"Volver", reż. Pedro Almodovar
WOJCIECH ZEMBATY • dawno temuVolver ma sporo atutów. Jest zabawny, wzruszający, ładny. Obsadzona w głównej roli Penelope Cruz jest tutaj aktorką magnetyczną, przykuwa uwagę i naturalnie wypełnia kadr. Reżyser płynnie przechodzi od scen komediowych do melodramatycznych, wspaniale operuje kolorem i dźwiękiem. Mimo to jego film wydał mi się nieco przereklamowany. To specyficzny produkt, przeznaczony dla miłośników kina a la Almodovar. Dla mnie jest to kino przeważnie nieznośne i pozbawione dobrego smaku.
Komediodramat w rytmie tanga. Rajmunda wychowuje nastoletnią córkę. Jest silną i niezależną kobietą, z temperamentem — jak to się mówi — ognistym. Nie dość, że Rajmunda zmaga się z kłopotami finansowymi i sprawą kryminalną, to przyjdzie jej zmierzyć się ze zjawiskami nadprzyrodzonymi i rodzinną tragedią sprzed lat…
Pedro Almodovar słynie ze znajomości niewieściej duszy. Tym razem podejmuje temat bolesnych relacji matki i córki. Jak zawsze skupia się na emocjach i piętrzy nieprawdopodobne sytuacje, niekiedy dosyć ohydne. Film jest chwilami zabawny i wzruszajmy, ale równie często niesmaczny. Pokpiwa z tandetnej telewizyjnej rozrywki, ale sam jest trochę głupkowaty. Lawiruje między krwawą farsą i brazylijską operą mydlaną. Volver to kolejna opowieść z wielopokoleniowego ula, która rozgrywa się w nieustającym emocjonalnym szumie. To bardzo hałaśliwy film. Bohaterki częściej drą się, niż mówią. A język hiszpański, gdy zaprzęgnięty do gwałtownych, ekspresyjnych dialogów, staje się męczącym jazgotem.
Kobiety Almodovara mają namiętne dusze i wyraziste, intrygujące osobowości. I świetnie obywają się bez mężczyzn. Jedyny błąkający się na planie samiec to żałosny i zbyteczny truteń. Mężczyzna Almodovara zredukowany jest do mechanicznej aktywności seksualnej, pochłaniania piwa i oglądania futbolu. Na tle przedstawionych z uwagą i zaangażowaniem kobiet biedny Paco przypomina jakieś potworne zwierzę. Wydaje się chodzącym potwierdzeniem hipotezy o nieuchronnym wymarciu męskiego rodu. I wcale to nie martwi, bo mężczyzna w tym filmie to bydlę. Kobiety Almodovara to co innego. Skala ich wrażliwości jest nie do ogarnięcia…
Volver ma sporo atutów. Jest zabawny, wzruszający, ładny. Obsadzona w głównej roli Penelope Cruz jest tutaj aktorką magnetyczną, przykuwa uwagę i naturalnie wypełnia kadr. Reżyser płynnie przechodzi od scen komediowych do melodramatycznych, wspaniale operuje kolorem i dźwiękiem. Mimo to jego film wydał mi się nieco przereklamowany. To specyficzny produkt, przeznaczony dla miłośników kina a la Almodovar. Dla mnie jest to kino przeważnie nieznośne i pozbawione dobrego smaku.
Formuła mistrza polega m.in. na kleceniu perwersyjnych, kiczowatych i przeładowanych emocjami scenariuszy, opartych na prawdziwych zbrodniach niczym z programu „997 zgłoś się!”. To, że reżyser zawsze musi wziąć na warsztat udziwnioną historię o morderstwie, dewiacjach i gwałtach, wcale nie świadczy o jego kreatywności. We wczesnym Matadorze (ten film mu się udał) szokował i robił wrażenie, dziś wciąż szokuje i… nudzi. Bo się powiela.
Nie pojmuję, czym Pedro Almodovar zasłużył sobie na wszystkie te „ochy” i „achy”. Dla mnie jego sztuka to blaga, a jego widzenie świata jest odrażające. Założyłem nawet prężny „Klub osób nielubiących filmów Almodovara”. Jak do tej pory jest to klub jednoosobowy…
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze