„Załoga G”, Hoyt Yeatman
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuKolejny film powstały pod skrzydłami hollywoodzkiego producenta Jerry'ego Bruckheimera (odpowiedzialnego m.in. za Gliniarza z Beverly Hills i Piratów z Karaibów). Mamy do czynienia z niezbyt może ambitną, ale najwyższej klasy rozrywką. A w tym wypadku także z (nad wyraz udanym) mariażem tradycyjnego aktorskiego kina i komputerowej animacji 3D. Przygody dzielnych świnek wydają się obecnie najlepszą cyfrową animacją bieżącego sezonu.
Kolejny film powstały pod opiekuńczymi skrzydłami legendarnego hollywoodzkiego producenta Jerry'ego Bruckheimera (odpowiedzialnego m.in. za Gliniarza z Beverly Hills i Piratów z Karaibów). I jak zwykle w przypadku Bruckheimera mamy do czynienia z niezbyt może ambitną, ale najwyższej klasy rozrywką. A w tym wypadku także z (nad wyraz udanym) mariażem tradycyjnego aktorskiego kina i komputerowej animacji 3D.
Załoga G to grupa supertajnych agentów specjalizujących się w inwigilacji i przechwytywaniu danych. Szefem jest Darwin, Walczak odpowiada za transport i uzbrojenie. Towarzyszą im piękna Juarez (specjalistka w dziedzinie sztuk walk), komputerowy geniusz Brylus i niezastąpiony wywiadowca Plujka. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że mamy do czynienia z (kolejno): trzema świnkami morskimi, kretem i muchą. Ich akcje nadzoruje Ben Kendall, genialny wynalazca, swoisty Doktor Dolittle amerykańskiego wywiadu.
Kolejne zadanie dzielnych świnek (ujawnienie prawdy o Leonardzie Saberze - multimilionerze, który chce zawładnąć światem za pomocą odpowiednio zaprogramowanego sprzętu AGD) kończy się niepowodzeniem. Instytut Kendalla zostaje zlikwidowany, świnki trafiają do sklepu zoologicznego (gdzie przyłącza się do nich zwariowany amator Kędzior). Ale nie gaśnie w nich poczucie misji. Muszą uratować świat: machina zagłady Leonarda Sabera zostanie uruchomiona za niespełna dobę…
Załoga G to klasyczny przykład kina wakacyjnego. Lekkie, błahe, ale ubawić się na nim można aż po same pachy. Od pierwszych scen tempo akcji zapiera dech w piersiach. I w żaden sposób nie da się oddać przy pomocy słów, co też te świnki wyprawiają na ekranie. Wyposażone w tony supernowoczesnego sprzętu (którego mógłby im pozazdrościć sam James Bond), działają na lądzie, w powietrzu, wodzie, a nawet i pod ziemią. Fruwają, wykonują akrobacje, kierują pojazdami, ale potrafią też wykazać się sprytem. W dodatku film jest perfekcyjnie wykonany. Od kilku lat zadaję sobie pytanie, gdzie są granice możliwości współczesnej animacji. Prawdopodobnie nieprędko do nich dotrzemy, bo Załoga G to kolejny krok naprzód. Fantastyczną fabułę zobrazowano tutaj w bardzo realistyczny sposób. Świnki (i pozostałe zwierzaki) naprawdę wyglądają jak żywe, a granice pomiędzy światem rzeczywistym i animowanym pozostają niedostrzegalne.
Ale same efekty specjalne nie wystarczą, by powstało dobre kino (nawet wakacyjne kino dla najmłodszych). Na szczęście twórcy Załogi G doskonale o tym wiedzieli i postawili na bohaterów. Świnki wyposażono w niezwykłą wprost charyzmę i obezwładniający urok osobisty. Każda ma swój styl i charakter. I właściwie każda mogłaby być bohaterem oddzielnego filmu. A że tworzą zgraną załogę, naprawdę nie sposób tej załogi nie polubić. Miałem obawy o (zwykle przecież świetny) polski dubbing. Tym razem wersję oryginalną kreowały takie tuzy jak Nicholas Cage, Steve Buscemi czy Penelope Cruz. Ale były to obawy bezpodstawne. Polacy dali radę (szczególne brawa należą się tutaj aktorom wcielającym się w role Walczaka i Kędziora).
W dodatku Załoga G trafia na nasze ekrany w korzystnym dla siebie momencie. Bo chociaż film jest naprawdę sympatyczny i ogląda się go wyśmienicie, ma jedną wadę. A mianowicie: w żaden sposób nie może konkurować z szalonymi, ekscentrycznymi produkcjami studia Pixar. Ratatuj i Wall-E ustawiły poprzeczkę niezwykle wysoko. To Pixar kształtuje dziś nowe oblicze tzw. kreskówek z komputera. Dla konkurencji (w tym i dla Załogi G) pozostaje jedynie etykieta "fajnego filmu dla dzieci, na którym nie wynudzą się i dorośli". Ale że nowy Pixar trafi do polskich kin dopiero w październiku, to właśnie przygody dzielnych świnek wydają się obecnie najlepszą cyfrową animacją bieżącego sezonu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze