Rozwód bez fajerwerków. Historia Czytelniczki
KATARZYNA KOSIK • dawno temuRozwód to każdorazowo przykre doświadczenie dla obojga partnerów i dla dzieci. Dotyka nawet krewnych i przyjaciół, bo ci nie potrafią odnaleźć się w nowej sytuacji, nie wiedzą, do której bramki grać. Rozwód to też seria pytań bliższej i dalszej rodziny oraz znajomych, sąsiadów o przyczyny. Każdy che wiedzieć dlaczego i czeka na spektakularną odpowiedź. Czy można się rozwieść bez przyczyny?
Mariola (prowadzi sklep ogrodniczy w małej miejscowości, ma 41 lat, dwoje nastoletnich dzieci):
— Gdy słyszy się o rozwodach gwiazd, wiadomo już, że cała ta „nieprzyjemna impreza” zanim zakończy się szczęśliwym dla obu stron finałem, będzie poprzedzona kilkoma okładkami w pismach dla kobiet, kilkoma skandalami opisanymi na Pudelku, ogólnie praniem brudów w bulwarowej prasie.
Gdy rozwodziły się moje dwie przyjaciółki (takie czasy), każda miała „prawdziwy powód”.
Jedna nie mogła już wytrzymać życia z alkoholikiem, który dodatkowo okłamywał ją w kwestii swoich zarobków i narobił masę długów – część z nich biedaczka spłaca do dziś, bo zakochana nie pomyślała o rozdzielności majątkowej, gdy brała ślub; zakochana nie zauważała też, że jej Krzyś za kołnierz nie wylewa, choć wszyscy znajomi uprzejmie ją o tym informowali, pozostawała głucha i wciskała na nos różowe okulary.
Druga borykała się z notorycznym zdrajcą, jej mąż chodził na lewo właściwie średnio co dwa lata, po wielu latach okazało się, że oprócz tych dużych romansów, o których wiedzieli wszyscy sąsiedzi, były też wizyty w domu publicznym i krótkie romanse wakacyjne. Szczęśliwie niczym jej nie zaraził.
Obie miały „duży powód”, który otwierał im nową drogę i usprawiedliwiał w przyszłości przed dziećmi. Mogły się rozwieść.
Gdy mówimy o rozwodzie, natychmiast myślimy: zdrada, alkohol, bicie, karty, kłamstwa, pieniądze. Zawsze towarzyszą mu jakieś „fajerwerki” w stylu: - Twój mąż alkoholikiem, nigdy bym nie przypuszczała, na spacerze zawsze taki przykładny ojciec; - Twój mąż cię zdradzał, bidulko, jak ty to mogłaś znosić tyle lat; - Bił cię, współczuję, nie zauważyłam żadnych sińców. Itd.
Jak wobec powyższego wygląda moja sytuacja? Dziwnie. Bo w moim małżeństwie nie wydarzyło się nic spektakularnego. Mąż mnie nie zdradził, ani ja nie miałam romansu. Nie okłamywaliśmy się nawzajem, nie trwoniliśmy pieniędzy i nie ukrywaliśmy dochodów, nie sięgnęła nas choroba psychiczna ani hazard, żadne z nas nigdy nie podniosło na siebie rąk. Były kłótnie, jak w każdym związku, gdy ścierają się dwa charaktery, była różnica zdań i nic więcej. Był seks, też bez fajerwerków. Generalnie nic nie zmieniło się od czasu ślubu, dwoje ludzi zajętych codziennością, dla krewnych i znajomych idealna para, zawsze z szacunkiem do siebie, zawsze spokój. A jednak…
Po kilkunastu latach małżeństwa chcemy się rozwieść. Przyznaję, byłam prowodyrką rozmowy o zakończeniu związku, ale mąż jest tego samego zdania. Nie ma sensu dalej tkwić w tej wegetacji, zwłaszcza, że odchowaliśmy już nastoletnie dzieci, które lada moment rozpoczną studenckie życie w innym mieście i rodzice w czteroosobowym stadzie nie są im już tak potrzebni.
Jaki jest powód rozwodu – nie wiem, coś się wypaliło, skończyło, a może nigdy tego nie było. Nie ma więzi, miłości chyba też nie, co najwyżej sentyment na wspomnienie dawnych czasów, gdy zaczynaliśmy tę wspólną wędrówkę. Nie ma wspólnych spraw, oprócz tych codziennych związanych z domem, opłatami, ogródkiem, psem i dziećmi oczywiście.
Rozwód potrzebny jest nam, by rozpocząć nowe życie, w pojedynkę lub z parą, wszystko jedno. Po co tkwić w miejscu, skoro nic tu już na nas nie czeka.
Nie mam pojęcia, czy są kobiety, które też są uwikłane w związki bez celu i przyczyny. Czy rozwodzą się tylko zdradzani, okłamywani i bici? Chciałabym poznać prawdę, by nie czuć się samotną i dziwną, gdy po rozwodzie odpowiem na pytanie napotkanej koleżanki – Dlaczego się rozwiodłaś. — Bez przyczyny, po prostu.
***
Listy do redakcji prosimy wysyłać na podany niżej adres, opublikujemy najciekawsze.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze