowadząca pogoń, w zamyśle reżysera zapewne demoniczna piktyjska pół-wilczyca Etain (śliczna, ale niespecjalnie utalentowana Kurylenko). Towarzysze centuriona są beznadziejnie wręcz bezbarwni, tempo zdarzeń podkręcane sztucznie i nieudolnie. Pewną rekompensatą jest przewrotne zakończenie, ale następuje ono zbyt późno. Ja doczekałem go jedynie z zawodowej rzetelności.