Zuzanna, czyli jak powstają plotki
MAGDA SZWARC • dawno temuZuzanna kiedyś była dla nas ważna. Zapraszana na imprezy, plotki, spotkania przy kawie. Należała do towarzystwa. Ba, była nawet ceniona. Ale potem coś się stało. Nieważne co. Może to ona zrobiła coś złego, a może my. Nie warto wnikać. Ważne, że przestała się pojawiać. Fizycznie. Naocznie. W realu.
Ale nie odeszła zupełnie. Wręcz przeciwnie. Jej duch jest obecny na każdym spotkaniu. Przywoływany przez uczestników przy byle okazji. Rozkwita w pełni w atmosferze spotkań towarzystkich.
Kiedy pojawia się Zjawa Zuzanna, wszystkie jesteśmy zadowolone. Jest miło i przyjemnie. Zresztą, trudno się dziwić: ona występuje jako tło, jako punkt odniesienia do naszych rozmów, rozważań, do naszych występów. Podręczny symbol czy przykład. Ciągle jest, ciągle gdzieś krąży, choć zwykle zapominamy o jej obecności.
Zjawa Zuzanna jest jak kisiel. Każdy wlewa ją do innego naczynia. Do innego przy każdej okazji. Jedni widzą niebieską, inni zieloną. Wysoką, albo korpulentną. Z krzywymi zębami, albo nogami. Rzadko przychodzi nam do głowy, żeby pomówić o tym, że każdy z nas widzi kogoś innego. No bo właściwie po co? Nie ma to żadnego celu, ani sensu. Nie do tego Zjawa Zuzanna ma nam posłużyć.
Ona przychodzi w każdej z nas. Każda całą swoją Zjawę Zuzannę przynosi. Niby mamy wspólną, jedną, ale każda z nas rozmawia z inną. Każda swoją cytuje. Swoją opisuje. Ze swoją Zjawą Zuzanną się kłóci i targuje:
— Niebieska, wyraźnie zimna i niedostępna jest.
— Ależ skąd, tak naprawdę, to Zuzanna jest czerwona i gorąca.
Czasem ktoś zaryzykuje:
— Ale ja ją widzę zieloną, widzę zieleń łąk i sadów. Widzę spokój.
Szybko jednak sprowadzamy takiego delikwenta na ziemię:
— Chcesz to zobaczyć, tego na prawdę nie ma. Wiadomo jak jest, Zuzanny zwykle są niebieskie, bo wszyscy to wiedzą i autorytety. I nie mogą być inne w ich sytuacji.
No przecież nie trzeba być w czyjejś sytuacji, żeby wiedzieć lepiej, jak to jest, nieprawdaż? Jest tak, jak powinno być.
Czasem nawet Zjawa Zuzanna się odzywa. Nie, nie bezpośrednio, nikt nie pyta jej o zdanie. Przecież i bez tego wiadomo co powie. Ktoś z obecnych udziela jej głosu. Przypomina sobie zasłyszaną historię lub wyrwane z kontekstu zdanie. Pasuje wyśmienicie do rozmowy, niezależnie od okoliczności, w jakich kiedyś zostało wypowiedziane przez prawdziwą Zuzannę. Nieważne, co pierwotnie miała na myśli. Kogo to obchodzi. To naprawdę wystarczy, żeby było przyjemnie. I jest.
Po co ją przywołujemy? Nie wiem. Łatwiej jest myśleć, że to ona sama przychodzi, czy chcemy tego czy nie. Zjawia się i jest. Obecna i nieobecna zarazem.
Pojawienie się żywej Zuzanny byłoby zbyt trudne i niezbyt miłe z pewnością. Dla Zjawy zawsze znajdzie się miejsce. Nikomu nie przeszkadza, że przecież żadna z nas nie wierzy w duchy…
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze