Lepsza zdrada
DOROTA NOWAKOWSKA • dawno temuObejrzałam wczoraj dobry film – „Bliżej” Mike’a Nichols’a. To historia czterech osób, które łączą się w pary w różnych konfiguracjach. Doskonałym podsumowaniem filmu jest zdanie napisane na reklamującym go plakacie „Jeśli wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia, nie przestaniesz się nigdy rozglądać.”
Ja jednak zwróciłam uwagę na coś innego. Pewna scena zainspirowała mnie do napisania tego felietonu.
Młode małżeństwo. Żona czeka do późna w nocy na męża, który ma wrócić z delegacji – zebrania dermatologów w Nowym Jorku. Mimo czułości i pytań „jak minął dzień” wyczuwa się między nimi sztuczność i napięcie. Wkrótce wszystko się wyjaśnia. Facet przespał się w hotelu z prostytutką i nie owijając niczego w bawełnę opowiada o tym swojej pięknej żonie. Dlaczego jej powiedział? Bo tamta noc nie miała dla niego znaczenia, a nie chce żyć z żoną w kłamstwie. Przecież kocha tylko ją.
Powiecie sobie w duchu, „co za banał!” Byłoby tak, gdyby nie druga część sceny. Wyznanie męża nie robi na kobiecie dużego wrażenia. Jak przystało na chwilę szczerości sama przyznaje się do zdrady. Ale innego rodzaju. Od roku spotyka się z pewnym pisarzem, którego poznała robiąc mu portretowe zdjęcie na okładkę nowej książki. Spotykali się po kryjomu, oszukując swoich partnerów przez kilkanaście miesięcy. Kochali się w swoich małżeńskich łóżkach, spędzali romantyczne chwile zapominając o swoich legalnych związkach. Łączy ich nie tylko cielesność, ale miłość, uczucie. Ta zdrada ma inną temperaturę.
Po wyjściu z kina postawiłam się w sytuacji bohaterów. Sama jestem w związku i, choć widmo zdrady jest nam zupełnie obce, wyobraziłam sobie, że jednak zdradzamy się jak przedstawione w filmie osoby. Zadałam sobie pytanie: która z tych zdrad jest lepsza, bardziej moralna, łatwiejsza do wybaczenia…
Zdrada z prostytutką, za pieniądze podczas nudnej delegacji – bardzo powszechne zachowanie wśród mężczyzn, paradoksalnie wydaje się mniejszym złem. To tylko mały skok w bok, bez uczucia. Czysta fizyczność, instynkt zwierzęcy nie do opanowania. A jednak boli. Bo jeśli zdradzać, to dlaczego w ten tak brudny, banalny sposób. Z mężczyzny, który jawi się tobie jako osobowość, którą szanujesz i chcesz mieć przy sobie przez całe życie, wychodzi prostak, który myśli tylko rozporkiem. Już nie ważne, że pisze piękne wiersze albo ratuje ludziom życie jako chirurg. Jest teraz tylko godną pożałowania ofiarą swojej cielesności. Jeśli zrobił to raz, może to zrobić po raz kolejny. Bo nie ma tutaj szczypty uczucia. Nie jest to nic wyjątkowego. Perspektywa nie do pozazdroszczenia.
Zdrada z kimś, kogo darzymy uczuciem bardziej do mnie przemawia. Jestem pewna, że wolałabym być zdradzona właśnie w taki sposób. Łatwiej byłoby mi ją zrozumieć. Bo jeśli mamy już coś zniszczyć, coś ważnego, to najlepiej dla czegoś piękniejszego i wartościowszego. Kochanek w tym przypadku nie służy tylko do zaspokojenia fizycznego pożądania. To związek z emocjami, uczuciami, intelektem. Bierzemy z niego coś ważnego, nie tylko orgazm. Ujawniamy swoją skomplikowaną psychikę i uczuciowość. Przecież nie możemy być pewni, że osoba, którą wybieramy na całe życie, okaże się tą właściwą. Na drodze może stanąć ktoś, o kim od dawna podświadomie marzymy… Kogo bardzo potrzebujemy. Dla czegoś takiego warto zerwać, bądź nawet być zdradzonym.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze