„Puść już mnie”, Piotr Kołodziejczak
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuW tej książce znajdziemy odpowiedź na następujące pytania: Czy kobieta po przejściach może odnaleźć szczęście i czy może stać się kobietą sukcesu? Wszystko jednak w tej książce przebiega nazbyt schematycznie, logicznie, w sposób uporządkowany. A przecież ludzie nie są tylko dobrzy lub źli. W życiu częściej mamy do czynienia z postaciami barwnymi, niejednoznacznymi, trudnymi do zaszufladkowania. I takich bohaterów zabrakło w tej książce.
W tej książce, jak zauważa wydawca, znajdziemy odpowiedź na następujące pytania: Czy kobieta po przejściach może odnaleźć szczęście i czy może stać się kobietą sukcesu? Odpowiedź wydaje się oczywista, ale Piotr Kołodziejczak doszedł do wniosku, że warto zająć się tą sprawą. Niestety nie udało mu się zrobić to w sposób, który zadowoliłby wyrobionego, obeznanego ze współczesną literaturą obyczajową czytelnika. Powieść Puść już mnie ma w sobie intrygujący początek, ale później nic interesującego się w niej nie dzieje. Niektóre fragmenty można uznać nie tylko za mało interesujące, ale i wprost irytujące.
Główną bohaterką książki jest Ewelina, młoda, dobrze zarabiająca kobieta na kierowniczym stanowisku, żona Rafała – ambitnego, rozchwytywanego architekta. Wydaje się, że tych dwoje ludzi osiągnęło w życiu wszystko, co możemy sobie wyobrazić: mają piękny dom, bardzo dobrą pracę, są młodzi, majętni i atrakcyjni. Ewelina z miłości do Rafała zrezygnowała z dalszej kariery, przekonana, że popołudnia i wieczory powinna spędzać w domu, opiekując się powracającym z pracy mężem. Cóż z tego, kiedy Rafał nie odwzajemnia uczuć żony, z dnia na dzień stając się bardziej opryskliwy, milczący albo pełen pretensji. Ewelina musi podjąć ostateczną decyzję: rozwieść się lub zostać z Rafałem.
Jedno wydarzenie szczególnie zaważy na ich związku (zróbmy wyjątek i zdradźmy ten szczegół). W rocznicę ślubu młode małżeństwo zaplanowało wyjątkowy wieczór: szampan, czekoladę, kawior, świece i miękką pościel. Jednak młody małżonek przyszedł do domu kompletnie pijany i przyprowadził kolegę z wojska. Możemy wyobrazić sobie poziom dyskusji przy rodzinnym stole, ale jedna kwestia zaskoczy nas całkowicie: Rafał, rozochocony opowieściami kolegi o jego miłosnych podbojach, zaprosił go do swojego łóżka. Kiedy Ewelina obudziła się w środku nocy, kolega Rafała leżał obok niej i dotykał jej piersi, a mąż siedział obok i dopingował go do dalszego działania.
Większość pomysłów fabularnych w tej książce jest właśnie taka: przejaskrawiona, nierealna, na wyrost. Ewelina zwalania z pracy swoją współpracownicę, bo ta zaszła w ciążę, a w myśl niepisanej umowy, obowiązującej w firmie, kobiety muszą wystrzegać się bardziej zaangażowanych relacji z mężczyznami. Mamy takie ciche, babskie przymierze - mówi Ewelina. — Dzięki temu każda z nas znajduje się na wyższym pułapie, na wyższym poziomie świadomości. A ten poziom oznacza pełne zrozumienie faktu, iż mężczyźni to stado egoistycznych, wrednych, podstępnych samców. Potrafią być czuli i dobrzy tylko do momentu, jak uda się im kobietę usidlić, zawinąć w kokon swej niewidzialnej pajęczyny, a wtedy… A wtedy to się dopiero zaczyna. Piją, biją, gwałcą… Rozumiem, że Ewelina to kobieta po przejściach, ale nic nie motywuje aż tak irracjonalnego zachowania. Podobne przejaskrawienia pojawiają się w całej książce.
Weźmy chociażby relacje innych bohaterów powieści, Janka i Grażynę. Janek pracuje jako masażysta i ze wszystkich sił pragnie utrzymać siebie i żonę. Grażyna jest inżynierem informatykiem, więc mogłaby wspomóc finansowo swojego męża, ale… ani myśli podejmować pracy, bo wtedy nie miałaby czasu na prowadzenie gospodarstwa domowego i byłaby wciąż przemęczona. A zmęczona kobieta to zero radości dla mężczyzny! Tak więc Janek zrobi wszystko, by jego młoda żona nie musiała ruszać się z domu, a jeśli już będzie chciała wyjść, to wyłącznie na kurs kulinarny. Oczywiście nikt nie chce krytykować wysiłku kobiet opiekujących się gospodarstwem domowym, ale dialogi, jakie prowadzą ze sobą bohaterowie, są nie do zniesienia, bo nie ma w nich za grosz oryginalności. Takie sytuacje zdarzają się oczywiście między małżonkami, ale na pewno żadna kobieta ze swoim mężem tak nie rozmawia. I vice versa.
Piotr Kołodziejczak zbudował swoją książkę na stereotypach dotyczących relacji damsko – męskich. Facet to świnia, zboczeniec, pijak i kłamca. A kobieta to istota, którą każdy mężczyzna pragnie posiąść, zniewolić, wykorzystać. W powieści znajdziemy również stereotyp diametralnie różny od tego. Facet (w tym przypadku Janek) to osoba całkowicie poświęcająca się dla dobra małżeństwa, harująca od świtu do nocy, zaspokajająca każdy kaprys swojej małżonki. A kobieta (Grażyna) to typowy krwiopijca, pasożyt, żerujący na dobroci męża. Innej konfiguracji w książce Kołodziejczaka nie znajdziemy. Bo i nagła przemiana Eweliny z kobiety zniewolonej na całkowicie wyzwoloną jest nieprzekonująca. Wszystko przebiega nazbyt schematycznie, logicznie, w sposób uporządkowany. A przecież ludzie nie są tylko dobrzy lub źli. W życiu częściej mamy do czynienia z postaciami barwnymi, niejednoznacznymi, trudnymi do zaszufladkowania. I takich bohaterów powinno być w książkach jak najwięcej.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze