„Jeszcze rok”, Sana Krasikov
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuTytuł jest symboliczny: takie słowa wypowiadają zawsze ci, którzy, chociaż tęsknią za powrotem, postanawiają zostać jeszcze na obczyźnie, by odłożyć trochę pieniędzy i wrócić do domu bogaci. Jeden rok zmienia się w kilkanaście lat. Takie doświadczenia stały się udziałem bohaterów książki. Zbiór opowiadań przesycony jest atmosferą tęsknoty za krajem, przyjaciółmi i rodziną. Emigracja do Stanów Zjednoczonych to bolesna konfrontacja rzeczywistości z marzeniami.
Dzisiejszy świat rozwija się w tempie błyskawicznym. Ale rozwój ten jest zdecydowanie nierównomierny: niektóre państwa bogacą się w niewyobrażalnym tempie, a w niektórych dzieci rodzą się obarczone długiem, którego nie spłacą nawet ich wnukowie. Rezultatem tego jest pogłębiające się zjawisko emigracji zarobkowej, przede wszystkim z krajów Trzeciego Świata. O współczesnych emigrantach pisze w swoim zbiorze opowiadań Sana Krasikov – prozaiczka, która urodziła się na Ukrainie, wychowywała w Gruzji, a następnie wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Jej śladem podążają bohaterowie zbioru Jeszcze rok. Tytuł książki jest symboliczny: takie słowa wypowiadają zawsze ci, którzy, chociaż tęsknią za powrotem, postanawiają zostać jeszcze na obczyźnie, by odłożyć trochę pieniędzy i wrócić do domu jako bogaci ludzie. Jeden rok zmienia się w kilka lub kilkanaście lat. Takie doświadczenia stały się udziałem bohaterów książki Sany Krasikov.
Zbiór opowiadań przesycony jest atmosferą ciągłej tęsknoty za krajem, przyjaciółmi i rodziną. Bohaterowie układają sobie jakoś życie: mają mniej lub bardziej interesującą pracę (niestety, najczęściej pracują na słabo płatnych posadach – kobiety są sprzątaczkami albo opiekunkami, a mężczyźni pracują na budowach), prowadzą życie towarzyskie, pozwalają sobie na odrobinę przyjemności (nie wysyłając wszystkich pieniędzy do kraju), ale mimo wszystko nie jest to ich wymarzone życie. Bo emigracja do Stanów Zjednoczonych to bolesna konfrontacja rzeczywistości z marzeniami.
45-letnia Ilona Siegal przyjechała do USA z Gruzji. Tu znalazła przyjaciół, pracę i mieszkanie u dwadzieścia pięć lat starszego od niej Earla. Kobieta rozstała się ze swoim mężem, więc teraz jej przyjaciółki starają się znaleźć dla niej partnera. Pojawia się więc na moment wychudzony naukowiec z Moskwy, stary skąpy Amerykanin oraz znacznie młodszy od niej gej. Niespodziewanie Ilona spotyka Thomaza z Gruzji – lekarza, który w Stanach klei wykładziny i sprząta w supermarketach. Oboje emigranci, niepewni własnej przyszłości, chętnie powracają we wspomnieniach do opuszczonej ojczyzny. Może Ilona zwiąże się z Thomazem? A może, z przyzwyczajenia, nie będzie w stanie opuścić zakochanego w niej Earla?
Wzruszająca jest również historia Mai, emigrantki z Tbilisi. Kobieta każdą chwilę poświęca na pracę, regularnie wysyłając pieniądze dla swojej siostry i syna, dbając o to, by jej rodzinie niczego nie brakowało. Maja z niecierpliwością czeka na przyjazd swojego syna Gogiego: Dochodzi siódma rano; w Tbilisi czwarta po południu. Maja prawie całą noc nie spała, tylko wydzwaniała do siostry i czekała, aż tamta odbierze. Lela powinna była zatelefonować wiele godzin temu. Mai przychodzi do głowy jedno jedyne wyjaśnienie: Gogi źle wypadł podczas rozmowy w ambasadzie. Chłopak przyjeżdża do Nowego Jorku, ale nie wydaje się być szczęśliwy ze spotkania z matką. Chociaż kobieta robi wszystko, by Gogi się uśmiechnął, jej syn myśli wyłącznie o tym, że za kilka dni będzie musiał rozstać się z matką i wrócić do Tbilisi. Relacje między nimi są bardziej niż chłodne. A przecież wszystko miało być zupełnie inaczej: Poduszki i pościel Gogiego będą leżały w salonie, tam gdzie je zostawił. Maja jeszcze przez kilka dni nie zdejmuje ich z kanapy ani jej nie złoży. W nocy będzie na niej sypiała przy dobiegającym z holu prychaniu i syku grzejnika. Maja znów jest sama.
Chociaż dysponujemy dziś technologiami, które pozwalają nam kontaktować się z ludźmi z odległych rejonów świata, rozstanie dla zakochanych może być mordercze. Niektórzy tego nie wytrzymują i wiążą się z innymi ludźmi, najczęściej z emigrantami, wpadają w alkoholizm i żyją z dnia na dzień lub decydują się na hańbiący powrót do ojczyzny. Musimy pamiętać o tym zawsze, kiedy słuchamy wypowiedzi bezkrytycznych zwolenników globalizacji, dla których emigracja to naturalna konsekwencja tego, że jakiś kraj lub kontynent nie potrafi wykorzystać korzyści płynących z unifikacji światowej kultury i gospodarki. Książka Sany Krasikov to dla hiperglobalistów zimny prysznic.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze