Drogi Święty Mikołaju...
JOANNA BUKOWSKA • dawno temuDrogi Święty Mikołaju, i ty, Aniołku, co w Wigilię przylatujesz do mnie, sporządzam oto listę prezentów. Nie byłam grzeczna, przyznaję, chodziłam w zimie bez czapki, paliłam dużo papierosów, łamałam przepisy drogowe, raz obraziłam policjanta, raz obraziłam się na kolegę, objadałam się spaghetti carbonare. Moja wina i nie żeby było mi wstyd, a jednak ciut.
Święta się zbliżają. Że one się zbliżają, widzę głównie w telewizorze, gdzie w reklamie pomyka wielka ciężarówka z lampkami i coca-colą, a w drugiej facet w czerwonej czapeczce, który wygląda jakby się był trochę nagrzmocił, śpiewa, że jak jest kasa, to Święta pierwsza klasa. Za kasą w tym supermarkecie, o którym śpiewa facet w czerwonej czapeczce, siedzi jakaś bidula i dostaje za to tyle, że na pewno nie będzie miała Świąt pierwsza klasa. Dreszcze mnie przechodzą, więc w tym roku postanowiłam kontestować, a nawet napisałam do prawdziwego Świętego Mikołaja oraz Aniołka – list:
Toteż nie proszę, Święty Mikołaju i ty, Aniołku, żebyście mi coś podarowali, ale wręcz przeciwnie, uważam, że wiele powinno mi być zabrane i w swej bezczelności pozwalam sobie podpowiedzieć, co mianowicie miałoby to być.
Po pierwsze, na miłość boską, zabierzcie mi trochę tłuszczyku rozłożonego tu i ówdzie, nade wszystko na biodrach. Ze dwa kilo wystarczy, a ileż z tego pożytku. Człowiek chudszy – zgrabniejszy, zgrabniejszy – weselszy, a jak weselszy to i bardziej skłonny do czynienia dobrych uczynków, którymi na rok przyszły może sobie zasłużyć na prawdziwe prezenty. Co do prezentów, to właściwie też niektóre, co je już kiedyś dostałam, chciałabym zwrócić, ale nie bardzo mogę, niestety. Znajoma Amerykanka obdarowała mnie lat temu parę potworkowatym misiem w stroju cheerleaderki, a ponieważ znajoma Amerykanka mieszka w Warszawie i czasem przyjeżdża, za każdym razem muszę to coś wystawiać na honorowym miejscu przez dwa dni, co mi przysparza w nocy trwogi. Zatem miś. Misia zabrać by się przydało, choć miś – sprawa bagatelna. Do istotniejszych należy bankomat na Poczcie Głównej. Siedem razy na dziesięć, kiedy nadrabiam drogi, kiedy zataczam jakieś dziwne koło gwoli wybrania marnej gotówki z bankomatu, bankomat na Poczcie Głównej jest nieczynny, przepraszamy. Ponieważ wielokrotne zgłaszanie tego faktu w moim banku pozostało bez konsekwencji, trzeba widać odwołać się do siły wyższej. Niechże siła wyższa, w formie Mikołaja i Aniołka, usunie jakoś cichaczem ten bankomat, żebym już więcej nie musiała się łudzić, nadrabiać drogi i zataczać koła. Szarpie mi to nerwy.
Pająk wisi na ścianie, więc jego też proszę jakoś zabrać, ale przedterminowo, bo tego wiszenia do Świąt nie zdzierżę. Nie żebym się pająków bała, ale mnie to jego wiszenie czegoś rozprasza, on jest – nie przymierzając – jak ta czechowowska strzelba, która musi w końcu wypalić, czyli spaść mi na głowę. Zbliża się. Nie, poszedł sobie. Odwołuję tę prośbę, ale już spieszę z następną:
Zabierzcie precz ten przebrzydły kryzys gospodarczy, bo mi od niego lodówka świeci pustkami, bo przez niego nie mogę prowadzić życia towarzyskiego na przyzwoitym poziomie i siedzieć w Dymie ile mi się podoba, a bywa, że podoba mi się siedzieć długo, co wprost proporcjonalnie wiąże się z kosztami, chyba, że przyjdzie kolega, który zawsze gotów mi coś postawić, to jego proszę nigdzie nie zabierać. Jeśli chodzi o pieniądze, to jak najbardziej mogę mieć ich mniej, byleby o większym nominale, to już sobie poradzę. Rozumiem, Mikołaju i Aniołku, że pewnych rzeczy całkowicie ze świata zabrać się nie da. Zabranie mi mojego wielkiego nosa, obawiam się, wcale nie byłoby z pożytkiem dla mnie, ale gdyby go choć trochę zmniejszyć, byłabym wdzięczna, oczywiście nie chodzi mi o bolesne i kosztowne zmniejszenie operacyjne, ale taki mały cudzik, budzę się rano, patrzę w lustro, a tu mały, zgrabny nosek.
Żeby nie było, że ja tak egoistycznie i tylko dla siebie, to poproszę, Święty Mikołaju, i ty Aniołku, co przylatujesz do mnie w Wigilię, zabierzcie też Leppera z Sejmu, Amen.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze