Wstawione dziewczyny, fallusy i niespodzianki
EWELINA KITLIŃSKA • dawno temuMnóstwo roześmianych, podchmielonych dziewczyn, a pośród nich ta jedna, szczególna. To ona tego wieczoru ma się czuć wyjątkowo i ma się wybawić za wszystkie czasy. Za tydzień rozpocznie nowe życie – małżeńskie. Póki jest panną, może ostatni raz zaszaleć. Na jedynym w swoim rodzaju wieczorze panieńskim.
Wieczór panieński to pożegnanie z dotychczasowym życiem, które bezpowrotnie się straci w chwili włożenia na palec obrączki. To ostatnia szansa, żeby zabawić się tak, jakby ciągle było się kobietą niezwiązaną z jakimkolwiek mężczyzną. Tej nocy przyszłej pannie młodej wszystko wolno i wszystko ujdzie jej na sucho. Często wybryki i wspomnienia tego, co się wówczas działo, są skrzętnie skrywane przed mężem i jego kumplami. Dobrze zorganizowany wieczór panieński ma być imprezą, jakiej późniejsza mężatka nigdy nie zapomni i będzie wspominać z nieprzyzwoitym uśmiechem niegrzecznej dziewczynki, który wywoła niepokój małżonka.
Pełna konspiracja
Kate, świadkowa swojej przyjaciółki Doroty, na tydzień przed pamiętnym wieczorem panieńskim spotkała się z dziewczynami, które miały brać udział w imprezie. – Chciałam, żeby to było niepowtarzalne wydarzenie. Musiałyśmy się naradzić, znaleźć miejsce, zamówić faceta, umówić się co do zakupu alkoholu i jedzenia, wymyślić prezenty – opowiada. Kolejny tydzień był bardzo pracowity. Dziewczyny zaczęły prześcigać się w pomysłach. Siedząc w pracy, pisały do siebie e-maile, uzgadniając, który pomysł zrealizują, i dzieląc się obowiązkami między sobą. Ta robi sałatkę, ta sushi, ta kupuje tort, ta kupuje taki prezent, a tamta inny, ubranie będzie takie i owakie, impreza będzie w takim a takim miejscu. Wszystko odbywało się w całkowitej tajemnicy przed przyszłą panną młodą.
– Nie chciałam, żeby Dorota czegokolwiek się domyśliła. Przez cały tydzień opowiadałam jej, że ma takie beznadziejne koleżanki, że nie można na nie liczyć i same gdzieś pójdziemy we dwie i będziemy się świetnie bawić – opowiada Kate.Dorota ze śmiechem wspomina: – Kate powiedziała mi, żebym na tydzień przed moim ślubem wpadła do niej w sobotni wieczór, to we dwie zagramy w monopol albo szachy, a potem wyskoczymy do jakiegoś klubu.
Tymczasem prace trwały. Opracowano dokładny plan działania, realizowany z aptekarską precyzją i entuzjazmem. Kate opowiada: – Dorota przyjechała do mnie z monopolem w sobotni wieczór. Starałam się wyglądać kompletnie niewyjściowo i nieatrakcyjnie, żeby sądziła, że nigdzie się nie wybieramy. Tymczasem w dużej torbie miałam przygotowany strój w konwencji, którą wybrałyśmy, oraz tort z penisem i zdjęciem Doroty. Kiedy podjechał pod dom mój szwagier, zawiązałam jej oczy szalikiem i zaprowadziłam ją do samochodu. Szwagier miał się w ogólne nie odzywać, żeby nie wiedziała, kim jest i dokąd nas zabiera. Kierunkiem była charakteryzatornia przy studiu fotograficznym wynajmowana przez właścicielkę na różne imprezy. W środku czekało trzydzieści lekko już podchmielonych dziewczyn przebranych za… prostytutki: z wyzywającym makijażem, w perukach, minispódniczkach, kabaretach i prześwitujących bluzkach. Stół zastawiony jedzeniem, zapakowane prezenty i oczywiście drinki z kolorowymi parasolkami.
Kto zjadł członek?
– Kiedy wreszcie zdjęły mi opaskę z oczu, oniemiałam. One wyglądały jak ostatnie lafiryndy! Nie spodziewałam się takiego widoku! – wspomina Dorota. Natychmiast ją przebrały, wypacykowały i uczesały jak ladacznicę. Na koniec zapięły na szyi obrożę z kwiatkiem – znak rozpoznawczy tej imprezy. Była jedną z nich. Podsuwając co chwila drinki do picia, kazały jej odczytywać spisane na kartkach zadania do wykonania. – To były różne rzeczy. Na przykład miałam zjeść banana albo zatańczyć w taki sposób, jak tańczę tylko dla narzeczonego. Po każdym takim zadaniu dostawałam prezent: bieliznę, wibrator, „Kamasutrę”, rzeczy na noc poślubną. Generalnie królowały fallusy. Śmiechu było co niemiara. Pod koniec tej części programu miałam na sobie sześć par stringów! – śmieje się Dorota.
Przyszła kolej na część „artystyczną”. Na środek sali wyszedł zamówiony do tańca erotycznego mężczyzna. Zbudowany jak gladiator, ładnie umięśniony, odstawił show. Dziewczyny piszczały, tańczyły i śmiały się. Oczywiście w centrum uwagi była przyszła panna młoda, dla której wykonał specjalny taniec i rozebrał się do stringów. Potem był tort udekorowany różowym lukrowym penisem. Mąż Doroty zapewne nie chciałby się dowiedzieć, kto zjadł wielki, różowy członek, zajmujący pół ciasta.Na koniec, kiedy dziewczyny stwierdziły, że Dorota nadaje się na dobrą żonę, nastąpiło uroczyste przekazanie certyfikatu potwierdzającego jej przysposobienie do życia w rodzinie. Znalazły się na nim zdjęcia i podpisy wszystkich konspiratorek.„Panienki” opuściły charakteryzatornię i poszły w miasto. Na ulicy wzbudzały sensację. Zuza, uczestniczka tej imprezy, mówi: – Samochody przejeżdżające obok nas zatrzymywały się i zawracały na jednokierunkowej ulicy, żeby na nas popatrzeć. W klubie, do którego poszłyśmy potem, zaczepiano nas i robiono sobie z nami zdjęcia.
Klucz do sukcesu
Balanga zakończyła się rano, na śniadaniu w jednym z klubów otwartych non stop. Zostały po niej rewelacyjne wspomnienia i mnóstwo zdjęć. Na niektórych ciężko poznać osoby, bo właściwie prezentują tylko określoną część ciała, przyodzianą w skąpą bieliznę. Dorota z entuzjazmem wspomina ten wieczór: – To była impreza mojego życia, nigdy się tak dobrze nie bawiłam. Trzeba wiedzieć, że to dziewczyna imprezowa, lubi poszaleć w klubach i wiele nocy przetańczyła do rana. – Przede wszystkim zadziałał element zaskoczenia, bo w ogóle się tego nie spodziewałam! Co chwila były nowe niespodzianki, działo się tak wiele rzeczy, że tego nie ogarniałam. Było mnóstwo śmiechu, radości, wariactwa. Dziewczyny się świetnie spisały i mam nadzieję, że też się dobrze bawiły – mówi Dorota. Udało się wszystko lepiej, niż Kate się spodziewała. Po tej imprezie koleżanki przychodziły do niej i mówiły: mnie też musisz zorganizować wieczór panieński! Dorota nie może ukryć uznania: – Wszystko było doskonale przemyślane. Kate czuwała nad realizacją planu. Już dzisiaj się zastanawiam, co ja powinnam wymyślić na jej wieczór panieński, kiedy do niego dojdzie, żeby się jej odwdzięczyć.
Co jest kluczem do sukcesu wieczoru panieńskiego? Obie twierdzą zgodnie: doborowe towarzystwo dziewczyn i dobre pomysły. Jeśli zaproszone osoby się nie znają, to trudno o integrację, ale i na to jest rada. – Dzięki temu, że wszystkie dziewczyny ze sobą współpracowały, razem obmyślały koncepcję, dzieliły się rzeczami do przygotowania, udało im się zbliżyć do siebie. Kiedy ludzi łączy działanie, szybciej można się ze sobą zgrać – mówi Dorota. Wspólny cel – organizacja wspaniałego wieczoru panieńskiego – wywołał zaraźliwy zapał wśród uczestniczek i każda chciała dać z siebie jak najwięcej. Integrującym czynnikiem jest znalezienie wspólnego pomysłu na konwencję imprezy i taki sam lub podobny strój. Wtedy uczestniczki zaczynają postrzegać siebie jak osoby grające w jednej drużynie. Nie musi to być przebranie, ale mogą być np. takie same koszulki czy spódnice.
Poza tym dobrze jest na imprezę znaleźć takie miejsce, żeby nie było innych obcych osób. Bawiąc się wyłącznie w znanym sobie towarzystwie, na więcej można sobie pozwolić. Kate dodaje: – Wiadomo, że są osoby o różnych temperamentach. Ale dzięki ciekawym pomysłom można rozruszać największego drętwusa. Pomysły mogą być przeróżne, ale są pewne schematy, które się powtarzają: mnóstwo rzeczy o symbolice fallicznej, seksowna bielizna, poemat dla dobrej żony i licencja na bycie nią, alkohol, limuzyna, tort, taniec erotyczny wykonany przez profesjonalnego tancerza. A jeśli tego ostatniego brak, to niech chociaż manekin pełni funkcję jedynego rodzynka pośród tłumu bab.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze