(Nie)naturalne piękno
ANNA PAŁASZ • dawno temuLubimy otaczać się tym co piękne i estetyczne. Piękno jest cenne i dobrze się sprzedaje. Piękni ludzie odnoszą sukcesy, pojawiają się w prasie i Internecie, brylują śnieżnobiałymi licówkami z ekranów kin. Świat zdaje się krzyczeć: jesteś piękny, albo nie istniejesz. Życie przyjmuje formę nieustającego dążenia do ideału, za wszelką cenę. Liczy się to, jak wyglądasz, i tylko to.
Chcę być piękna
Wiele kobiet daje się zwieść tej ideologii. Uważa, że piękne ciało jest gwarancją powodzenia w życiu. Atrakcyjne kobiety mają lepszych partnerów, lepszą pracę, generalnie mają lepiej. Presja jest ogromna, konkurencja – jeszcze większa. Kobiety nie zdają sobie sprawy, jak bardzo dają sobą manipulować. Każda z nas chciałaby być najpiękniejsza, najseksowniejsza, najlepsza, to oczywiste. Tylko jakim kosztem? Już za niewielkie pieniądze możemy sobie przedłużyć i przefarbować włosy, zafundować opaleniznę, założyć tipsy czy zrobić profesjonalny makijaż. Jeśli zależy nam na czymś bardziej spektakularnym, koszt rośnie równie spektakularnie, a do akcji wkracza chirurg plastyczny. Kiedyś skalpel służył głównie do ratowania życia, dzisiaj równie często, a może nawet częściej usuwa kompleksy. W ten sposób możemy sobie do woli to i owo naciągać, powiększać albo redukować. Dziś piersi wybiera się z katalogu, a usta robi na zamówienie. Zupełnie jak w grze komputerowej. Zalewa nas fala botoksu i odsysanego tłuszczu. Najgorsze, że zwykle na jednej operacji się nie kończy, wszak apetyt rośnie w miarę jedzenia, a raczej – przerabiania.
Sandra (23 lata, studentka z Łodzi):
— Zrobiłam sobie piersi, zawsze chciałam mieć pełny i jędrny biust. Miałam ogromne kompleksy i praktycznie nie odsłaniałam dekoltu. Dzisiaj jestem posiadaczką dużych piersi, nabrałam pewności siebie, wreszcie czuję się seksowna. Pół roku temu zafundowałam sobie korektę nosa, nigdy nie był idealny, a przede mną jeszcze wypełnianie ust. Mam wizję tego, jak chcę wyglądać i jestem coraz bliższa osiągnięcia upragnionego efektu. Polecam, warto zainwestować w swój wygląd.
Zatrzymać czas
Mamy obsesję na punkcie młodego wyglądu, niektóre kobiety panicznie boją się zmarszczek i utraty jędrności ciała. Łudzą się, że starość im odpuści, zapomni, przeoczy, jeśli tylko wstrzykną sobie pod skórę jakieś świństwo. Wprost przeciwnie, z czasem zafundują sobie aparycję topniejącej kostki masła. Wystarczy spojrzeć na Donatellę Versace – bajecznie bogatą, bajecznie sławną i koszmarnie zniekształconą przez nieustanną ingerencję chirurga plastycznego. Kobiety są w stanie w nieskończoność poprawiać swój wygląd i dążyć do osiągnięcia efektu manekina z totalnie nieruchomą twarzą. To, co widzą w lustrze to iluzja, ostatecznie nie jesteśmy w stanie zapanować nad procesem starzenia i prędzej czy później całą robotę chirurga szlag trafi.
Agnieszka (43 lata, redaktorka z Warszawy):
— Regularnie chodzę na botoks, miałam już kilka liposukcji, mąż zapłacił za implanty piersi. Mam powiększone usta, podniesione brwi. Zlikwidowałam podwójny podbródek, mam też nowy nos. Wyglądam 20 lat młodziej niż mam w rzeczywistości, chociaż sporo mnie to kosztuje. To najlepsza inwestycja, nie boję się, że się rozpadnę, to bzdura, takie rzeczy się nie zdarzają, jeżeli pamiętasz o zabiegach i dodatkowo używasz dobrych kosmetyków.
Dorota (28 lat, menadżerka z Warszawy):
— Nie chcę być stara i pomarszczona, nie wyobrażam sobie, że mogłabym wyglądać jak moja babcia, co mi po takim smutnym życiu, co można czuć widząc w lustrze same bruzdy i obwisłe ciało? Właśnie dlatego chodzę na zabiegi, od trzech lat na wypełnianie zmarszczek. Mam nowe zęby, nos, usta, zrobiłam plastykę brzucha, ud i pośladków. Czuję się fantastycznie i tak właśnie wyglądam.
Za wszelką cenę
Renata (39 lat, projektantka z Poznania):
— Nowa fryzura czy maseczka u kosmetyczki to nic w porównaniu z nowymi piersiami czy pupą. Jeżeli cię stać, zrób to, przecież żyjemy tylko raz, trzeba poprawiać jakość życia, dbać o siebie, im częściej, tym lepiej. Mąż miał opory, kiedy zaczynałam swoją przygodę z chirurgią, dzisiaj sam jest po kilku zabiegach.
To najlepsza dieta – twierdzą panie, które poddały się zabiegowi odsysania tłuszczu. Jest alternatywą dla głodzenia się i katowania ćwiczeniami. Zdesperowanym poleca się odejmowanie kilku żeber w celu osiągnięcia talii osy, problemem nie jest też rozciąganie kości dla uzyskania kilku centymetrów wzrostu. Co będzie dalej? Potrzeba matką wynalazku. Niedługo w naszych żyłach zamiast krwi będzie płynął silikon.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze