Od dziecka bawisz się lalkami. Takimi szmacianymi bobasami, które kładzie się do wózka, a w plastikową buzię można wcisnąć smoczek. Naśladujesz dorosłe kobiety, kołysząc w ramionach swoją zabawkę. Bawisz się w mamę, dom, macierzyństwo. Gotujesz lalkom jedzenie w plastikowych garnkach wielkości dziecięcej rączki.
Potem do twojego świata wkracza Barbie. Rodzice znoszą zakurzone niemowlaki do piwnicy, a główne miejsce w dziecinnym pokoju zajmuje piękna, długonoga dziewczyna - niezależna, z własnym domem i muskularnym kochankiem Kenem. To na razie zabawa. Pozwala przynajmniej „na niby” zbliżyć się do marzeń, które kiedyś może zrealizujesz.
Gdy stajesz się nastolatką, zabawki powoli znikają z twojego życia. Na długo. Skupiasz się na nauce, ukochanym chłopaku albo wizycie u kosmetyczki. Nie masz w głowie lalek, bobasów. Wręcz przeciwnie. Chcesz się rozwijać. Studia i praca to dwa priorytety, dla których poświęcasz wszystko, no, prawie wszystko. Widok kobiety z wózkiem wzbudza w tobie uczucie litości. Płacz dziecka w autobusie irytuje. „Wpadka”, jak sama nazwa wskazuje, to dla ciebie wyrok i złamane życie. Myślisz, że tak będzie zawsze. “Po co mi dziecko?” - wzruszasz ramionami.
Nagle jednak coś się zaczyna zmieniać. Potrafisz zapatrzyć się na małe szkraby biegające niezdarnie po podwórku. Zapominasz wtedy o koszmarnych sprawach, które zalegają w szufladach twojego firmowego biurka. Omijane wcześniej artykuły o porodach w kobiecych pismach teraz czytasz z zapartym tchem. Malutkie buciki, podziwiane podczas wizyty u ciężarnej koleżanki, wzruszają cię do łez. Ale nadal macierzyństwo to dla ciebie odległa przyszłość. Przecież sama jesteś jeszcze dzieckiem. Nie wyobrażasz sobie pieluch i smoczków w twoim wypieszczonym mieszkanku, gdzie książki i drogie sole do kąpieli zajmują honorowe miejsce. Jeszcze nie teraz. Chociaż...
Wreszcie zdarza się, że upojna noc kończy się pewnym niepokojem. Zabezpieczenie okazało się najwyraźniej zawodne, nadszarpnęło zaufanie pokładane w antykoncepcji. Upragnione bóle brzucha i czerwona plamka na bieliźnie nie nadchodzi. Martwisz się? Chyba nie. Jesteś spokojna, wyczekująca. „A jeśli nawet?” – myślisz sobie i delikatny dreszczyk emocji przebiega ci po kręgosłupie. Z wahaniem nalewasz sobie kawy do filiżanki. Może nie powinnaś? W samochodzie myślisz, jak powiedzieć o tym rodzicom. Na pewno się ucieszą. W końcu najwyższy czas ustatkować się, mieć dzieci. Maja? Tak. Od zawsze przecież chcesz tak nazwać córeczkę. Bo to musi być dziewczynka.
Au! Ból brzucha daje o sobie znać. Stan oczekiwania zmienia się nagle w zniechęcenie. Już wiesz, że dzisiejszy dzień spędzisz w towarzystwie tabletek przeciwbólowych. Uff, uniknęłaś „wpadki”. Ale czy naprawdę cieszysz się z tego powodu?
Wydaje się, że wszystko jest w porządku, twój dzień wypełniają codzienne zwykłe sprawy, lecz coś się zmieniło. Uczucie niedosytu? Niezależna Barbie nie jest już atrakcyjna. W twojej głowie zadomowił się obraz małego człowieczka – niemowlęcia.