Nie czekam na endorfiny
ANNA LIBICKA • dawno temuŻyje na pełnych obrotach, jest zdolny, ambitny, a także zadziwiająco skromny. Trenuje prawników, lekarzy, a od kiedy na stałe zamieszkał w Los Angeles także gwiazdy dużego formatu, takie jak: Keanu Reeves czy Heidi Klum. Również polskie aktorki, Alicja Bachleda Curuś i Izabella Miko ćwiczą pod jego okiem. Witold Szmanda - znany na świecie polski specjalista od fitnessu zdradza sekrety pięknego wyglądu.
Żyje na pełnych obrotach, jest zdolny, ambitny, a także zadziwiająco skromny. Trenuje prawników, lekarzy, a od kiedy na stałe zamieszkał w Los Angeles także gwiazdy dużego formatu, takie jak: Keanu Reeves czy Heidi Klum. Również polskie aktorki, Alicja Bachleda Curuś i Izabella Miko ćwiczą pod jego okiem.Witold Szmanda — znany na świecie polski specjalista od fitnessu zdradza sekrety pięknego wyglądu.
Pracowałeś w Cape Town, Londynie, Monako. Kilka lat temu osiedliłeś się na stałe w Los Angeles, jednak ciągle podróżujesz. Niedawno wróciłeś z targów sportowych FIBO w Niemczech, gdzie w ciągu trzech dni udzieliłeś ponad dwudziestu wywiadów dla prasy, telewizji i radia. Skąd u Ciebie tyle pary?
W.Sz. - Jestem zadowolony, uśmiechnięty i naładowany energią, bo staram się takim być. Moja forma wynika z tego, że sam siebie pcham do przodu, ciągle się motywuję i jest to stan, który lubię.
Zanim zostałeś trenerem byłeś lekkoatletą, zwyciężałeś w wielu biegach na średnim dystansie. Kiedy zacząłeś uprawiać sport?
W.Sz. - Sportem zainteresowałem się w szkole podstawowej. W drugiej klasie zacząłem osiągać dobre wyniki w skoku wzwyż. Mój nauczyciel od WF-u chwalił mnie i zachęcał do regularnego treningu. Cieszyłem się, że ktoś mnie docenia, tym bardziej, że w rodzinie rzadko słyszałem pochwały. Kiedyś istniał inny model wychowania niż dzisiaj i raczej wytykało się dziecku jego słabe strony.
Podążałeś za pasją?
W.Sz. - Sport rozpalał moje serce, był dla mnie miłością, narkotykiem. Rodzice, gdy nie chciałem jeść lub czegoś zrobić, grozili mi, że nie puszczą mnie na trening. Wiedzieli, że byłaby to dla mnie największa kara. Nie było dnia, żebym nie ćwiczył, zły czas ani zła pogoda nie były w stanie przeszkodzić mi w treningu. Nawet kiedy padał deszcz i było zimno, wkładałem dres, walczyłem z przeciwnościami i czułem się wspaniale.
Sam narzucałeś sobie dyscyplinę?
W.Sz. - Dziwne, ale przeważnie trenowałem w pojedynkę, zarówno w Polsce, jak i w Niemczech, gdzie mieszkałem przez dłuższy czas. Może dlatego, że zawsze miałem daleko do klubu i nikt nie chciał się dołączyć. Za to kiedy już ćwiczyłem w grupie, zawsze traktowano mnie jak maskotkę, w Polsce ze względu na to, że byłem najmłodszy, a w ekipie niemieckiej dlatego, że byłem jedynym sportowcem z Polski.
Należałeś do niemieckiej kadry narodowej, jednak twoją karierę lekkoatletyczną przerwała kontuzja…
W.Sz. - Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że nie należy ćwiczyć zbyt intensywnie. Głównym powodem, dla którego nie znalazłem się w czołówce światowej, było przetrenowanie.
Zostałeś jednak osobistym trenerem fitnessu. Nadal prowadzisz życie sportowca. Wstajesz o piątej rano, regularnie uprawiasz długodystansowy bieg. Udzielasz też porad dotyczących twojej specjalizacji w mediach, a ostatnio pojawiłeś się na okładkach magazynu Generation Fitness i Trainer. Praca z tobą to marzenie osób chcących wyrzeźbić sylwetkę i wzmocnić odporność organizmu. A od czego zaczynasz ćwiczenia z debiutantami?
W.Sz. - Jeżeli trenuję z kimś po raz pierwszy, sprawdzam najpierw czego ta osoba naprawdę potrzebuje. Następnie uświadamiam jej, że z moją pomocą można wiele osiągnąć. Wiem, w jakim tempie wykonywać ćwiczenia z debiutantem, by nie zniechęcić go do wysiłku. Trener wspiera mentalnie ćwiczącego, musi być jego psychologiem.
Dbając o siebie musimy pamiętać o właściwej diecie. Czy dajesz swoim klientom wskazówki dotyczące odżywiania?
W.Sz. - Moje motto brzmi krótko: „Jakość ponad ilość”. Jednym z problemów naszych czasów są złe nawyki żywieniowe. Jeśli ich nie zmienimy, spotka nas katastrofa związana z otyłością, podobna do tej, która nastąpiła w Stanach Zjednoczonych. A przecież wszyscy mamy dostęp do produktów z całego świata i możemy niezależnie od pory roku jeść świeże owoce, warzywa…
Które u nas smakują lepiej niż w Ameryce.
W.Sz. - To prawda, jednak w Polsce podstawą każdego posiłku są ziemniaki lub chleb, a są to produkty, które najczęściej doprowadzają do nadwagi. Niestety, na zmianę pewnych przyzwyczajeń potrzeba czasu.
A jakich rad udzielasz młodym mamom, które chcą wyglądać atrakcyjnie po porodzie?
W.Sz. - Kobieta nie powinna roztyć się nadmiernie w czasie ciąży, by po urodzeniu dziecka nie pozostać z nadwagą i rozstępami. Po porodzie należy uaktywnić przede wszystkim mięśnie brzucha. Przy odpowiednim nastawieniu do ćwiczeń każda młoda mama może mieć płaski brzuszek i ja to gwarantuję moim klientkom.
Czasem trudno wziąć się za siebie. Jak pomógłbyś osobie nieprzyzwyczajonej do wysiłku fizycznego przełamać opór przed pójściem na siłownię?
W.Sz. - Jeśli mamy dostęp do siłowni, powinniśmy z niej korzystać. Najważniejsze, to zacząć ruszać się stopniowo. W rozpoczęciu treningu pomagają odpowiednio dobrane ćwiczenia. Należy w pewnym momencie wpaść w regularny rytm treningów. Fitness pomaga nam być zdrowszymi, piękniejszymi, bardziej seksownymi, a nawet lepszymi we wszystkim, co robimy. Nie zapominajmy, że sport to zdrowie, a efektem jego uprawiania może być piękny wygląd. Podczas ruchu wydzielamy endorfiny. Aktywność fizyczna daje poczucie szczęścia, które pomaga nam przetrwać trudne sytuacje życiowe. Dzięki niej znosimy wiele rzeczy łatwiej, na przykład złą pogodę czy stres w pracy.
Przygotowujesz kilka ciekawych projektów, miedzy innymi lifestylowe show dla telewizji. A jak wyglądają twoje najbliższe plany związane z Polską?
W.Sz. - W lipcu będę na festiwalu filmowym w Międzyzdrojach by poprowadzić poranną gimnastykę z gwiazdami. Pokaz odbędzie się na plaży i będzie transmitowany przez telewizję. Zachęcam wszystkich do ćwiczeń.
Zdjęcia pochodzą z prywatnego albumu Witolda Szmandy
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze