Energoterapia – wierzyć czy nie?
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuZwolennicy twierdzą, że energoterapia może skutecznie pomóc, bo wykorzystuje naturalne właściwości człowieka. Przeciwnicy podkreślają, że nie ma naukowych dowodów na jej skuteczność. Kiedy medycyna konwencjonalna zawodzi, staje się ostatnią deską ratunku.
Bioenergoterapia znana była od zarania dziejów. Dowodzą tego egipskie papirusy i malowidła na wazach greckich. Hipokrates wierzył w istnienie tajemniczej siły, która uzdrawia ludzkie ciało, nazywał ją uzdrawiającą mocą natury. Energetyczną terapię stosowali Chińczycy, Hindusi i Persowie. Ten sposób leczenia znali także pierwsi chrześcijanie.
W Polsce bioenergoterapia przeżywała swoje wielkie chwile w latach siedemdziesiątych XX wieku. A to za sprawą Anglika Clive'a Harrisa. W jego zbiorowych seansach brały udział tłumy ludzi. Dwadzieścia lat później pojawił się kolejny idol energoterapii — ukraiński uzdrowiciel i hipnotyzer Anatolij Kaszpirowski. Telewizyjne seanse przed ekranami gromadziły miliony Polaków. Kolejnym znanym z telewizji bioenergoterapeutą był Zbigniew Nowak, znany z programu „Ręce, które leczą”. Dziś co prawda nie ma już gwiazd, które zbierają tłumy, ale energoterapia wciąż ma się dobrze, istnieje wiele gabinetów, do których można się zgłosić.
Jak to działa?
Biopole to energia otaczająca człowieka. Według medycyny Dalekiego Wschodu prócz układu krążenia, nerwowego i pokarmowego człowiek posiada też układ energetyczny. Tworzą go linie połączone z głównymi narządami zwane meridianami i zakończone czakramami (punktami wymiany energii). Siedem najważniejszych czakr to: korzenia, krzyżowy, splotu słonecznego, serca, gardła, koronny i między brwiami. Biopole można zobaczyć na fotografii wysokonapięciowej, na której wokół człowieka widać różnobarwną poświatę. Kiedy chorujemy jest ono zakłócone.
Bioenergoterapia ma na celu przywrócenie właściwego stanu energetycznego, a tym samym właściwego funkcjonowanie organizmu. Jeśli np. boli nas głowa, może to oznaczać, że doszło do „zatkania” czakramu korony. Aby ból minął, trzeba uporządkować krążącą w organizmie energię i „odetkać” zablokowany czakram. Tym właśnie zajmują się bioenergoterapeuci. Na bioenergoterapię składa się szereg elementów i metod, począwszy od biodiagnostyki (diagnozowanie na podstawie wibracji biopola), poprzez oczyszczanie energetyczne biopola, meridianów, czakr do biokorekcji.
Uwaga na oszustów
Energoterapia jest niekonwencjonalną metodą leczenia, trudno tu o jakiekolwiek naukowe dowody na jej skuteczność. Wykonuje ją osoba, która, jeśli jej wierzyć, ma dar uzdrawiania. Seans może trwać od kilku sekund do kilkudziesięciu minut. Chorzy mówią po nim, że doświadczali uczuć mrowienia, zimna lub przypływu ciepła.
O ile dość łatwo jest sprawdzić kompetencje lekarza, który musi skończyć studia i wciąż uzupełniać swoją wiedzę, potwierdzić ją dyplomami i doświadczeniem, to w przypadku bioenergoterapeuty trzeba oprzeć się na zaufaniu do uzdrowiciela i opiniach innych osób. Dlatego w tej branży nie brakuje oszustów, którzy nie mają zielonego pojęcia o energoterapii, ale za to mają dar przekonywania. I jedyną korzyścią z takich spotkań jest nabijanie kabzy oszustowi. Oni wiedzą, że ludzie chorzy i ich rodziny, w nadziei na odzyskanie zdrowia, a często chociażby przedłużenia życia, są w stanie wiele zrobić i zapłacić każde pieniądze. Spotkania z takimi ludźmi mogą skończyć się tragicznie. Zdarza się bowiem, że chorzy rezygnują z tradycyjnych terapii, co prowadzi do pogorszenia zdrowia, a nawet śmierci.
Przed laty energoterapia szczególnie na wsiach bywała podstawą leczenia. Kiedy do lekarza było daleko, komunikacja nie była rozwinięta, a znachor był na wyciągnięcie ręki. Z czasem była coraz bardziej wypierana przez medycynę konwencjonalną i odrzucana przez środowisko medyczne, jako metoda nienaukowa. Okazuje się jednak, że dziś zyskuje pewną aprobatę medyków. W niektórych szpitalach w Chinach, Japonii, ale też Niemczech, USA i Wielkiej Brytanii bioenergoterapia jest stosowana jako metoda wspomagająca leczenie chirurgiczne czy farmakologiczne. W Polsce chociaż ma wielu zwolenników, to nic nie wskazuje na to, że w najbliższych latach trafi do szpitalnych sal. Nie wszyscy jednak polscy lekarze definitywnie ją skreślają. Profesor Julian Aleksandrowicz, znany psycholog zdrowia uważał, że energoterapia, może działać nie tyle na ciało, co na psychikę, na zasadzie placebo i w ten sposób pomagać w zdrowieniu. Nastawienie psychiczne; wiara w możliwości powrotu do zdrowia ma bowiem bardzo duże znaczenie dla kondycji chorego.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze