Terroryści z łazienki
JUSTYNA POBIEDZIŃSKA • dawno temuW zaciszu swojej łazienki przeglądam się w lustrze: a może ja zmieniłam się w potwora? W końcu nie poświęcam dwóch godzin dziennie na „właściwą” pielęgnację ciała, bo tyle czasu trzeba przynajmniej, żeby użyć tych wszystkich „właściwych” kosmetyków. Więc co, jestem potworem? No nie. Zbliżam się do odbicia i uważnie śledzę zawartość porów. Jestem czujna jak porucznik Borewicz.
Ostatnio w drogerii dopadły mnie wyrzuty sumienia. Nie poświęcam swemu ciału dostatecznej uwagi! Dookoła tyle specyfików, a ja nic. Proszę, jeden tylko pobieżny rzut oka na półkę: peeling złuszczający martwy naskórek (brrr, martwy naskórek), wybielająca pasta do zębów, działający dobę antyperspirant, krem na rozszerzone pory, krem na rozszerzone naczynka, krem na zmarszczki mimiczne, krem pod oczy, depilator w kremie z miodem, nawilżający krem do rąk, ujędrniający balsam do ciała, przeciwgrzybiczy krem do stóp, odżywka do włosów suchych i zniszczonych, odżywka do paznokci z witaminą E, maseczka odżywiająca skórę i poprawiająca jej koloryt, szampon ożywiający kolor włosów…
Czyżby kobiety były nieudanym wytworem doktora Frankensteina, który musi sobie odżywiać wszystkie części ciała z osobna? Jak wyglądałyby, gdyby nie stosowały wszystkich tych specyfików?
Oto przykładowa kobieta z mojej wyobraźni: zwały martwej, szarej skóry w kolorze rzepy doskonale harmonizują z jej pozbawionymi koloru włosami. Twarz tu i ówdzie znaczą pęknięte naczynka krwionośne. Rozszerzone pory zieją czernią. Zmarszczki i ciemne wory sprawiają, że kobiecie nie widać oczu. Porośnięta gęstym włosem, cuchnąca, ze zniszczonymi dłońmi, grzybicą stóp i żółtymi zębami…
Przecież nie ma takich kobiet.
Ufff, jest dobrze.
Myślę sobie o moich babciach. Jak one sobie radziły bez kwasów owocowych, ekstraktu z owocu mango i wyciągu z soli morskich? Dochodzę do wniosku, że jednak jakoś sobie radziły. Umarły grubo po siedemdziesiątce bez szczególnych zmarszczek, kłębów dzikich włosów, brwi à la Leonid Breżniew; ich ciała nie rozpadły się z powodu zaawansowanego cellulitisu. A paznokcie prababci Józefiny dożyły prawie setki, i to bez dożywiania kremikiem.
Jak to szaleństwo się zaczyna?
Temat numeru w poczytnej gazecie dla pań: „walka z cellulitisem”. Sto stron. Z tekstu wynika, że – o zgrozo – wszystkie go mamy. Bo on jest, nawet jeśli go nie widać – przekonuje artykuł. Później jest tak: spośród półek z papierem toaletowym o zapachu truskawkowym, papierem toaletowym o zapachu waniliowym i papierem toaletowym o zapachu miętowym należy wyłuskać preparat, który usunie z pośladków ową hańbiącą przypadłość. Tu też należy wybierać: wyciąg z bluszczu, z dzikiej orchidei, z dzikiej kaczki i z czego tam jeszcze.
Problem cellulitu załatwiony. Czas na walkę z rozdwajającymi się paznokciami, cieniami pod oczami, pozbawionymi koloru włosami (Co to znaczy bez koloru? To jakaś zmysłowa nirwana, kolorystyczna cisza, ideał?). Ta walka nie ma końca.
Swoją drogą proszę zwrócić uwagę na słowo „walka” – mocne słowo użyte w tak błahej sprawie. Ktoś musi polec na froncie… albo ja, albo cellulit. Albo dzikie włoski. Łazienki wszystkich mi znanych kobiet wyglądają podobnie. Jak łatwo dałyśmy sobie wmówić, że coś jest z nami nie tak.
Witkacy pisał o jednej ze swoich bohaterek: „wściekle ponętna brunetka z meszkiem”, której „lubieżność syjamska jest doprowadzona do szczytu”. Dziś ta kobieta byłaby pewnie uznana za skrajnie zaniedbaną babę z wąsem. Bo dziś wycinamy, ukrywamy, golimy, wyrywamy, smarujemy, pokrywamy, korygujemy, tonujemy, odżywiamy, farbujemy, pudrujemy, malujemy, maskujemy, czasem nawet operujemy. Bo chcemy być jeszcze jedną kopią uśmiechniętej pani z okładki gazety, która poświęca sto stron na właściwą pielęgnację brwi i rzęs, na walkę z cellulitem?Co za paranoja.
Idę do łazienki. Pudełka, słoiczki i tubki wrzeszczą: STOSOWAĆ REGULARNIE! Łazienkowi terroryści, elegancko opakowani producenci wyrzutów sumienia. Przecież nigdy nie będę dość doskonała, zawsze będzie jeszcze coś do zrobienia. Poddaję się od razu. Krzyczcie sobie na kogoś innego.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze