Taniec ma sens
WERONIKA STAŃCZYK • dawno temuTaniec kojarzy nam się z kursem salsy, katorgą małych dziewczynek na sali baletowej albo z weselnym wężykiem. Rzadko myślimy o nim jak o najłatwiejszym sposobie na relaks. A przecież wystarczą nasze cztery ściany i muzyka w tle, by móc na chwilę oderwać się od rzeczywistości i odciążyć głowę.
Taniec działa podobnie jak sny, w których przetwarzana jest nasza codzienność. Pod wpływem muzyki i tkwiących w nas emocji wykonujemy ruchy, które wydają się pozbawione sensu i bezużyteczne, jednak dzięki nim nasz organizm się regeneruje. İnaczej poruszamy się, kiedy wykonujemy powszednie czynności lub ćwiczymy (na przykład na siłowni), inaczej kiedy spontanicznie tańczymy. Nie tylko wyrażamy wtedy naszą indywidualność, ale odkrywamy duszę. A jeżeli "bujamy się" wystarczająco intensywnie i długo, możemy też, jak w przypadku gimnastyki, spalić kalorie.
Zazwyczaj mamy ochotę tańczyć, kiedy wszystko układa się po naszej myśli, jesteśmy zadowolone z pracy, a w życiu prywatnym nie mamy powodów do zmartwień. Trudniej nam wyzwolić energię, kiedy jesteśmy czymś "przytłoczne". Warto się wtedy przemóc. Może nasze pląsy nie będą antidotum na problemy, ale pomogą nam się wzmocnić. Dzięki nim oczyścimy organizm z negatywnych emocji i nabierzemy dystansu do wielu spraw.
Taniec to łatwy sposób na wyzwolenie endorfin. Czysta przyjemność. Szybko poprawia nastrój, podobnie jak papieros, drink czy kawa, choć najczęściej przegrywa z nimi konkurencję. Niewielu traktuje go jako alternatywę dla używek, ale na pewno jest zdrowszą afirmacją życia. Wyzwala stan błogości i przynosi ulgę, lecz nie niesie za sobą skutków ubocznych.
Zamieńmy mieszkanie w przestrzeń do tańca. Jeżeli jesteśmy naładowane energią, w domu odblokujemy ją łatwiej, niż na sali tanecznej. Kiedy jesteśmy same, czujemy się dużo swobodniej niż w grupie, nikt nas nie peszy i nie ocenia. To fakt, że nie mamy wtedy szansy na integrację z innymi pasjonatami tańca, jednak uczestnicząc w kursach czy warsztatach nie zawsze z niej korzystamy. Jeżeli jesteśmy energiczne, to towarzystwo mniej ruchliwych osób może ostudzić nasz zapał do ćwiczeń (dlatego najlepiej zabrać ze sobą na takie zajęcia którąś z bardziej witalnych koleżanek, a oprócz tego ćwiczyć pod samym okiem instruktora). Co prawda w domu nie opanujemy techniki, ale urok spontanicznego tańca polega właśnie na tym, że nie powielamy gotowych kroków czy układów, a tworzymy własną choreografię. Poza tym możemy naprawdę zaszaleć, bez obawy, że komuś nie przypadną do gustu nasze amatorskie wyczyny, a nasza żywiołowość będzie źle odebrana.
Tak więc wyraźmy naszą „dzikość serca” w odpowiednim miejscu i czasie. Upewnijmy się, że jesteśmy same w domu i nikt na pewno nie będzie nam przeszkadzał. Włączmy odtwarzacz CD i zacznijmy improwizować przy dowolnej muzyce. Stwórzmy wokół siebie lekki chaos. Śpiewajmy na cały głos, jakbyśmy bawiły się w klubie karaoke. Kolejny krok to zaangażowanie wyobraźni. Jak pobudzić ją do działania? Możliwości jest wiele…
Zamieńmy się w primabalerinę. Odgrywamy główną rolę w przedstawieniu baletowym. Poruszamy się na palcach, sprawiając wrażenie lekkości. Zachwycamy perfekcyjnymi pozami, piruetami i naturalnym wdziękiem. Słyszymy dobiegające ze wszystkich stron brawa i okrzyki uwielbienia, wprawiające nas w coraz większą ekstazę…
Kolejny wariant: uwodzicielka. Poszukajmy rzeczy, które kojarzą się z kuszeniem: pantofli na wysokim obcasie, kapelusza, zwiewnego fularu lub chusty z frędzlami, kusej sukienki, pończoch, czerwonej pomadki. Poczujmy się atrakcyjne. Tańczmy przed lustrem, widząc swoje odbicie możemy doskonalić gesty.
Jako rekwizyt przyda nam się krzesło – skoro nie możemy zatańczyć na rurze udając tancerkę go go, to zainspirujmy się występami gwiazd kabaretu. Możemy zagrać femme fatale z jej nieodłącznym atrybutem w postaci papierosa. Demonstrujmy nasze atuty, przyjmując adekwatne pozy.
Zagrajmy przebiegłą cyganeczkę, która tańcem magnetyzuje płeć przeciwną. Zasłaniajmy częściowo twarz chustą, tak by podkreślić nasze niebezpieczne spojrzenie. Rzucajmy urok na ignorujące nas kobiety, prowokujmy dotykiem czy muśnięciem odpornych na nasz wdzięk mężczyzn.
Możemy też naśladować egzotyczne rytuały. Owińmy się w pareo zrobione z ręcznika, by przypominać Hawajki w tańcu hula. Goździk czy pączek róży włożony za ucho może zastąpić kwiat orchidei lub hibiskusa, dodający kokieterii pięknościom z odległych wysp. Rozpuśćmy włosy. Niech nasze gołe stopy dotkną ziemi. Wykonajmy taniec powitalny, pełen radości życia i zachęcający do korzystania z jego uroków.
Albo stwórzmy w myślach niesamowitą i wyjątkową scenerię: noc, dzika plaża, pochodnie, bębny. Znów tańczymy solo, na nieznanym lądzie. Morski wiatr targa nasze włosy i smaga twarz, a my kotłujemy się na piasku jak ryba w sieci.
Bądźmy wreszcie wojowniczkami. Świat to dżungla, w której panuje prawo silniejszego. W plemiennym tańcu bierzemy byka za rogi. Łączymy się z naturą i kontaktujemy z siłami nadprzyrodzonymi. Poruszajmy się uklepując grunt nogami, obrazując w ten sposób chęć zapanowania nad rzeczywistością. Czujemy się częścią wszechświata i wierzymy w metafizykę. Przyjmujemy na chwilę indiańską filozofię opierającą się na przekonaniu, że jawa jest złudzeniem, a prawdziwe życie zaczyna się po zapadnięciu w trans. W stan odmiennej świadomości wprowadzają nas szczepowe okrzyki i dźwięki prostych instrumentów, a także… substancje halucynogenne. Wyjątkowo nie sprzeciwiamy się tej nie najlepszej tradycji i wypijamy pejotl, napój na bazie wyciągu z kaktusa — niech tym narkotykiem będzie kawa. Musimy poruszać się w określonym rytmie, dzięki któremu poczujemy wewnętrzną równowagę. Możemy wystukiwać go przy pomocy kuchennych utensyliów. Bywa, że tańcom plemiennym towarzyszą maski o rysach zwierząt. Niektóre ludy wierzą, że w czasie tanecznych rytuałów duch maski przechodzi na człowieka, który w ten sposób może nabrać cech jakiegoś drapieżnika. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy w skórze takiego tancerza…
Nie zawsze jednak musimy coś opowiadać tańcem. Nawet najprostsza improwizacja ma sens, bo każdy prosty ruch, któremu towarzyszy muzyka, wyraża naszą spontaniczność i wrażliwość. Kiedy staramy się być odporni i wszystko racjonalizujemy, życie traci smak. A my dalej boimy się i uważamy, że kiedy pozwolimy sobie na beztroskę, oddalimy się od naszych celów i zatracimy instynkt walki. Bo jaki związek mogą mieć bezładne taneczne ruchy z wyścigiem szczurów? Zapominamy, że jest inaczej, to właśnie emocje zmieniają świat.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze