O trzymaniu i puszczaniu
JOANNA BUKOWSKA • dawno temuKiedy miałam nacie lat, to mylałam sobie, jak to będzie, kiedy będę już dorosła, a potem tę dorosłoć zaczęłam jako odznaczać, a to pracš, a to jakociš znajomych, a to stanem wiadomoci, a to stanem konta (wiecznie poniżej zera, ale dzieciaki nie majš debetów, nie?). A teraz, trzydziestka na karku, brakuje mi tego, czego normalnie ludziom brakuje, czyli że nie mam jakich straszliwych braków życiowych, cierpliwoci mi brakuje, to prawda, dzięki temu żyję, pracuję, mylę, kiedy, kiedy, kiedy?
Moja koleżanka wyszła za mšż w Szkocji. Fajny ten Szkot, po dwóch rozwodach, policjant, koło czterdziestki, znaczy się lada moment emerytura, za domem szkockie widoki, po domu lata szkocki pies, Joaka trochę płacze, że Szkoci jacy tacy, w sensie troszku sztywni, tęskni za Polskš, za Krakowem, jak przyjeżdża, to szaleje, upija się, Szkot się upija, wesolutko.
I ja mylałam, że ona taka rozszarpana między ojczyznš, czyli rodzinš i przyjaciółmi, a Szkocjš, gdzie szkocki policjant, szkocki pies i szkockie widoki, że czeka tylko na tę jego wczesnš, policyjnš, szkockš emeryturę, żeby tu z nim wrócić i nareszcie żyć. A ona kiedy dzwoni i mi mówi, że całe życie na co czekała, a teraz czuje, że już nie staje się, tylko jest.
Strasznie pięknie to powiedziała.
Łapię się na tym, że chciałabym zamknšć oczy i przeczekać, aż się stanę. I dopiero potem wypełniać życie co do minuty zdarzeniami, które uważam za właciwe.
Normalne życie widzi mi się tak: ziew, ziew, prysznic, komputerek, kawka, to teraz popiszemy, pójdziemy potem do kina, tu się z kim spotkamy, tu pojedziemy na konisie, tam na nartki, poprzytulamy się do jakiego fajnego ciałka, tu uszczkniemy paszteciku, tam własnoręcznej nalewki liniemy, przeczytamy co mšdrego, dla przyzwoitoci oglšdniemy Fakty, żeby być na bieżšco z tym, kto komu dał w pysk, tam walniemy reportażyk, tu felietonik, pienišżki spadnš nam z nieba. Łaaadnie. I nagle, piszšc to wszystko, uwiadamiam sobie, że przecież to mam. Że prawie wszystko to mam, a resztę przecież wkrótce.
Kiedy miałam przyjemnoć robić wywiad z pewnym Wielkim Aktorem. Wielki Aktor, jak zagrał po raz pierwszy w latach szećdziesištych, to aż wszyscy przysiedli. Z nazwiska nie wymienię. Ale ponoć piękny to był mężczyzna (nie potwierdzę, nie zaprzeczę, bo kompletnie nie w moim typie). Uroda jego powalała wszystkie panie, nic dziwnego, że dalej by tak chciał, a nawet jeszcze bardziej. Chyba całe życie czekał, aż się stanie, chociaż wielu by uważało, że całe życie był, a już na pewno miał wiele, a nawet wiele więcej niż przeciętny mężczyzna, bo piękne kobiety miał, kiedy chciał, pienišdze miał, karierę zrobił aż nadto. Na nasze spotkanie przyszedł wymuskany, zwierzył się, że nos przypudrował i spytał, czy mu włos na fryzurze w lewo, czy w prawo nie odstaje. Nie odstawał. W rękę mnie Wielki Aktor cmoknšł, poruszał się jak kot, zasiadł w pozie ksišżęcej, uwodził, spod oka zerkał, aż się serce ciskało z żalu, za niego, że on by tak nadal chciał mieć lat dwadziecia, a nie ponad szećdziesišt. I wtedy pojęłam dramat: facet normalnie co przegapił. W swojej na życie zachłannoci jakie najważniejsze rzeczy ominšł. Zbyt wiele miał, a chyba być nie umiał i cišgle czekał na więcej. I tak stawał się, stawał, aż się stał starszym panem, co tęskni za utraconš młodzieńczš urodš.
Traf chciał, że niedługo póniej robiłam wywiad z pewnš damš, która też w życiu wiele bardzo osišgnęła i z pogodš ducha dożyła jak na razie lat dziewięćdziesięciu trzech. Znać po niej było, że życie przeżyła w pełni i godnie. Kiedy zwierzyła mi się ze swojego wieku, którego widać po niej nie było, wyrwało mi się: Ależ wspaniale się pani trzyma!
Puciła mi oko i bez pardonu odparowała: A nawet już się nie muszę puszczać.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze